26 grudnia 2013

38. Chapter


No One Pov


Kiedy szatyna ogarnęła czarna otchłań za drzwiami stali jego przyjaciele, martwiąc się o ciszę panującą za ścianą. Blondynka toczyła wewnętrzną walkę czy iść do niego czy zostawić aby ochłonął. Coś jednak w jej sercu i rozumie podpowiadało aby poszła tam i powiedziała Justinowi co się stało.
Nim Madison się zorientowała co robi, jej ręka wylądował na pokrętle od drzwi,lekko je otwierając.
Jej oczom ukazała się leżące na zimnej szpitalnej podłodze ciało brązowookiego. -O MÓJ BOŻE! -Krzyknęła, podbiegając do chłopaka.Uklękła przy nim kładąc jego głowę sobie na kolana.
- Justin, Justin! - Mówiła ,klepiąc go po policzkach aby się ocucił, jednak nic to nie dawało.
Zielonooka nie wiedział co ma robić, panika ogarnęła jej całe ciało.
- NICK, NICK CHODŹ TU SZYBKO! - Krzyknęła w stronę drzwi.
Momentalnie pojawił się jej chłopak i najlepszy przyjaciel gwiazdy. -CHOLERA CO SIĘ STAŁO?
- Zapytał czarnowłosy ,widząc widok przed sobą. - N-Nie wiem, jak tu weszłam on już tak leżał, myślę że zemdlał.
Spojrzała na swojego chłopaka po czym na leżącego szatyna.
- Zostań z nim tu, idę po lekarza .- Powiedział po czym odwróciła się na pięcie i pośpiesznie wyszedł z pomieszczenia. Madison spojrzała na twarz leżącego chłopaka. -Och Justin, żebyś tylko wiedziała.
-Szepnęła głaszcząc kciukiem jego policzek.


*30 minut później*


Justin POV


Obudził mnie ostry ból głowy, zacząłem leniwie otwierać powieki, ostre światło oślepiło mnie co uniemożliwiło mi prawidłowe widzenie,szybko zamknąłem oczy. Co się stało. Cholera czy ja umarłem ?
- Jesteś na jawie. - Odezwał się głos. Ponownie otworzyłem oczy, byłem w białym pokoju a w powietrzu unosił się zapach chloru, teraz sobie przypominam jestem w szpitalu.
- Co się stało? - Zapytałem, nie robiąc sobie trudu aby spojrzeć do kogo mówię.
- Zemdlałeś, weszłam do pokoju a ty leżałeś na podłodze, nieprzytomny. Lekarz powiedział że masz lekki wstrząs mózgu. -Nastąpiła chwila ciszy po czym ta osoba ponownie się odezwała.
- Justin spójrz na mnie. - Odwróciłem głowę i spojrzałem na ... Madison. Co jest ze mną do cholery że nie poznałem jej głosy. To uderzenie musiał być na prawdę mocne. Westchnąłem.
- Muszę coś tobie powiedzieć Justin, Cas.. -Nie pozwoliłem jej dokończyć.
- Proszę Madi ,przestań, jej-jej już nie ma. Zacząłem płakać,możecie mnie nazwać że jestem cipką ,ale mam to w dupie.
- Do cholery, posłuchasz mnie w końcu czy nie! -Krzyknęła na mnie zdenerwowana.
- Co chcesz mi powiedzieć hmm? Że życie toczy się dalej, że z czasem będzie lepiej? A może że znajdę kogoś takiego jak Cassie?!. -Splunąłem
- Jesteś cholernym hipokrytom wiesz, Cassie jest dla mnie jak siostra też ją kocham, i nie powiedziałbym nic z tych słów które wypowiedziałeś. Szlak Justin staram się ci coś powiedzieć ale ty kurwa jesteś uparty i nie dajesz mi dojść do głosu! -Wrzasneła
- Bo nie chcę nic słyszeć. -Odpowiedziałem. Westchnęła. -Okej. -Powiedziała podnosząc ręce w geście obronnym. -Ale... -Odezwał się ponownie. Spojrzałem na nią z zaciekawieniem  -Ale co?
- Ale pójdziesz gdzieś ze mną, chcę żebyś się z kimś przywitał. - Westchnąłem, oblizując swoje suche usta.
Wstałem ze szpitalnego łóżka, po czym zacząłem się ubierać. Blondynka odchrząknęła dojąc mi do zrozumienia że czeka na moją odpowiedź.Ubrałem spodnie, następnie koszulkę i buty.
Przeczesałem ręką włosy,rozglądając się po pokoju.
- Pewnie tego szukasz. - Podała mi mój portfel i komórkę.
- Kto to jest? -Zapytałem. -Dziewczyna spojrzała na mnie,jak na idiotę.
- Z kim mam się przywitać?. Powiedziałem niechętnie.
-Ooo, to twoja największa fanka, bardzo cię kocha. -Uśmiechnęła się.
Co z tą dziewczyną jest kurwa nie tak , Cassie nie ma, a ona zachowuje się jakby nic się nie stało. To wszystko jest jakieś popieprzone.
- Dobra chodźmy. - Odezwałem się ,chowając portfel do tylnej kieszeni spodni.
Idąc korytarzem, natknąłem się na lekarza. Co się okazało na lekarza który mnie badał.
Wszyscy nad zwyczaj byli zadowoleni i uśmiechali się do mnie. Czy ja jeszcze śnie? Dlaczego oni się do mnie uśmiechają? Przemierzaliśmy długi korytarz mijając szereg drzwi, z nieznanego mi powodu zacząłem się denerwować a moje ręce pocić... to nie jest normalne, co się ze mną dzieje, cholera.
- Jeszcze chwilka i będziemy na miejscu. - Odezwał się blondynka.
- Okej. - Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć,nie miałem ochoty z nikim rozmawiać a tym bardziej widzieć.
Szedłem dalej aż wpadłem na czyjeś plecy... Madison.
- Cholera, sorry.  -Wybełkotałem. - Nic się nie stało. -Odpowiedziała odwracając się w moją stronę.
- To tamte drzwi. -Wskazała na drzwi po prawej stronie. -To jest cześć prywatna, to znaczy pokoje są inne niż ten gdzie byłeś,bardziej takie  przytulne i w ogóle. Wiesz o co mi chodzi, prawda? - Spojrzała na mnie, kiwnąłem twierdząco głową. Ruszyłem w stronę drzwi, po chwili zorientowałem się że blondynka nie ruszyła się z miejsca.Odwróciłem się - Nie idziesz ze mną? - Zapytałem. Pokręciła głową. - Nie, musisz sam to zrobić. Westchnąłem - W porządku, ale jeśli to jest jakaś psychofanka,będziesz miała mnie na sumieniu.
- wskazałem na nią palcem,na co ona lekko się uśmiechnęła. -Spokojnie Justin, nic ci się nie stanie, no chyba że masz zamiar jeszcze raz zemdleć? - Odpowiedziała pytająco.Zaśmiałem się ponuro na jej żarcik.
- Dobra ,trzymaj kciuki. - Dziewczyna podniosłą ręce zaciskając je w pięści - Trzymam. - Potrząsnęła nimi.
 Odwrócić się ,robiąc kolejne kroki ku drzwiom.
Stojąc już przy drzwiach wziąłem głęboki oddech, nie wiedząc czego się spodziewać. Chciałem już chwycić za klamkę kiedy usłyszałem najsłodszy na świecie chichot,moje serce zaczęło przyśpieszać.
Zapukałem do drzwi, kiedy usłyszałem ciche ' proszę ', powoli otworzyłem drzwi.

KURWA ŻARTUJECIE SOBIE ZE MNIE?!!

- Ca-Cassie!

Justin ,nie zemdlej, Justin nie zemdlej.
W tym momencie tylko to krążyło w moich myślach.



__________________________________________________________________________

OMG!!!!!
Nic więcej nie jestem w stanie napisać!
 Zostawiam to wam!!

Chciałabym podziękować za 21 komentarzy pod ostatnim rozdziałem i 61K wyświetleń!
Nie macie pojęcia jak bardzo motywujecie mnie swoimi komentarzami, jest ich coraz więcej!
To jest moje pierwsze opowiadanie które piszę ja sama. Początki zawszę są najgorsze ale wydaje mi się że teraz daje rade ;D
Macie pytania? Możecie pytać tutaj >> link <<
Liczę na wsze opinie!
Do następnego!

Czytasz =Komentujesz

  #muchlove
xx

01 grudnia 2013

37. Chapter

 Justin POV


 Obudziłem się około godziny 6 rano ,mam jeszcze 4 godziny,aby pożegnać się z Cassie.
Wczoraj ,przed północą przyszli wszyscy aby pożegnać się z moją miłością .
To boli patrzeć na kogoś kogo się kocha,nie móc mu pomóc, wszystko czego pragnę, to to aby się obudziła,czy to tak wiele?
Ubrałem się w zwykłe Jeansy i szarą bluzę z kapturem,nie jestem w nastroju na nic.
Zszedłem po schodach na dół, chwyciłem kluczyki ze stolika do mojego czarnego Range Rovera .
Dokładnie o 10: 00  moja miłość zostanie odłączona od aparatury podtrzymującej życie. Dokładnie o tej godzinie moje życie zmieni się na zawsze,bez niej.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik,aby jak najszybciej być w szpitalu, mam zamiar zrobić wszystko aby, nie doszło do wyłączenia aparatury.

Wysiadłem z samochodu z dziwnym uczuciem w żołądku,coś było nie tak.
Jak najszybciej, gnałem ku szpitalnemu wejścia, pobiegłem ile sił w noga do winy aby znaleźć się na właściwym piętrze.
Dziwne uczucie mnie nie opuszczało ,wręcz czułem że się nasiliło ,kiedy zobaczyłem blondynkę w ramionach mojego przyjaciela.
Kiedy Nick poczuł moją obecność ,spojrzał na mnie z miną mówiącą 'sorry człowieku ,tak bardzo mi przykro'. Co się kurwa dzieje, pomyślałem.
- Justin oni... - nie dane mu było dokończyć kiedy Madison mu przerwała,wtulając się  w moją klatkę piersiową.
- Co się dzieje. - Tylko tyle potrafiłem z siebie wykrztusić.
- O-oni, oni... - Mówiła jąkając się.
- Madison, o co ci chodzi.- Potrząsnąłem ją.
- Jej już nie ma. -Powiedziała upadając na kolana,zalewając się łzami.
Zostałem sparaliżowany jak to 'jej już nie ma'.
Wbiegłem do sali,w nadziej że zobaczę tam na łóżku mojego skarba ...zostałem puste łóżko.
Jak to możliwe, przecież jeszcze nie ma godziny 10-ej. Bezwładny upadłem na podłogę, z oczy zaczęły wypływać łzy. To już koniec,to już na prawdę koniec,jej już nie ma......


Obudziłem się cały zalany potem, 'Kurwa'  to był najgorszy koszmar jaki w życiu miałem.
Wstałem z łózka ,przeczesując ręką moje wilgotne od potu włosy, ten sen był taki realny,cały czas czuję rozrywając ból w klatce piersiowej.
Spojrzałem na zegarek była godzina 6-ta ,dokładnie taka sama jak... Nie,Nie, Nie, to się nie dzieje na prawdę.
Wziąłem szybki prysznic, po czym ubrałem się . Zbiegłem po schodach na dół,chwytając kluczki do samochodu.
Wybiegłem z domu zatrzaskując za sobą duże drzwi. Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku samochodu,
Odpaliłem silnik i z piskiem opon ruszyłem w kierunku szpitala. Jadąc po drodze zerkałem na komórkę, sprawdzając godzinę.

 Podkład

Będąc już na szpitalnym parkingu,szybko wysiadłem z samochodu, biegnąc w stronę szpitalnego wejścia.
Nie zwracają na nic,ani na nikogo dostałem się do windy. Z niecierpliwością czekałem na znany mu dźwięk, informujący mnie że jestem na miejscu. Momentalnie z dźwiękiem pojawiło się te nieprzyjemne uczucie które towarzyszyło mi w moim koszmarze. Moje ręce zaczęły się pocić,a moje ciało zaczęło się niekontrolowanie trząść. 'Proszę Boże,proszę Boże' w mojej głowie w kółko krążyły te słowa.
Wybiegłem z windy na znany mi korytarz,ukazując przy tym widok z mojego snu 'NIE TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!'. Madison stała wtulona w tors Nicka, mojego przyjaciela.
Podbiegłem do nich najszybciej jak mogłem.
- Proszę powiedz mi że z Cassie wszystko dobrze. -Odezwałem się do niej. Moje serce waliło niczym dzwon. Spojrzała się na mnie, z załzawionymi oczami
- J-Justin ona...
- Nie,nie,nie.- Krzyczałem, nie dając jej dość do głosu.
Szybko chwyciłem za klamkę od pokoju, gdzie leży mój aniołek, modląc się  i prosząc o jej obecność tam.
Otworzyłem drzwi na oścież, ukazując.... puste łóżko.
- Kurwa to nie może być prawda, oni tego nie mogli zrobić. -Krzyczałem.
Poczułem jak ktoś kładzie rękę na moje ramię.
- Justin uspokój się. Powiedziała blondynka.
- Jak to kurwa każesz mi się uspokoić,nie rozumiesz, jej już nie ma Madison! Nie ma jej!!. - Krzyczałem w niebo głosy, nie obchodziło mnie czy ktoś mnie usłyszy. Nie mogłem kontrolować  swojego gniewy, bezradności i pustki w sercu.
Serce zaczęło mi walić, nie mogłem złapać powietrza.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, usłyszałem swoje imię po czym zapadła przyjemna ciemność, która może połączy mnie z moją miłością....
NA ZAWSZE

_____________________________________________________________________________

Co się stało Justinowi?
_____________________________________________________________________________
 Don't Kill me!!!!

To jeszcze nie koniec.....
 Jak myślicie co będzie dalej?
Czy z Justinem jest wszystko ok?
Czekam na wasze propozycje :)
Przepraszam że taki krótki,następny będzie dłuższy :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Jak wam się podoba mój nowy nagłówek?
Do następnego
#muchlove
xx
JUTRO TELEDYSK DO All That Matters !!!!!!!!!!!!! jsjfsjefkjerf

27 listopada 2013

36. Chapter

Wspomnienia pisane są kursywą. 

Justin POV

*Miesiąc póżniej


Tak to już miesiąc, odkąd Cassie jest w śpiączce,a lekarze chcą ją odłączyć od aparatury podtrzymującej życie.
Kurwa nie mogą tego zrobić, ludzie są po 3/4 lata w śpiączce, a oni tak po prostu chcą ją odłączyć.
Nie ma nikogo z rodziny kto by zaprotestował, a ja? Ja jestem tylko jej chłopakiem. Nie mogę jej stracić,
po prostu nie mogę. Możecie mnie nazwać egoistą, nie obchodzi mnie to.
Kocham ją i nic, ani nikt nie zastąpi mi jej.

Siedzę sam w samochodzie ,jestem w drodze powrotnej do szpitala,musiałem wziąć prysznic i się przebrać .
Będąc w szpitalu napisałem kilka piosenek, wszystkie z myślą o niej. Każdego dnia mam nadzieję, że kiedy się obudzę zobaczę jej czekoladowe oczy,wpatrujące się we mnie,jej piękne usta mówiące moje imię.
Wszystkie wspomnienia o niej trzymają mnie jeszcze przy zdrowych zmysłach.

 podkład

Wchodząc do szpitala ,przywitałem się z personelem, który zajmuje się moim aniołkiem.Idę w znaną mi stronę, do znanej mi sali ,tam gdzie leży moje serce,możecie mnie nazwać mięczakiem ale mam to gdzieś,dla niej mogą być nawet świętym.
Złapałem za klamkę drzwi i je otworzyłem ukazując,znaną mi blond dziewczynę,która siedziała na krześle, plecami do mnie.
- Cześć Madison.- Odezwałem się, dając tym znać moją obecność
- Hej Justin. - odpowiedziała cicho, smutnym i zmęczonym głosem. Nie wyglądała najlepiej.Jej niegdyś oliwkowa skóra zrobiła się blada a pod oczami miała cienie. Widać że była wykończona i zestresowana i tak samo jak ja, obwiniała się za stan Cassie.
- Bez zmian?-zapytałem -Tak. -Westchnęła, spuszczając głowę ,bawiąc się palcami.
Zauważyłem jak jej policzki robią się mokre. Podeszłemu do niej i przykucnąłem -Hej wszystko w porządku?.- Zapytałem łapiąc ją za rękę. Pokręciła przecząco głową. - To moja wina.- Szepnęła, pociągając nosem.
- To wszystko moja wina, mogłam jej nie zostawiać samej,obiecałam jej to,wiesz.- Spojrzała na mnie.
- Obiecałam że na imprezie nie odstąpię jej na krok, obiecałam że będę tam dla niej,obiecałam że ten gnojek nigdy więcej nie zrobi jej krzywdy. I zobacz co się stało Justin! -Krzykneła.
- Nic nie jest twoją winą Madi, jedyną winną osobą jest ten kto jej to zrobił, i wiesz kto to jest.
- Odpowiedziałem, pocierając jej ramię. Ponownie pokręciła głową,wstała z krzesełka głośno szlochając po czym podeszła do łóżka tam gdzie leżała Cass.
- Cassie tak mi przykro, jestem okropną przyjaciółką, nie zasługuję na ciebie, p-proszę obudź się. To nie powinno się stać,słyszysz mnie, obudź się potrzebuję cie, potrzebuje mojej siostry.- Zacięła się - Nie dotrzymałam słowa, to ja powinnam tu leżeć, nie ty. Zawsze mogłam na ciebie liczyć,zawsze. - Wytarła mokre od łez policzki.
- Musisz się obudzić, oni chcą cię odłączyć,chcą nam ciebie odebrać, nie chcą dać tobie szansy.-Powiedziała łapiąc przyjaciółkę za rękę. Podszedłem z drugiej strony łóżka, łapiąc Cassie za wolną rękę. Spojrzałem na nią, i nic. Westchnąłem. Po czym ponownie usłyszałem głos blondynki.
- Jeśli nie chcesz tego zrobić dla mnie zrób to dla Justina, on cię potrzebuję, nawet nie wiesz jak bardzo cię kocha,słyszysz mnie,kocha cię. - Ostatnie słowo powiedziała głośniej. - Nie daj im wygrać,nie daj wygrać temu gnojkowi, proszę, musisz się obudzić,jesteś silna wiem o tym ,ty też wiesz. Więc na co czekasz,otwórz oczy,proszę,proszę ,tak bardzo proszę. - Upadła na kolana, ukrywając twarz w dłoniach, głośno płacząc.
Stałem i nie wiedziałem co zrobić, jeszcze nigdy nie widziałem tak bardzo zdesperowanej zielonookiej,
moje już złamane serce,zaczęło pękać jeszcze razu, bo uświadomiłem sobie że jeśli Cassie się nie obudzi, STRACĘ JĄ NA ZAWSZE, nieodwołalnie.


Jakieś 15 minut temu był lekarz,oznajmiając mi że mamy noc aby pożegnać się z nią.
Próbowałem przekonać że źle robią, prosiłem,błagałem. Bezduszne świnie,chcą zabrać cały mój świat z dala ode mnie. Co ja zrobię bez niej?

''Każdy ma szans na miłość, są ludzie którzy ją znaleźli, są tacy co cały czas szukają i tacy co mają ją pod nosem, tylko są zbyt zaślepieni żeby ją dostrzec''  ''Kurcze dobre, kiedy zostałaś psychologiem'' . Umiechnąłem się szeroko.
'' Żadnym psychologiem ,tylko taka jest prawda! Jak tobie raz związek nie wypalił nie znaczy że następny będzie taki sam'' odpowiedziała
''A co z tobą Cass?''
''Ze mną?'' zapytała ''Tak''. odpowiedziałem
''Szczerze? mi chyba nie jest dana miłość.Skupiłam się na marzeniach i tak jakoś zleciało'' Spojrzała w niebo.
''Cassie?''-''Hmm''. ''Wiesz ja chyba znalazłem bratnią duszę''
''Tak? znam tą osobę?''. ''Tak''. Odpowiedziałem niepewnie.
'Wiesz że jesteś wyjątkowa' 
 ''Ja?'' Zaśmiała się.
 ''Tak, ty''
 ''Mówiąc o bratniej duszy miałem na myśli ciebie Cassie!''
 ''Nie wierzę w miłość ,ona nie jest dla mnie. Zostałam raz skrzywdzona i nie chcę tego przeżywać na nowo, proszę nie każ mi tego przechodzić jeszcze raz! Nie chcę CIERPIEĆ.''
 ''Pozwól mi pokazać czym jest prawdziwa miłość, pozwól mi ciebie pokochać.
 Zasługujesz na miłość, na bycie szczęśliwą tylko musisz na to pozwolić.''
 ''Pozwól mi pokazać czym jest miłość.'' Szepnąłem , po czym zbliżyłem się do jej ust.
 ''Pozwól mi cię kochać Cassie, dopuść do siebie szczęście.''
 ''Cassie,zapytam jeszcze raz..pozwolisz mi  cię uszczęśliwi?''
 ''TAK ,możemy spróbować'' - Odpowiedziała uśmiechając się do mnie.

''Kocham cię Cassie''

'' Kocham cię Justin Drew Bieber!''

Wspomnienia przeleciały przez moją głowę,niczym tornado. Nie zorientowałem się kiedy z moich oczy wyłoniły się łzy ,łzy smutku i rozpaczy, łzy mojej złamanej duszy.

Nachyliłem się nad leżącą dziewczyną. - Proszę Cass obudź się, jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś moim niebem i moją ziemią jesteś muzyką która gra w moim sercu. -Szepnąłem  jej do ucha. Ciągając buty,położyłem się na łóżko obok niej,obejmując ręką jej talię.

- Wiesz nigdy tobie tego nie zdołałem powiedzieć. -Wziąłem głęboki oddech,przygotowując się na to co chcę powiedzieć. - Chciałem się tobie oświadczyć, myślałem że czas będzie moim sprzymierzeńcem, jak zwykle myliłem się. Chciałem to zrobić tak, żebyś zapamiętała to, do końca życia. To miało być wyjątkowe. Proszę wróć do mnie,obudź się żebym mógł to zrobić.

- Płakałem jak małe dziecko,mam tylko noc a potem, już jej nie będzie. - Napisałem dla ciebie piosenkę,chcesz posłuchać? Nazywa się
All That Matters .


Podkład

Oh oh, just as sure as the stars in the sky
I need you to show me the light
Not just for the meanwhile, for a long long time, better believe it

Oh oh, whenever you're not in my presence
It feels like I'm missin' my blessings, yeah
So I sleep through the daylight, stay awake all night
Till you're back again, oh yeah, yeah

You think I'm biased
To my significant other
You hit it right on the head
Only been missin' my lover

Got a whole lotta texts on my phone and I don't reply
The next eight bars tell you why

You're all that matters to me
Yeah yeah, worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me

Yeah, yeah, what's a king bed without a queen
There ain't no "I" in team
To make me complete
You're all that matters to me

Take the gas out the car it won't drive
That's how I feel when you're not by my side
When I wake up in the morning up under you, and only you

Oh oh, grateful for your existence
Faithful no matter the distance
You're the only girl I see
From the bottom of my heart please believe

You're all that matters to me
Yeah yeah, ain't worried about nobody else
If it ain't you, I ain't myself
You make me complete
You're all that matters to me

Yeah, yeah, what's a king bed without a queen
There ain't no "I" in team
To make me complete
You're all that matters to me

Yeah, yeah, yeah, yeah
You're all that matters to me
Yeah, yeah, yeah, yeah
You're all that matters to me


Kończąc śpiewać piosenkę, pocałowałem ją w usta. - Kocham cię skarbie,proszę wróć do mnie.

_________________________________________________________________________

Justin jest załamany, Cassie jest całym światem dla niego,co się stanie jeśli ją straci?
Czy Justin otrząśnie się po jej stracie?
________________________________________________________________________
  Oo tak kochani ,małymi kroczkami zbliżamy się ku końcowi .
 Czy to będzie szczęśliwe zakończenie?
 Czy może, jest dalsza część tej historii....?

I jak wam się podoba rozdział?
Trochę depresyjny ,wiem :/

Liczę na wasze opinie co do dalszych losów bohaterów :)

CZYTASZ= KOMENTUJESZ :)
 #muchlove
xx

27 października 2013

35. Chapter

 Justin Pov


To już tydzień, od całego zdarzenia. I tydzień od kiedy tu jestem, praktycznie to miejsce stało się dla mnie drugim domem. Bo dom jest tam, gdzie twoje serce jest, a moje serce jest przy Cassie.
Nie wiele wiem co się dzieje na zewnątrz,wiem tylko tyle że moi fani dowiedzieli się że Cass jest moją dziewczyną. Scooter poinformował mnie o tym wczoraj, szczerze bałem się reakcji moich fanów,miło mnie zaskoczyli pisząc że modlą się o jej zdrowie.
Jak tu nie kochać moich Beliebers?
Madison codziennie przychodzi odwiedzać swoją przyjaciółkę, wspiera mnie tak jak Nick,Xavier.
Poznałem narzeczoną Xaviera,bardzo miła osoba, Cassie z pewnością by się z nią zaprzyjaźniła.
Tylko musi wstać z tego cholernego szpitalnego łóżka.

Lekarze stwierdzili że jej mózg nie jest uszkodzony, nie mają pojęcia dlaczego się jeszcze nie wybudziła.
Jestem sfrustrowany i wściekły bo nic nie mogę z tym zrobić. Chciałby zobaczyć jej czekoladowe oczy, piękny uśmiech i usłyszeć uroczy chichoty wydobywający się z jej całuśnych ust.

Spojrzałem na Cassie,jej niegdyś różowe policzki były teraz bez barwy,leżała nieruchoma na tym szpitalnym łóżku Mimo wszystko nadal wygląda pięknie.
Usiadłem na krzesełku obok niej i złapałem ją za rękę,kciukiem głaszcząc jej kostki.
To stało się dla mnie rutyną;  siedzę , głaszczę i rozmawiał z nią , lekarz powiedział że może mnie słyszeć,nie chcę żeby coś ją ominęło,nie chcę żeby myślała że mnie tu nie ma.
Każdego dnia budzę się z nadzieją, kładę się spać tracąc ją.
Dzisiaj jest inaczej, dzisiaj mam zamiar jej coś obiecać.
Przysunąłem krzesełko bliżej łóżka Cass.
- Hej kochanie. Szepnąłem.- Kocham cię, wiesz o tym prawda? - Zapytałem, mając nadzieję na odpowiedź.
- Moja mama chce nas odwiedzić,powiedziała że cię kocha, szczerze poczułem się zazdrosny. Zaśmiałem się. - Musisz się obudzić,proszę. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie,jesteś moim całym światem,zrobiłbym dla ciebie wszystko,tylko po to abyś była szczęśliwa. - Mówiłem szczerze.
- Chce ci coś obiecać i mam nadzieję że mnie słyszysz, kochanie. - Wziąłem głęboki oddech.
- Obiecuję kochać cię, promise I'll be here foreve, więc proszę obudź się. -Poczułam jak moje policzki robią się mokre.
Moją lewą ręką, złapałem za zimny policzek Cassie,delikatnie głaszcząc go kciukiem.- Proszę Cass. - Szepnąłem. - Chcę być z tobą, mieć dzieci,rodzinę. - Dodałem. - Wyobrażasz sobie małego Justina, albo małą Cassie, biegających w ogrodzie za psem. -Zaśmiałem się - Bo ja tak, nasze dzieci będą piękne, tak jak ich mama. - Mówiłem głaszcząc jej policzek.
- Wszystko przed nami Cassie,wszystko co musisz zrobić to obudzić się. Dla mnie, dla nas.- Wstałem, po czym lekko pocałowałem jej usta. - Jesteś silna, wiem że możesz to zrobić skarbie.- Uśmiechnąłem się tak jakby miała to zobaczyć.

Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, skierowałem wzrok w ich kierunku. W drzwiach stała moja mama.
- Cześć synku. - Uśmiechnęła się, chociaż wiem że cierpi,patrząc na mnie. - Hej mamo.
- Spotkałam po drodze lekarza Cassie, powiedział że może obudzić się w każdej chwili.- Podeszła przytulając mnie. Westchnąłem. - Mówi  to od pieprzonych kilku dni. - Warknąłem.- Sami nie wiedzą dla czego jest jeszcze w śpiączce i dają nam głupią nadzieję. - Pokręciłem głową.
- Justin złością nic nie zdziałasz, uspokój się. - Pattie podniosła głos. -Wiem, przepraszam, ja- ja po prostu nie wiem co mam robić, tak bardzo mi jej brakuje mamo. -Szlochałem. - Cii, ona wyjdzie z tego Justin, tylko nie trać wiary. - Powiedziała,głaszcząc pocieszająco moje plecy. - Przywiozłam gitarę tak jak prosiłeś. -Odsunęła się podając mi ją. - Co masz zamiar z nią zrobić. - Zapytała zaciekawiona.
- Lekarz powiedział że mam próbować pobudzić ją, czymkolwiek co by mogło pomóc.- Odpowiedziałem, kładąc gitarę na krzesełko. Kiedy mi to powiedział, uświadomiłem sobie że Cassie uwielbiała jedną z moich piosenek. Mam zamiar spróbować.
- Hej słonko, to ja Pattie - Powiedziała moja mama, stojąc przy Cassie łóżku. Złapała jej rękę,po czym zaczęła delikatnie ją pocierać. - Mam nadzieję że mnie słyszysz, wszyscy tęsknimy za tobą. Mój syn cię potrzebuje.- Mówiła spoglądając na mnie. - On na prawdę jest w tobie zakochany, nigdy nie widziałam go tak zaangażowanego w związek. Zmieniłaś go. - Uśmiechnęła się. -Jesteś dla mnie jak córka. - Dodała.
- Więc przestań się z nami bawić i się obudź,musimy w końcu wybrać się razem na zakupy.- Zażartowała.
Pocałowała ją w policzek, po czym podeszła do mnie kolejny raz, przytulając mnie mocno.
- Muszę iść odebrać Jazz ze szkoły. - Westchnęła. - Pytała się czy może iść ze mną,obiecałam że następnym razem ją wezmę. - Spojrzała na mnie, skinąłem głową. Stęskniłem się za moją młodszą siostrzyczką, ale nie chce wychodzić stąd,boje się że może mnie nie być kiedy Cassie się obudzi.
- Powiedz że za nią tęsknię, wycałują ją ode mnie.- Uśmiechnąłem się. Wiem że nie lubi kiedy ją całuje, robi  kwaśną minę,a ja lubię się z nią droczyć. Brakuje mi mojej rodziny, bardzo.


Minęła godzina odkąd moja mama wyszła, miedzy czasie byli lekarze robiąc rutynowe badania.
Byłem już zmęczony, ale musiałem jeszcze coś zrobić.
Usiadłem na krzesło chwytając swoją gitarę.
- Kochanie,pamiętasz jak powiedziałaś mi, że kochasz jedną z moich piosenek ,bardziej ode mnie? -Zapytałem, śmiejąc się. - Mam nadzieję że tak. - Powiedziałem,zaczynając grać znaną mi nutę.

Let me tell you a story
About a girl and a boy
He fell in love with his best friend
When she’s around, he feels nothing but joy
But she was already broken, and it made her blind
But she could never believe that love would ever treat her right
But did you know that I love you? or were you not aware?
You’re the smile on my face
And I ain’t going nowhere
I’m here to make you happy, I’m here to see you smile
I’ve been wanting to tell you this for a long while

What's gonna make you fall in love
I know you got your wall wrapped all the way around your heart
Don't have to be scared at all, oh my love
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself fall

Well I can tell you’re afraid of what this might do
Cause we got such an amazing friendship and that you don’t wanna lose
Well I don’t wanna lose it either
I don’t think I can stay sitting around while you’re hurting babe
So take my hand
Did you know you’re an angel? who forgot how to fly
Did you know that it breaks my heart everytime I see you cry
Cause I know that the piece of you's gone everytime he done wrong
I'm the shoulder you're crying on
And I hope by the time that I’m done with this song that I've figure out

Who's gonna make you fall in love
I know you got your wall wrapped all the way around your heart
Don't have to be scared at all, oh my love
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself fall

I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
But if you spread your wings
You can fly away with me
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself,

What's gonna make you fall in love
I know you got your wall wrapped all the way around your heart
Don't have to be scared at all, oh my love
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let

Yourself fall in love
I know you got your wall wrapped all the way around your heart
Don't have to be scared at all, oh my love
But you can't fly unless you let ya,
You can't fly unless you let yourself fall

I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
I will catch you if you fall

If you spread your wings
You can fly away with me
But you can't fly unless you let ya,
Let yourself fall


- Pamiętaj kochanie złapię cię, jeśli upadniesz. Nieważne co się stanie,zawsze będziesz w moim sercu. - Szepnąłem całując jej blady policzek.


___________________________________________________________

Ok ja w cale nie płaczę! :(


___________________________________________________________

Wiem że zawaliłam z dodawanie rozdziałów :/
Ale teraz postaram się dodawać częściej.

Historia zmierza ku końcowi.
Mam pomysł na inne opowiadanie i także na sequel tego opowiadania.
Rozdział może być do du*** wiem jak zwykle :/
 Do następnego
#muchlove
xx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Zapraszam także na tłumaczenie >> LINK <<

28 września 2013

34. Chapter


No One POV


Wszyscy siedzieli na szpitalnym korytarzu czekając na wieści o Cassie Wilde.
Ta noc zostanie w pamięci każdego z osobna.
Madison Montana, nigdy nie zapomni tego dnia, zostanie wyryty w jej głowie na zawsze. Widok jej przyjaciółki, przytłoczył ją tak bardzo,chciała krzyczeć ile sił w płucach, chciała żeby Bóg ją ocalił,była warta tego,gdyby mogła zamieniłaby się miejscami z brunetką zrobiła by to bez wahania.
Nic nie może zrekompensować bólu który towarzyszy jej od chwili w której Cassie została porwana,nic nie może się równać z bólem który przeszła jej przyjaciółka, zostało jej tylko jedno... gorliwie modlić się do Boga aby oddał ją z powrotem.
Justin Bieber, światowej sławy muzyk, to co dzieje się w jego głowie nikt nie chce nawet wiedzieć, zatraca się w bólu,który dusi go tak bardzo że nie może oddycha,bólu który rozrywa jego klatkę piersiową.
Gdyby tamtej nocy wybiegł za nią od razu, nic by się nie wydarzyło. Jego miłość byłaby cała i zdrowa, siedzieliby pewnie w domu i oglądali jakąś komedię romantyczną... Cassie zawsze je uwielbiała.
Szatynowi napłynęły łzy do oczu ,pierwszy raz tego wieczoru pozwoli na to by jego emocje wyszły, pierwszy raz jest w kimś bezgranicznie zakochany, po raz pierwszy zdał sobie sprawę że może stracić tą miłość na zawszę i bezpowrotnie.
Nick , Xavier i James, nie potrafili dobrać słów tak aby wesprzeć brązowookiego , bo żadne słowa nie uśmierzą bólu, żadne słowa nie sprowadzą ją z powrotem. Tego wieczoru każdy z nich zrozumiał aby cieszyć się chwilą ze swoją ukochaną, bo nie wiadomo która będzie ostatnią.
Co chwilę spoglądali na szatyna siedzącego na podłodze z głową schowaną między kolanami.
Przez ciszę która panowała między nimi, mogli usłyszeć szloch 22-latka.
Ronso po raz pierwszy widział Biebera w takim stanie. Pomyślał o swojej narzeczonej która jest w 7 miesiącu ciąży, nie chciał nawet myśleć co by zrobiły gdyby to on był w takiej sytuacji. Co by zrobił gdyby jego kobieta została porwana ,brutalnie pobita... prawie martwa.Nawet nie chciał myśleć o tym aby była postrzelona, na samą myśl o tym aż gotowało się w nim.
Jedynie może sobie wyobrazić ból który przechodzi jego stary przyjaciel. Bo żaden ból nie równa się z bólem utraty ukochanej.


Justin POV

Jak to się mogło stać?. Nie powinno mnie tu być, nikogo z nas.
Cassie powinna teraz leżeć w łóżku, przytulona do mnie. Chce czuć jej ciepłe ciało, chce usłyszeć jej głos, jej piękny chichot, który jest melodią dla moich uszu. Chcę móc powiedzieć że ją Kocham, poszedłbym dla niej na koniec świata i jeszcze dalej, niech Bóg da mi tą szansę.

Jest już nowy dzień a ja nadal nie mam wieści o Cassie ..to dobrze czy źle?. Wszyscy jesteśmy zmęczeni tym czekaniem,chcę móc ją zobaczyć, pocałować. Tak bardzo mi jej brakuje.
Gdy zamykam oczy widzę sceny z wczoraj... nigdy tego nie zapomnę, widok Cass leżącej w kałuż krwi,jej ciało zmasakrowane przez tego skurwiela. Próbowałem o tym nie myśleć ale to za każdym razem wraca.
Zastępowałem te myśli dobrymi chwilami które spędziliśmy ale nawet to nie pomaga.
Odzyskałem ja po to aby ją po chwili stracić, jaki to ma sens... żaden.
Nie dopuszczam do siebie wiadomości że ona może przegra tą walkę, nasza miłość jest silna, przezwycięży wszystko,bo miłość zawsze zwycięża na końcu.
- Justin idziemy na dół do kawiarni chcesz coś. Z myśli wybił mnie głos Madison. Podniosłem głowę i spojrzałem na blondynkę.
Miała podpuchnięte oczy od płaczu zresztą ja pewnie nie wyglądam lepiej .Westchnąłem po czym przetarłem rękoma twarz.
- Nie, dzięki. Odpowiedziałem. Nie miałem ochoty na nic,chciałem tylko moją Cassie.
- Nie wyglądasz najlepiej, z resztą my wszyscy nie wyglądamy. Spojrzała na pozostałych, po chwili jej wzrok z powrotem padł na mnie. - Przyniesiemy tobie kawę i nie ma żadnych wymówek,każdemu z nas przyda się trochę kofeiny. Westchnęła.
Przeczesałem rękoma moje nieokiełznane włosy,próbując wymyślić jakąś wymówkę ale miała rację potrzebuję kawy i to w dużej ilości .
- Masz rację, przyda mi się duża dawka kofeiny. Blondynka pokiwała głową,zaczęła odchodzić w kierunku czekających na nią towarzyszy.
- Madi!  Zawołałem. Dziewczyna odwróciła się .
- Tak?. Zapytała zmniejszając odległość między nami. Dusiłem w sobie to od kilku godziny, muszę z kimś o tym porozmawiać
- Czuję że ją tracę. Szepnąłem, a łzy które powstrzymywałem od dłuższego czasu, zaczęły płynąć po moich policzkach. Zielonooka usiadła na podłodze obok mnie. Przez chwilę panowała między nami cisza,ani ja ani ona nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
- Ona jest bardzo silna. Odezwała się blondynka. Spojrzałem na nią,wzrok miała wbity w ścianę na przeciwko nas.- Zawsze była. Zaśmiała się.- Wiesz kiedy byłyśmy małe, miałyśmy chyba z 9 lat. Pewnego dnia wracałyśmy ze sklepu i szło dwóch chłopaków byli może o 2 lata starsi od nas. Zaczęli nas zaczepiać i wyzywać. Jeden z nich uderzył Cassie a ona upadła. Westchnęła.
Moje oczy były w wielkości 5-cio złotówki, Cass nigdy mi nie opowiadała o swoim dzieciństwie a ja nigdy nie pytałem. Myśl że ktoś mógł ją skrzywdzić kiedy miała za ledwie 9lat  sprawiała mnie o ból głowy a moja złość gotowała się we mnie.
Spojrzałem na dziewczynę, która mówiła dalej.
- Ale najlepsze jest to że ona wstała,otrzepała się. Podeszła do tego chłopaka i sprzedała mu prawego sierpowego. Pokręciła głową. Spojrzała na mnie - Nie uroniła ani jednej łzy ,wiesz. Jest silniejsza niż nam się wszystkim wydaje. Musimy mieć nadzieję Justin ,musimy wierzyć że wróci do nas. Powiedziała po czym wstała. Zaczęła odchodzić,kiedy spontanicznie się odwróciła do mnie:
- Twoja miłość do niej i jej miłość do ciebie, wzmocniła ją. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak zakochanej Justin. Pamiętaj nadzieja umiera ostatnia. Powiedziała odwracając się ode mnie znikając za białymi drzwiami.
'Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak zakochanej' to jedno zdanie spowodowało lekki uśmiech na mojej twarzy, ona na prawdę jest we mnie zakochana, moja bezgraniczna miłość do niej jest odwzajemniona.

Byłem tak zatracony w swoich myślach nie zważając na  lekarza stojącego obok mnie.
Szybko wstałem otrzepując swoje spodnie.
- Witam jestem Dr. Stive Jobs. Przedstawił się. -Cassie Wilde to pańska rodzina. Zapytał.
- Nie, jestem jej chłopakiem. Czy wszystko z nią w porządku, jak ona się czuję.Odpowiedziałem po czym od razu zacząłem zadawać pytania.
- Przykro mi informacje możemy podawać tylko rodzinie Panny Wilde. Odchrząknął
- Jej mama i tata nie żyją,ja jestem jej jedyną rodziną . Odpowiedziałem defensywnie.
- To zmienia kolej rzeczy. Westchnął spoglądając na papiery które trzymał w rękach - Nie mam dobrych wieści, nie będę pana zwodził panie... .Zatrzymał się
 - Bieber, Justin Bieber. Przedstawiłem się.
Mężczyzna odchrząknął. - Więc, Panie Bieber, nie mam dobrych wieści, pańska dziewczyna straciła bardzo dużo krwi, po za tym trafiał do nas z 2-ma ranami postrzałowymi, w tym jedna rana postrzałowa brzucha ,była na tyle poważna , musieliśmy natychmiast operować, po za tym liczne siaki, złamane 3 żebra,przebita śledziona, rozcięta warga- łuk brwiowy, otwarta rana na głowie, wstrząs mózgu. Mógłbym wymieniać bez końca. Jeśli chodzi o jej stan,jest stabilna ,monitorujemy ją.
Jest na intensywnej terapii, Niestety rokowania nie są po jej stronie. Westchnął. - Jeśli wyjdzie z tego, istnieje możliwość że się nie obudzi. Jej mózg został uszkodzony, nie wiemy jak wielkie są te szkody. Musimy czekać. Spojrzał na mnie. - Proszę nie tracić nadziei, ona jest silną kobietą. Powiedział dając mi blady uśmiech.
Natłok informacji spowolnił moje myślenie, jej mózg jest uszkodzony,ale przecież może się zregenerować,prawda?  Ona jest silna ,nie może mnie opuścić. Nie,nie,nie ona wróci do mnie.
Przetarłem ręką czoło,po czym spojrzałem na lekarza. Miałem jeszcze tylko jedno pytanie:

-CZY  MOGĘ JĄ ZOBACZYĆ.?




_________________________________________________________________________

 ok.  pytaliście się czy ją zabił....
                                                        **
Jak zauważyliście rozdziały są dłuższe (jestem dumna sama z siebie haa )
Nie będę się rozpisywać, niech wasza wyobraźnia działa :D

Dziękuje za 33K wyświetleń, chociaż komentarzy jest mało, wiem że dużo osób czyta :)
Po prostu jesteście za leniwi aby zostawić komentarz ( przyznaje się ja też tak mam) ale wyświetlenia mówią same za siebie xD

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


24 września 2013

33. Chapter


Cassie POV

Nie wiem jak długo jestem w tym ciemnym, zimnym i śmierdzącym pomieszczeniu.
Jedyny źródłem światła był księżyc, jego blask przedostawał się przez szczeliny desek w oknie.
Próbowała się podnieść ale od razu tego pożałowałam,moja głowa pękała z bólu, momentalnie zakręciło mi się w głowie.
Zsunęłam się po ścianie upadając na kolana.
Czy ktoś mnie szuka? Czy zorientowali się że mnie nie ma? Kto mnie porwał i dla czego to zrobił?
Tyle pytań i żadnej odpowiedzi. Czy ktoś na prawdę mnie tak nienawidzi aby dopuścić się do czegoś takiego.

Nigdy bym nie pomyślała że mnie to spotka, bo przecież takie sytuacje zdarzają się tylko w filmach, prawda?
Pokręciłam głową i zaczęłam się śmiać z własnej głupoty, przecież ja właśnie jestem w takiej sytuacji i nic nie wskazuje na to że ktoś mnie uratuję.
Czuję że dzisiaj spotkam się z moimi rodzicami tam u góry, mam tylko nadzieję że na mnie czekają.
 Najbardziej będzie mi brakowało 2-ch osób, które kocham ponad wszystko.
Justina: Dobrego ,słodkiego kochanego,troskliwego i nie oszukujmy się z zabójczym uśmiechem i pięknym ciałem.
Justin będzie mi brakowało twoich pulchnych ust na moich, twojego ciepłego ciała  tulące moje, twojego głosu szepczącego mi do ucha, twojego głupiego poczucia humoru (na samą myśl uśmiechnęłam się do siebie) chyba nikt nigdy go nie zrozumie ale dzięki niemu mój dzień stawał się lepszy. Żałuję tylko jednego że nie pokazałam tobie jak bardzo cię kocham, jak bardzo jestem tobie wdzięczna za to że byłeś dla mnie w najtrudniejszych chwilach. Będzie mi ciebie brakowało, ale HEJ na pewno spotkamy się tam na górze,będę czekać na ciebie.
Madison: Spontaniczna,zawsze uśmiechnięta, doba siostra... najlepsza jaką mogła mieć. Chociaż nie jesteśmy spokrewnione, czułam niewidzialną więź między nami. Rozumiałyśmy się bez słów, zawsze wspierałyśmy się , dodawałyśmy sobie odwagi, miałyśmy te same marzenia i dążyłyśmy aby je spełnić,szłyśmy ramię w ramię prze trudności które napotykałyśmy. Razem tworzyłyśmy mieszankę wybuchową. Westchnęłam
Będzie mi ciebie brakowało,twoich wybuchów głupawki ,twoich krzyków i głupiego śmiechu który był zaraźliwy, twojej gorącej czekolady...nic się jej nie równa.
Do moich oczu zaczęły nabierać się łzy. Kocham Cię Madi! Jeśli mnie tu nie będzie,będę tam u góry patrzyła na ciebie, chroniła i w spierała. Nie będziesz mnie widziała ale zawszę będę przy tobie i przy Justinie.
Wytarłam spływające łzy z policzka.
 Musiałam się pożegnać,nie ma ich tu, wiem że mnie nie usłyszą, poczułam że muszę to zrobić. Czułam lekką ulgę, chociaż ból w sercu cały czas pozostał.
Jest tyle rzeczy które chciałam zrobić, zawsze twierdziłam że mam na to dużo czasu... oo ironio.
Teraz siedzę tu i czekam na śmierć.

Usłyszałam odgłos kroków, były coraz bliżej.
Spojrzałam w stronę drzwi czekając na to co ma się zaraz wydarzyć. Przełknęłam gule w gardle a moje ciało mimowolnie zaczęło się trzęś. Tak to już mój koniec, jestem tego pewna.
Zostałam oślepiona przez światło które wpadało do pomieszczenia przez otwarte drzwi.
Moje oczy musiały się przyzwyczaić ponieważ w pomieszczeniu panowała ciemność.
Za nic nie mogłam rozpoznać postaci stojącej w drzwiach.
- Widzę że się obudziłaś. Odezwał się tajemniczy człowiek. Ten głos,gdzieś już go słyszałam.
- Co ja tu robię. Zapytałam łamiącym się głosem. Mężczyzna podszedł bliżej,dzięki czemu mogłam się mu przyjrzeć.
- R-Randy?. Zapytałam z niedowierzaniem. - Dlaczego to robisz?. Szepnęłam.
Przykucnął koło mnie łapiąc za mój podbródek tak abym patrzała prosto na jego twarz, na której widniał jego ohydny uśmieszek.
- Mówiłem że mam zamiar dokończyć to, co zacząłem kilka miesięcy temu. Po czym gwałtownie szarpnął mnie za ramię tak abym wstała.
- P-proszę nie rób mi krzywdy. Załkałam, próbując oswobodzić swoje ramię z jego morderczego uścisku.
 - Oh, kochanie mam zamiar się z tobą zabawić. Mam zamiar cie pieprzyć aż stracisz przytomność,będę to robił w kółko i w kółko.  Zaśmiał się - A potem jak mi się znudzisz... Pomyślał przez chwilę - Będę cię torturował, jeszcze nie wiem dokładnie jak, ale nie martw się rozrywki nam nie zabraknie.Puścił mi oczko.NIE! NIE ! NIE!
Boże proszę cię jeśli tam jesteś, POMÓŻ MI!

Czym ja sobie na to zasłużyłam. To nie może się tak skończyć, nie chcę tracić swojego dziewictwa w ten sposób... nie chcę umierać w ten sposób.
- PROSZĘ NIE! Dam ci pieniądze,wszystko co chcesz, tylko nie rób mi krzywdy.Prosiłam.
Przycisnął mnie mocno do ściany,jego odrażający oddech uderzał w moją szyję.
- Nie będzie mi mówić co mam robić SUKO. Warknął - Nic nie zdoła mnie powstrzymać.
- Justin jest twoim przyjacielem,nic to dla ciebie nie znaczy? Zapytałam
 Uśmiechając się głupi pokręcił głową.
- Nie rozumiesz prawda? .Zapytał. - Udawałem jego przyjaciela,wszystko dla kasy i sławy kochanie.Ale kiedy zobaczyłem ciebie.... Oblizał swoje usta. - Będę miał ciebie pierwszy, nie masz pojęcia co mam zamiar z tobą zrobić a Justin nawet nie będzie podejrzewał swojego ''przyjaciela'', za bardzo wierzy w tą głupią przyjacielską wieź.
Patrzyłam w jego oczy i widziałam w nich złość,ciemność. Zero litości albo współczucia.
Nie mam zamiaru się poddać bez walki.
Moją uwagę przykuły drzwi które były cały czas otwarte, to byłam moja szansa.

Kiedy próbował mnie pocałować kopnęłam go w krocze i odepchnęłam po czym  zaczęłam biec w stronę drzwi
- Ty Suko. Warknął przez zaciśnięte zęby - To był błąd. Powiedział podnosząc się z podłogi.
Byłam już przy drzwiach kiedy zostałam pchnięta na podłogę. Siła pchnięcia była tak duża ,aż uderzyłam głową o betonowe podłoże.Byłam lekko oszołomiona,  zajęło mi  chwilę abym doszła do siebie. Kiedy to się już stało szybko wstałam próbując uciec jeszcze raz. Niestety na marne. Złapał mnie z szyję i po raz drugi przycisnął do ściany.
- A ty kurwa myślisz że gdzie idziesz?!. Wrzasnął prosto w moją twarz.- Jeśli tak wolisz się bawić. Dodał po czym z całej siły uderzył mnie pięścią w brzuch. Nie skończyło się tylko na jednym uderzeniu po 5-tym przestałam już liczyć. Bezwładna upadłam na podłogę,nie mając siły nawet płakać.
- Wstawaj KURWO jeszcze z tobą nie skończyłem. Wrzasnął.
Poczułam że zostaję pociągnięta za ramię do góry,a potem cios w twarz i kolejne uderzenia w brzuch i żebra. Przy ostatnim uderzeniu usłyszałam odgłos łamanej kości, ból przeszywający moje ciało był nie do opisania. Chciałam żeby to wszystko już się skończyło.
Rzucił mnie na podłogę po czym zaczął wyciągać coś z tylnej kieszeni spodni.
Przykucnął pokazując mi przy tym to co miał schowane.
Przełknęłam głośno ślinę, wiedząc że to już mój koniec.
- Widzisz,to jest mój najlepszy przyjaciel. Zaczął machać bronią przed moją twarzą. - Jeśli będziesz grzeczna,nie użyję go,chociaż bardzo mnie kusi.
Wolałam umrzeć niż być mu posłuszna i tak ma zamiar mnie zabić nie mam już nic do stracenia.
 - Pierdol się. Krzyknęłam po czym oplułam go.
 - To był twój kolein błąd. Powiedział  wycierając twarz. Wstał i skierował broń prosto na mnie. Zamknęłam oczy i czekałam na to co ma zamiar się stać. Usłyszałam odgłos wystrzału, poczułam ostry ból przeszywający moje  ramię.
Spojrzałam na swoje lewe ramię. Postrzelił mnie, ten psychopatyczny gnojek mnie postrzelił.
Z rany zaczęła sączyć się krew, ból był okropny ale nie dawałam mu tej satysfakcji.
Zebrałam resztę swoich sił aby wstać.
- Tylko na tyle cię stać?! Jesteś nic nie wartym gównem! Nikt cię nie chce! Wolę umrzeć niż się tobie oddać!
Idź do diabła!. Zaczęłam krzyczeć prosto w jego obrzydliwą twarz, przy tym ciężko oddychając.Wszystko w okół mnie  zaczęło się kręcić
- Pozdrów ode mnie swoich rodziców. Powiedział ,śmiejąc się.
Usłyszałam kolejny strzała a po tym widziałam tylko ciemność..


_____________________________________________________________________

Nic nie mam do dodania ...
Zostawiam to wam .
Do następnego!
Przepraszam za błędy!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
xx 

17 września 2013

13 września 2013

32. Chapter



Madison POV


Boje się o Cassie,  co ja gadam jestem przerażona i sfrustrowana bo nie wiem jak pomóc.
Nie mogę jej stracić, nie mogę żyć z myślą że jej może nie być obok mnie,kiedy jest mi smutno, kiedy potrzebuję jej rad.Jej promienny uśmiech , jej poczucie humoru, zawsze potrafiła mnie rozweselić. Gdybym mogła cofnąć czas, gdybym mogła przewidywać przyszłość i ocalić moja najlepszą przyjaciółkę. Boże nie pozwól aby jej się stał krzywda. Ona już dosyć w życiu wycierpiała.
Śmierć ojca,nagła śmierć matki, teraz to porwanie czym ona sobie na to zasłużyła? Czy jest jeszcze na tym świecie jakaś sprawiedliwość ,czy dobry człowiek nie zasługuje na szczęście?

Siedzę na  skórzanej sofie zamknięta we  własnym świecie,nie wiedząc co się wokół mnie dzieje tak jakbym była zamknięta w mydlanej bańce widzę jak Justin,Nick i reszta rozmawiają ale ich nie słyszę, czy ja oszalałam?
Czy macie czasami takie uczucie że chcecie coś zrobić ,tak bardzo tego pragniecie ale jakaś siła nie pozwala wam na to? Bo ja tak się czuję tylko to jest o dwa razy silniejsze.
Poczułam jak ciepłe łzy lecą po moim policzku ,ta bezradność zabija mnie od środka.
Nie mogę być przy Cassie teraz kiedy najbardziej na świecie mnie potrzebuje.



Justina POV



Przysięgam jeśli ona położy łapy na mojej dziewczynie zabiję go gołymi rękami.
Mój cały świat ,moja najjaśniejsza gwiazda,osoba która zawładnęła całym moim sercem jest w niebezpieczeństwie a to tylko i wyłącznie moja wina. Jestem idiotą który nie potrafi ochronić własną kobietę,
nie zasługuję na nią ,nie zasługuję na jej miłość ale jestem egoistą i nie potrafię z niej zrezygnować ,nie potrafię wyprzeć się tej miłości choćbym nie wiem jak próbował.
Ona tam na mnie czeka aż po nią przyjdę,czeka aż ją uratuję i nie spieprzę tego, nie tym razem.

- Justin, Justin. Z myśli wybił mnie głos Xaviera.
- Co jest? Odwróciłem się w jego stronę.
- Dzwoniłem do James'a, pamiętasz go. Zapytał
Tak jakbym mógł o nim zapomnieć. James Jonas lider gangu ''Black Angels''. Pewnie myślicie że kawał chuja z niego ,ale tu się mylicie.
Otóż James ze wszystkiego na świecie szanuję rodzinę tzn . rodzinną wieź. 
Jeśli musi zabić wroga robi to,nie ma skrupułów, jest bez litosny ,zimny.
Dla rodziny jest miękki i współczujący -tak jakby miał dwie osobowości.
Czego najbardziej  nienawidził to tego jak facet postępuje z kobietą.
Śmieszne co nie? Gangster który nie lubi jak mężczyzna traktuję kobietę jak szmatę. Ale tu jest właśnie haczyk jego matka została kiedyś zgwałcona wie przez co kobieta w takiej sytuacji przechodzi.
- Tak co z nim? Zapytałem, nie wiedzą co dokładnie chce mi powiedzieć i po co rozmawiał z James'em.
- Jak już mówiłem wcześniej gang się tu przeniósł z Kanady a James nadal jest liderem, więc wie gdzie jest ten opuszczony budynek bo on należy do niego,zapoznałem go z całą sytuacją i będzie tam na nas czekał. Dodał
- To na co czekamy. Warknąłem 
Każda minuta jest cenna, każda minuta oddala mnie od Cassie, chcę już trzymać moją dziewczynę w swoich ramionach, chcę czuć jej miękką skórę i jej słodki zapach.
Chwyciłem za kluczyki od mojego Rang Rovera i odwróciłem się w stronę chłopaków.
- Będziecie tak stać jak kołki czy ruszycie tyłki. Po czym podszedłem do Madison która siedziała na sofie o dziwo w ogóle się nie odzywała ,tak jakby była w innym świecie.
Usiadłem obok niej i potrząsłem nią aby się otrząsneła.

-Madison,Madison.Powtórzyłem - Potrząsnęła głową, po chwili spojrzała na mnie.
-C-co. Wyjąkała wycierając kolejną łzę z policzka.
- Zostajesz w domu, jedziemy po Cassie, wszystko będzie w porządku sprowadzę ją do domu.
- Nie Justin  jadę z wami, ja- ja nie mogę tu siedzieć bezczynnie i czekać,muszę tam być dla niej proszę pozwól mi z wami jechać proszę . Błagała a w oczach pojawił się kolejne łzy które kolejno zalewały jej czerwone policzki.
 Spojrzałem na chłopaków i z powrotem na blondynkę.
Przetarłem rękoma twarz po czym westchnąłem.
- Dobra ale siedzisz w samochodzie i pod żadnym pozorem z niego nie wychodzisz,rozumiesz?
Dziewczyna wstając z sofy pokiwała twierdząco głową.
Wszyscy skierowaliśmy się w stronę drzwi.
Cassie idę po ciebie.
  
Wszyscy siedzieli w milczeniu,nikt nie odważył się powiedzieć choć jedne słowo.
Podróż wlekła się jak popieprzony ślimak, bynajmniej tak to odczuwałem, chcę jak najszybciej być już na miejscu i dopaść tego sukinsyna którego uważałem za przyjaciela .

**45 min później**

W końcu na miejscu nie obchodzi mnie że wielokrotnie przekroczyłem prędkości i wielokrotnie  przejeżdżałem na czerwonym świetleć,liczy się czas a czas to Cassie.

Tak jak Powiedział Xavier James czeka na nas przy starym budynku, oparty o swojego czarnego pickup'a.
Wziąłem głęboki oddech, spojrzeliśmy wszyscy na siebie po czym wyszliśmy z samochodu.
Jonas wyszedł nam na przeciw z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Miło was widzieć chłopcy. Odezwał się spoglądając na mnie i na Xaviera.
Po chwili chwycił nas w niedźwiedzim uścisku, serio koleś? Już nie mam 15 lat.
Odsunął się i spojrzał na mnie.
- Co jest młody. Kiwnął głową.
- James dobrze wiesz co jest ,gdzie jest ten kutas ma moją dziewczynę. Warknąłem
Zacząłem się niecierpliwić tak jak powiedziałem ''czas to Cassie''.
- Słuchaj Justin nie mam nic w spólnego z porwaniem twojej dziewczyny serio, nie wiem co wstąpiło w tego dzieciaka,mamy przez niego przesrane u policji . Dzisiaj przerwał granicę, biorąc niewinną dziewczynę która jakby nie patrzeć należy do rodziny bo jest twoją kobietą mimo że nie jesteś już w naszej drużynie cały czas jesteś dla mnie rodziną tak samo ty Xavier. Spojrzał na chłopaka.- Randy jest wypisany z niej na dobre ,nie toleruję niesubordynacji, nie lubię bezmyślności a najbardziej nienawidzę braku szacunku. Dodał
Wypisanie z rodziny oznacza śmierć, każdy kto był w gangu to wie , jego chwile są policzone.
Spojrzałem na stary opuszczony budynek. Był 3 piętrowy ,okna był zabite dechami, a ze ścian sypał się tynk.
- Ilu ich tam jest . Zapytałem nie owijają w bawełnę. Odraz dostałem odpowiedź
- 4 razem z Randy'm. Wiedziałem że będzie ze swoimi przydupasami, śmieszne teraz to dopiero dostrzegłem jaka z niego gnida.Kurwa a ja nazywałem go swoim przyjacielem.
- Słuchaj dzieciaku, ja idę pierwszy mam broń ,nie może nic się tobie stać pop star. Powiedział po czym mrugnął do mnie. Serio mrugnąłeś do mnie? Co tu kurwa jakiś kiepski film?. 'Justin uspokój się niedługo się to skończy a James się tylko z tobą droczy'. Ugh 
 Weszliśmy wszyscy do budynku pozostawiając Madison w samochodzie.

Reszta potoczyła się bardzo szybko, to co zobaczyłem złamało moje serce...


                                                                      **** 

Co zobaczył Justin?

________________________________________________________________

Bardzoooooo przepraszam że nie dawałam tak długo rozdziału ale stwierdziłam że odpocznę  od pisania. Wiem że te ostatnie nie były najlepsze :/
Mam nadzieję że jeszcze ktoś czyta i czekał z niecierpliwością na nowy rozdział.

Jakie wrażenia po przeczytaniu ?

Czytasz = komentujesz
( wiecie że motywujecie mnie do pisania! Nie? to teraz już wiecie ) :D

Buziaki i do następnego!
P.S
Przepraszam za błędy!!

24 lipca 2013

31. Chapter


Justina POV


Wszyscy wróciliśmy do mojego domu. Każdy z nas był podenerwowany i przerażony.
Madison cały czas płakała ,Nick nie robił dobrej roboty po nie potrafił jej uciszyć,a ja nie mogłem wziąć do kupy wszystkich swoich myśli i zająć się poszukiwaniem Cassie.
Jaki ja bylem głupi i ślepy...po tym co usłyszałem od Montany wszystko nabierało sensu.
Randy Ramirez za to co chciałeś zrobić mojej dziewczynie znajdę cię i zabije.
Zacisnąłem pieść ,uderzyłem nią w ścianę chcąc wyładować swoją złość, szlak nawet to nie pomaga.
Mój gniew tylko wzrósł.
'Justin myśl,kto może tobie pomóc' odezwał się głos w moje głowie.
Po krótkiej chwili wpadłem na pomysł. Xavier Ronso stary znajomy od czasu gdzie razem byliśmy w .... w szczegóły nie będę wchodził.
Tak mam swój mały sekret o którym prawie nikt nie wie.
Zanim zostałem sławny, mieszkałem w Kanadzie i byłem w tamtejszym gangu dlaczego? Nie wiem może dla zabicia czasu i dla pieniędzy które były potrzebne mojej rodzinie.
Czy byłem niebezpieczny? Tak. Czy nadal jestem niebezpieczny? To zależy.
Staje się niebezpieczny dla tych co zagrażają osobą które kocham .
Więc odpowiedź brzmi jestem niebezpieczny jak diabli.
Ta część mnie była uśpiona przez ponad 4 lata, kiedy przeprowadziłem się do LA i zacząłem karierę muzyczną, teraz jak na to patrze wydaje się to śmieszne...gdzie chłopak z gangu jest teraz gwiazdą.
Never say never prawda?!
Wracając do Ronso, on też już nie jest w gangu jak to powiedział  ''chcę zmienić swoje życie na lepsze'' miał dosyć bycia ''bad boy'em'' i miał po wyżej dziurek w nosie Ramireza, nigdy za sobą nie przepadali .
Chwyciłem za swojego białego Iphona w celu sprawdzenia listy kontaktów, z nadzieją że mam jego numer.
Kurwa. Jest!' Dzięki ci Boże'. W duchu podziękowałem
Nadusiłem zieloną słuchawkę, przyłożyłem telefon do ucha oczekując na sygnał.
Odbierz ,odbierz ...powtarzałem do siebie.
- Hallo. Po drugiej stronie odezwał się kobiecy głos. Byłem lekko zdezorientowany . Podrapałem się po karku ,nie wiedząc co powiedzieć.
- Um... czy to jest numer Xaviera Ronso? Zapytałem nie pewnie.
- Tak chwileczkę,już go daję do telefonu. Po chwili usłyszałem znajomy głos.
-Słucham.
-Hej tu Justin.
-Jaki Justin? No świetnie, brakowało mi tego żeby mnie nie pamiętał (wyczuwacie sarkazm).
- Um.. Justin Bieber? Powiedziałem to w formie pytania,sam nie wiem dlaczego.
- Hej Bro. Kopę lat. Entuzjastycznie krzyknął  głos po drugie stronie.
- Tak, tak trochę czasu minęło. Odchrząknąłem
- Coś się stało że się odezwałeś? Zapytał.
Lubiłem w nim to że nie owijał w bawełnę. Będąc w gangu zawsze mogłem na niego liczyć, teraz się dziwię dlaczego on nie był jednym z moich najlepszych przyjaciół.
- W sumie to tak. Westchnąłem.
- Co jest?
- Musisz mi pomóc kogoś znaleźć .
- Wiesz że już nie jestem w gangu. Westchnął - Skończyłem z tym Justin.
- Wiem, ale tu chodzi o kogoś ,kogo kocham . Odpowiedziałem.
- Bieber masz dziewczynę?! Myślałem że po akcji z Jessie dałeś sobie spokój z laskami. Zaśmiał się.
Kurwa mi nie było do śmiechy na myśl o tej dziwce aż krew we mnie wrze.
- Tak mam, jest inna od reszty dziewczyn i została porwana. Byłem poirytowany, dlaczego on musi być taką cipką.

- Sorry stary nie wiedziałem, jak mogę tobie pomóc?
- Potrzebuję sprzęt do namierzania ,masz go? Mam zamiar namierzyć telefon Cassie.
- Rozumiem że Cassie to ta twoja dziewczyna? Zapytał 
- Tak . Czułem że moja cierpliwość po woli się kończy
- Mam, słuchaj daj mi 20 min i będę z nim u ciebie. Obiecuję stary znajdziemy ją. Z tym się rozłączyłem i niecierpliwie czekałem aż się pojawi.

* 20 min później *

Po przedstawieniu mu całej sytuacji ,zaczęliśmy w końcu działać.
Ronso dowiedział się o Randym i o tym co chciał zrobić mojej dziewczynie.
Tak chuj próbował ją zgwałcić,dokładnie 8 miesięcy temu na imprezie. Cassie dopiero co dołączyła do ekipy, świętowali jej pierwszy występ, a ja nie mogłem tam być. Madison potrafi być irytująca ale dziękuję że pojawiła się wtedy w porę i nic się nie stało Cass.
Teraz wiem dlaczego Cassie bała się bliskości ze mną,obawiała się że ją skrzywdzę .
Jestem kompletnym kretynem że wcześniej tego nie zauważyłem.

- Justin podaj mi jej numer. Z moich myśli wybił mnie głos Xaviera .Wyciągnąłem telefon z lewej kieszeni moich Jeansów i podałem mu go.
- Dobra. Przetarł ręce.- teraz módlmy się  żeby miała włączony telefon, wtedy szybko ją znajdziemy. Powiedział.
Chodziłem z miejsca w miejsce,to czekanie mnie wykańcza. Chcę już trzymać moją dziewczynę w swoich ramionach.


* 10 min później *

- Mam ją. Krzyknął Ronso po czym dodał - Ten kto ją porwał to kompletny idiota, nie wyłączył jej telefony. Pokręcił głową.
Spojrzałem na niego ,wiedziałem że nie mówi mi wszystkiego.
- Ronso coś jeszcze? Zapytałem 
- Tak, i to się tobie nie spodoba. Powiedział spoglądając na mnie.
- Co jest mów. Ponaglałem go.
- Ona jest w opuszczonym budynku jakieś 15 km stąd ,ale to nie wszystko. Zrobił pauzę.
- Kurwa mów, bo zaraz zwariuję. 
Wziął głęboki oddech. Ten budynek należy do 'Black Angels'  gangu ,do którego należeliśmy ,musieli się tu przenieść, Randy Ramirez nadal w nim jest . Moje serce przyśpieszyło.
- Wiedziałem kurwa ,po prostu wiedziałem ,zabije chuja jeśli spadnie choć jeden włos z głowy Cassie. Krzyczałem.
- Justin uspokój się ,nie mamy na to czasu. Musimy ratować Cass. Po tym jak cały czas była cicho odezwała się Madison, całkiem zapomniałem że tu jest. Cholera jeśli powie Cassie o moim sekrecie.
W dupie, najważniejsze jest teraz żeby ją uratować...

___________________________________________________________

Rozdział z perspektywy Justina.
 Słodki Justin staje się niebezpieczny... ktoś obudził bestię :D
Co się dzieje z Cassie ,czy jest cała i zdrowa?! :o

**************************************
 Musiałam skrócić rozdział bo był zaaaa długi :/
Za bardzo się rozpisałam :D
Pojawiła się nowa postać.
W następny rozdziale również pojawi się kolejna 2 postacie.
 >> Klik <<
Więc mam dobrą i zła wiadomość
zacznę od złej:
 Powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania .
Dobra:
Myślę o tym aby zrobić sequel to niego :D
Dajcie znać czy chcecie kontynuacje :)
możecie polecić moje opowiadanie znajomym jeśli chcecie :D
______________________________________________________________
 Zapraszam na świetne tłumaczenie JBFF The End Of Innocence

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


18 lipca 2013

#2 Zwiastun



Mam nadzieję że wam się nowy zwiastun podoba:)
Jestem cały czas w trakcie pisania rozdziału.
Nie możecie już się doczekać?!
Jestem podekscytowana 31 rozdziałem ,bo jest dla mnie wyzwaniem, jeszcze nie pisałam takiego długiego :D
Na razie nie planuje zakończyć to opowiadanie,mam nadzięję że będe miała coraz większe grono czytelników :)
xx ♥
Much love!

16 lipca 2013

To nie jest rozdział!

Hej
Na wstępie chciałam podziękować za 19K wyświetleń!! Jesteście najlepsi!!!
Jest kilka spraw:
Po pierwsze:
Chciałabym żeby pod tym postem podpisały się osoby które na prawdę czytają moje opowiadanie, 19K wyświetleń ... samo się  nie nabija :P
Na prawdę wasze komentarze mnie motywują żebym była coraz lepsza w pisaniu :)
Po drugie:
chciałabym dawać sneak peek rozdziału tak jak daje dziewczyna która pisze Danger'a. Dajcie mi znać czy pomysł wam się podoba
Po trzecie:
Pracuje nad nowym rozdziałem i mogę obiecać że będzie długi :)

w najbliższych rozdziałach będzie się działo!!! (Nowe postacie)
 Po czwarte:
Nie informuje na tt. Przepraszam ale nie chcę spamować innym :/
Nie każdy jest z tego zadowolony.
Możecie mnie Follow na TT :)
Tam będę dawała linka do nowego rozdziału :*

Liczę na was!!!!
Much Love!!!! ♥