26 grudnia 2013

38. Chapter


No One Pov


Kiedy szatyna ogarnęła czarna otchłań za drzwiami stali jego przyjaciele, martwiąc się o ciszę panującą za ścianą. Blondynka toczyła wewnętrzną walkę czy iść do niego czy zostawić aby ochłonął. Coś jednak w jej sercu i rozumie podpowiadało aby poszła tam i powiedziała Justinowi co się stało.
Nim Madison się zorientowała co robi, jej ręka wylądował na pokrętle od drzwi,lekko je otwierając.
Jej oczom ukazała się leżące na zimnej szpitalnej podłodze ciało brązowookiego. -O MÓJ BOŻE! -Krzyknęła, podbiegając do chłopaka.Uklękła przy nim kładąc jego głowę sobie na kolana.
- Justin, Justin! - Mówiła ,klepiąc go po policzkach aby się ocucił, jednak nic to nie dawało.
Zielonooka nie wiedział co ma robić, panika ogarnęła jej całe ciało.
- NICK, NICK CHODŹ TU SZYBKO! - Krzyknęła w stronę drzwi.
Momentalnie pojawił się jej chłopak i najlepszy przyjaciel gwiazdy. -CHOLERA CO SIĘ STAŁO?
- Zapytał czarnowłosy ,widząc widok przed sobą. - N-Nie wiem, jak tu weszłam on już tak leżał, myślę że zemdlał.
Spojrzała na swojego chłopaka po czym na leżącego szatyna.
- Zostań z nim tu, idę po lekarza .- Powiedział po czym odwróciła się na pięcie i pośpiesznie wyszedł z pomieszczenia. Madison spojrzała na twarz leżącego chłopaka. -Och Justin, żebyś tylko wiedziała.
-Szepnęła głaszcząc kciukiem jego policzek.


*30 minut później*


Justin POV


Obudził mnie ostry ból głowy, zacząłem leniwie otwierać powieki, ostre światło oślepiło mnie co uniemożliwiło mi prawidłowe widzenie,szybko zamknąłem oczy. Co się stało. Cholera czy ja umarłem ?
- Jesteś na jawie. - Odezwał się głos. Ponownie otworzyłem oczy, byłem w białym pokoju a w powietrzu unosił się zapach chloru, teraz sobie przypominam jestem w szpitalu.
- Co się stało? - Zapytałem, nie robiąc sobie trudu aby spojrzeć do kogo mówię.
- Zemdlałeś, weszłam do pokoju a ty leżałeś na podłodze, nieprzytomny. Lekarz powiedział że masz lekki wstrząs mózgu. -Nastąpiła chwila ciszy po czym ta osoba ponownie się odezwała.
- Justin spójrz na mnie. - Odwróciłem głowę i spojrzałem na ... Madison. Co jest ze mną do cholery że nie poznałem jej głosy. To uderzenie musiał być na prawdę mocne. Westchnąłem.
- Muszę coś tobie powiedzieć Justin, Cas.. -Nie pozwoliłem jej dokończyć.
- Proszę Madi ,przestań, jej-jej już nie ma. Zacząłem płakać,możecie mnie nazwać że jestem cipką ,ale mam to w dupie.
- Do cholery, posłuchasz mnie w końcu czy nie! -Krzyknęła na mnie zdenerwowana.
- Co chcesz mi powiedzieć hmm? Że życie toczy się dalej, że z czasem będzie lepiej? A może że znajdę kogoś takiego jak Cassie?!. -Splunąłem
- Jesteś cholernym hipokrytom wiesz, Cassie jest dla mnie jak siostra też ją kocham, i nie powiedziałbym nic z tych słów które wypowiedziałeś. Szlak Justin staram się ci coś powiedzieć ale ty kurwa jesteś uparty i nie dajesz mi dojść do głosu! -Wrzasneła
- Bo nie chcę nic słyszeć. -Odpowiedziałem. Westchnęła. -Okej. -Powiedziała podnosząc ręce w geście obronnym. -Ale... -Odezwał się ponownie. Spojrzałem na nią z zaciekawieniem  -Ale co?
- Ale pójdziesz gdzieś ze mną, chcę żebyś się z kimś przywitał. - Westchnąłem, oblizując swoje suche usta.
Wstałem ze szpitalnego łóżka, po czym zacząłem się ubierać. Blondynka odchrząknęła dojąc mi do zrozumienia że czeka na moją odpowiedź.Ubrałem spodnie, następnie koszulkę i buty.
Przeczesałem ręką włosy,rozglądając się po pokoju.
- Pewnie tego szukasz. - Podała mi mój portfel i komórkę.
- Kto to jest? -Zapytałem. -Dziewczyna spojrzała na mnie,jak na idiotę.
- Z kim mam się przywitać?. Powiedziałem niechętnie.
-Ooo, to twoja największa fanka, bardzo cię kocha. -Uśmiechnęła się.
Co z tą dziewczyną jest kurwa nie tak , Cassie nie ma, a ona zachowuje się jakby nic się nie stało. To wszystko jest jakieś popieprzone.
- Dobra chodźmy. - Odezwałem się ,chowając portfel do tylnej kieszeni spodni.
Idąc korytarzem, natknąłem się na lekarza. Co się okazało na lekarza który mnie badał.
Wszyscy nad zwyczaj byli zadowoleni i uśmiechali się do mnie. Czy ja jeszcze śnie? Dlaczego oni się do mnie uśmiechają? Przemierzaliśmy długi korytarz mijając szereg drzwi, z nieznanego mi powodu zacząłem się denerwować a moje ręce pocić... to nie jest normalne, co się ze mną dzieje, cholera.
- Jeszcze chwilka i będziemy na miejscu. - Odezwał się blondynka.
- Okej. - Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć,nie miałem ochoty z nikim rozmawiać a tym bardziej widzieć.
Szedłem dalej aż wpadłem na czyjeś plecy... Madison.
- Cholera, sorry.  -Wybełkotałem. - Nic się nie stało. -Odpowiedziała odwracając się w moją stronę.
- To tamte drzwi. -Wskazała na drzwi po prawej stronie. -To jest cześć prywatna, to znaczy pokoje są inne niż ten gdzie byłeś,bardziej takie  przytulne i w ogóle. Wiesz o co mi chodzi, prawda? - Spojrzała na mnie, kiwnąłem twierdząco głową. Ruszyłem w stronę drzwi, po chwili zorientowałem się że blondynka nie ruszyła się z miejsca.Odwróciłem się - Nie idziesz ze mną? - Zapytałem. Pokręciła głową. - Nie, musisz sam to zrobić. Westchnąłem - W porządku, ale jeśli to jest jakaś psychofanka,będziesz miała mnie na sumieniu.
- wskazałem na nią palcem,na co ona lekko się uśmiechnęła. -Spokojnie Justin, nic ci się nie stanie, no chyba że masz zamiar jeszcze raz zemdleć? - Odpowiedziała pytająco.Zaśmiałem się ponuro na jej żarcik.
- Dobra ,trzymaj kciuki. - Dziewczyna podniosłą ręce zaciskając je w pięści - Trzymam. - Potrząsnęła nimi.
 Odwrócić się ,robiąc kolejne kroki ku drzwiom.
Stojąc już przy drzwiach wziąłem głęboki oddech, nie wiedząc czego się spodziewać. Chciałem już chwycić za klamkę kiedy usłyszałem najsłodszy na świecie chichot,moje serce zaczęło przyśpieszać.
Zapukałem do drzwi, kiedy usłyszałem ciche ' proszę ', powoli otworzyłem drzwi.

KURWA ŻARTUJECIE SOBIE ZE MNIE?!!

- Ca-Cassie!

Justin ,nie zemdlej, Justin nie zemdlej.
W tym momencie tylko to krążyło w moich myślach.



__________________________________________________________________________

OMG!!!!!
Nic więcej nie jestem w stanie napisać!
 Zostawiam to wam!!

Chciałabym podziękować za 21 komentarzy pod ostatnim rozdziałem i 61K wyświetleń!
Nie macie pojęcia jak bardzo motywujecie mnie swoimi komentarzami, jest ich coraz więcej!
To jest moje pierwsze opowiadanie które piszę ja sama. Początki zawszę są najgorsze ale wydaje mi się że teraz daje rade ;D
Macie pytania? Możecie pytać tutaj >> link <<
Liczę na wsze opinie!
Do następnego!

Czytasz =Komentujesz

  #muchlove
xx

01 grudnia 2013

37. Chapter

 Justin POV


 Obudziłem się około godziny 6 rano ,mam jeszcze 4 godziny,aby pożegnać się z Cassie.
Wczoraj ,przed północą przyszli wszyscy aby pożegnać się z moją miłością .
To boli patrzeć na kogoś kogo się kocha,nie móc mu pomóc, wszystko czego pragnę, to to aby się obudziła,czy to tak wiele?
Ubrałem się w zwykłe Jeansy i szarą bluzę z kapturem,nie jestem w nastroju na nic.
Zszedłem po schodach na dół, chwyciłem kluczyki ze stolika do mojego czarnego Range Rovera .
Dokładnie o 10: 00  moja miłość zostanie odłączona od aparatury podtrzymującej życie. Dokładnie o tej godzinie moje życie zmieni się na zawsze,bez niej.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik,aby jak najszybciej być w szpitalu, mam zamiar zrobić wszystko aby, nie doszło do wyłączenia aparatury.

Wysiadłem z samochodu z dziwnym uczuciem w żołądku,coś było nie tak.
Jak najszybciej, gnałem ku szpitalnemu wejścia, pobiegłem ile sił w noga do winy aby znaleźć się na właściwym piętrze.
Dziwne uczucie mnie nie opuszczało ,wręcz czułem że się nasiliło ,kiedy zobaczyłem blondynkę w ramionach mojego przyjaciela.
Kiedy Nick poczuł moją obecność ,spojrzał na mnie z miną mówiącą 'sorry człowieku ,tak bardzo mi przykro'. Co się kurwa dzieje, pomyślałem.
- Justin oni... - nie dane mu było dokończyć kiedy Madison mu przerwała,wtulając się  w moją klatkę piersiową.
- Co się dzieje. - Tylko tyle potrafiłem z siebie wykrztusić.
- O-oni, oni... - Mówiła jąkając się.
- Madison, o co ci chodzi.- Potrząsnąłem ją.
- Jej już nie ma. -Powiedziała upadając na kolana,zalewając się łzami.
Zostałem sparaliżowany jak to 'jej już nie ma'.
Wbiegłem do sali,w nadziej że zobaczę tam na łóżku mojego skarba ...zostałem puste łóżko.
Jak to możliwe, przecież jeszcze nie ma godziny 10-ej. Bezwładny upadłem na podłogę, z oczy zaczęły wypływać łzy. To już koniec,to już na prawdę koniec,jej już nie ma......


Obudziłem się cały zalany potem, 'Kurwa'  to był najgorszy koszmar jaki w życiu miałem.
Wstałem z łózka ,przeczesując ręką moje wilgotne od potu włosy, ten sen był taki realny,cały czas czuję rozrywając ból w klatce piersiowej.
Spojrzałem na zegarek była godzina 6-ta ,dokładnie taka sama jak... Nie,Nie, Nie, to się nie dzieje na prawdę.
Wziąłem szybki prysznic, po czym ubrałem się . Zbiegłem po schodach na dół,chwytając kluczki do samochodu.
Wybiegłem z domu zatrzaskując za sobą duże drzwi. Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku samochodu,
Odpaliłem silnik i z piskiem opon ruszyłem w kierunku szpitala. Jadąc po drodze zerkałem na komórkę, sprawdzając godzinę.

 Podkład

Będąc już na szpitalnym parkingu,szybko wysiadłem z samochodu, biegnąc w stronę szpitalnego wejścia.
Nie zwracają na nic,ani na nikogo dostałem się do windy. Z niecierpliwością czekałem na znany mu dźwięk, informujący mnie że jestem na miejscu. Momentalnie z dźwiękiem pojawiło się te nieprzyjemne uczucie które towarzyszyło mi w moim koszmarze. Moje ręce zaczęły się pocić,a moje ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść. 'Proszę Boże,proszę Boże' w mojej głowie w kółko krążyły te słowa.
Wybiegłem z windy na znany mi korytarz,ukazując przy tym widok z mojego snu 'NIE TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!'. Madison stała wtulona w tors Nicka, mojego przyjaciela.
Podbiegłem do nich najszybciej jak mogłem.
- Proszę powiedz mi że z Cassie wszystko dobrze. -Odezwałem się do niej. Moje serce waliło niczym dzwon. Spojrzała się na mnie, z załzawionymi oczami
- J-Justin ona...
- Nie,nie,nie.- Krzyczałem, nie dając jej dość do głosu.
Szybko chwyciłem za klamkę od pokoju, gdzie leży mój aniołek, modląc się  i prosząc o jej obecność tam.
Otworzyłem drzwi na oścież, ukazując.... puste łóżko.
- Kurwa to nie może być prawda, oni tego nie mogli zrobić. -Krzyczałem.
Poczułem jak ktoś kładzie rękę na moje ramię.
- Justin uspokój się. Powiedziała blondynka.
- Jak to kurwa każesz mi się uspokoić,nie rozumiesz, jej już nie ma Madison! Nie ma jej!!. - Krzyczałem w niebo głosy, nie obchodziło mnie czy ktoś mnie usłyszy. Nie mogłem kontrolować  swojego gniewy, bezradności i pustki w sercu.
Serce zaczęło mi walić, nie mogłem złapać powietrza.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, usłyszałem swoje imię po czym zapadła przyjemna ciemność, która może połączy mnie z moją miłością....
NA ZAWSZE

_____________________________________________________________________________

Co się stało Justinowi?
_____________________________________________________________________________
 Don't Kill me!!!!

To jeszcze nie koniec.....
 Jak myślicie co będzie dalej?
Czy z Justinem jest wszystko ok?
Czekam na wasze propozycje :)
Przepraszam że taki krótki,następny będzie dłuższy :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Jak wam się podoba mój nowy nagłówek?
Do następnego
#muchlove
xx
JUTRO TELEDYSK DO All That Matters !!!!!!!!!!!!! jsjfsjefkjerf