04 maja 2013

27. Chapter

 
Cassie punkt widzenia :

Po nocy u Justina wróciłam do mieszkania Madison,było dosyć wcześnie,weszłam po cichy żeby jej nie obudzić.Zamknęłam drzwi i usiadłam na sofie w salonie. 
Czułam że zaraz padnę ze zmęczenia,czemu? Bo nie mogłam spać całą noc,gdy zamykałam oczy ukazywał mi się obraz z przed kilku miesięcy,to gówno znowu do mnie wróciło i nie chciało odejść a to za sprawom jednej osoby,jednej gównianej osoby i jednej gównianej chwili.
Dlaczego złe rzeczy przytrafiają się właśnie mi?
Przecież nikogo nie zabiłam,jestem dobrym człowiekiem, nic nigdy nie ukradłam,pomagałam innym, byłam miła i nadal jestem. Mówi się że dobre uczynki są nagradzane że dobro do ciebie wraca z podwojoną siłą.
Ups.. no cóż nie w moim przypadku, śmieszne ale jest na odwrót...za dobre uczynki spotykają mnie złe rzeczy.
Mam wyliczać? okay!
Po pierwsze- Miałam chłopaka który zdradził mnie z moją kuzynką. Po drugie- zmarł mój ojciec kiedy go najbardziej potrzebowałam. Po trzecie- Niedawno straciłam moją najukochańszą mamusie - byłyśmy jak siostry, to może wydawać się śmieszne ale tak było.Nigdy mnie nie oceniała,zawsze mogłam na nią liczyć,mówiła że zasługuję na szczęście bo jestem dobra( przykro mi mamo że się nie doczekałaś).
Po czwarte - Randy... na samo jego imię mam ruchy wymiotne. Nie wiedziałam że drugi człowiek może tak działać na drugą osobę. To co czułam w tym momencie można opisać jako szaleństwo mordu...nienawidzę go,obrzydza mnie jego widok, tacy ludzie nie powinni chodzić po ziemi...nie powinni istnieć!
Niech Bóg mnie u kara za te słowa i myśli..mam to gdzieś nie żałuje ich. Taka jest prawda złych ludzi powinna spotykać kara ale tak nie jest,bez karnie sobie chodzi po świecie... i gdzie tu sprawiedliwość?!!

Z moich myśli wybiło mnie dźwięku szurania kapci o podłogę,odwróciłam się i napotkałam zaspany wzrok mojej przyjaciółki.
- Hej Cassie. Ziewnęła po czym się przeciągnęła.- O której wróciłaś?
-Nie dawno. Odpowiedziałam uśmiechając się,chciałam ukryć mój ból i strach,jednak przed Madi nic się nie da ukryć od razu to zauważyła.
-Co się dzieje?Wyglądasz jakbyś nie spała całą noc. Usiadła obok mnie patrząc prosto w moje oczy...Jezu jej wzrok przeszywał mnie na wylot.
- Bo nie spałam.Spuściłam głowę i głośno westchnęłam.
- Coś cię trapi ,widzę to.Spojrzałam na przyjaciółkę i zaczęłam się zastanawiać czy jej powiedzieć kto jest powodem mojego niepokoju. Nie ma sensu przed nią tego ukrywać.
Wzięłam głęboki oddech,po woli wypuściłam powietrze.
- Wiesz że dzisiaj jest impreza u Fredo?Oblizałam usta które momentalnie zrobiły się suche.
- Tak wiem,to jest to czym się martwisz?Położyła rękę na moje ramie uśmiechając się.
Jej uśmiech zawsze był promienny i zaraźliwy.
- Nie,powodem jest osoba która ma się tam pojawić. Na samą myśl przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
-Cassie kto ma tam być?Spojrzała na mnie z niepokojem.Po chwili wstała.
-Randy.Spojrzałam na Madison,jej reakcja była taka jak myślałam. Na sam dziwię jego imienia przyjaciółka zacisnęła szczękę a jej oczach było widać złość i gniew.
- Co!!! Ten chuj ma tam być?! Kto go kurwa zaprosił,to oni nie wiedzą co on tobie...Nie dokończyła widząc spływające łzy po moim policzku.
- Cassie nie chciałam wspominać tego,przepraszam ale on zasługuje na karę.Westchnęła i z powrotem osiadła obok mnie.
- Wiem. Tylko to byłam w stanie powiedzieć.
Przyjaciółka mocno mnie przytuliła,chwilę potem usłyszałam jej szept:
-Powinnaś powiedzieć Justinowi,on musi się dowiedzieć.Jej słowa przez chwilę odbijały się w mojej głowie.
-Oszalałaś?! On mi nie uwierzy,Randy to jego "Przyjaciel" mówiąc przyjaciel zrobiłam w powietrzu cudzysłowie- Myślisz że nie myślałam o tym.
Spojrzałam na przyjaciółkę z załzawionymi oczami.
- Ale on się musi dowiedzieć Cassie, czy ty tego nie rozumiesz ? Powinien trzymać cie z dala od niego to jest jego zadanie jak chłopak musi cię chronić przed niebezpieczeństwem. Choler czy ona zawsze musi mieć rację,ale ja nie byłam gotowa aby mu o tym powiedzieć.
Po długiej ciszy odezwałam się do przyjaciółki:
- Madison?
-Tak.
-Przyjdziesz na imprezę dzisiaj?Spojrzałam na nią.
- Tak przyjdę z Nickem , będę miała oko na tego nic nie wartego kutasa,niech się do ciebie zbliży a urwę mu jaja gołą ręką!
 W tym momencie obie wybuchłyśmy śmiechem chociaż nie było nam w ogóle do śmiechu.


Impreza zbliżała się nieubłaganie, po rozmowie z Madison poczułam się trochę lepiej,mimo to myśl o Randym wywoływał-ły u mnie zawrót głowy...bałam się i to cholernie!
Zaczęłyśmy się szykować.
Madison ubrała małą czarną a raczej mała niebieską.Jej sukienka mieniła się w świetle,do tego ubrała niebieskie szpilki z cekinami ,włosy lekko spięte w kok. Wyglądała pięknie z resztą ona zawsze tak wygląda.
Ja ubrałam czarną sukienkę która sięgała lekko do kolan,idealnie dopasowana w tali ,do tego czarne mieniące się szpilki,włosy miałam ułożone w artystyczny nieład plus lekki makijaż..nie lubiłam się malować.
Siedziałyśmy w salonie i czekałyśmy na przyjazd chłopaków.

Ze stres i nerwów nieświadomie zaczęłam stukać szpilkami o podłogę. Uświadomiłam to sobie dopiero kiedy Madison złapała mnie za kolano uspakajając tym je.
-Przepraszam Madison
- Spoko siostro,będę przy tobie. Uśmiechnęła się do mnie.
Po chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi,podbiegłam i je otworzyłam.
Moim oczom ukazał się Justin i Nick.
Justin miał na sobie białą koszulkę z wycięcie w literze 'V' na to czarna marynarkę,czarne spodnie lekko ukazujące jego bokserki i czarne buty SUPRY.
Nick miał na sobie granatową koszulę, górne guziki od niej miał odpięte, do tego czarne spodnie i czerwone buty oczywiście też SUPRY.
- WoW Cassie!! Wyglądasz...WoW. Justin zmierzył mnie od góry do dołu,przygryzając swoją dolną wargę.
Jezu dlaczego on musi wyglądać tak niesamowicie gorąco jak to robi...momentalnie poczułam motylki w brzuch a moje policzki zalał rumieniec.
-Hej chłopaki. Przywitałam się wpuszczając ich do środka.
Justin momentalnie objął mnie w pasie przyciągając do siebie po czym złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Hej,hej przestańcie nie jesteście tutaj sami. Odezwał się Nick- Możecie to robić jak nas nie będzie. Uśmiechnął się do mnie .Justin pokazał mu język po czym pocałował mnie w policzek.
-Idziemy? Szepnął mi do ucha.
-Tak.Uśmiechnęłam się do niego. A w moim brzuchu wszystko zaczęło się boleśnie przewracać.


Staliśmy przed domem Alfredo.
CZAS ZACZĄĆ ROBIĆ DOBRĄ MINĘ DO ZŁEJ GRY. Boże do pomóż!!


*****************************
OMG!!!!
Co się dzieje?
O co chodzi z Randym?
Jesteście ciekawi?

Rozdział długi....podoba się?! :)
Mam nadzieję że komentarzy będzie więcej ,lubię czytać wasze opinie :)
Dzięki za 7,5K wyświetleń jesteście kochani!!!!
Nie wiem kiedy dodam następny rozdział ;(
Biorę udział w konkursie na fusic <<< Bardzo bym prosiła o pomoc i o Like :*
Kocham was!!!!
Czytasz =Komentujesz :P
mój twitter możecie do mnie pisać!


6 komentarzy:

  1. Cholera .! Ale zarąbiste .! Czekam na nstępny . POZDRO .! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział . Czekam juz na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiaaaaam!
    Dodaj następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. DODAJ DODAJ DODAJ! <3
    JEJCIU !!! MAM WRAŻENIE, ŻE ŻYJE TYM OPOWIADANIEM

    OdpowiedzUsuń
  5. WoW... przeczytalam ten caly blog jednym tchem... kocham <3 czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń