13 września 2013

32. Chapter



Madison POV


Boje się o Cassie,  co ja gadam jestem przerażona i sfrustrowana bo nie wiem jak pomóc.
Nie mogę jej stracić, nie mogę żyć z myślą że jej może nie być obok mnie,kiedy jest mi smutno, kiedy potrzebuję jej rad.Jej promienny uśmiech , jej poczucie humoru, zawsze potrafiła mnie rozweselić. Gdybym mogła cofnąć czas, gdybym mogła przewidywać przyszłość i ocalić moja najlepszą przyjaciółkę. Boże nie pozwól aby jej się stał krzywda. Ona już dosyć w życiu wycierpiała.
Śmierć ojca,nagła śmierć matki, teraz to porwanie czym ona sobie na to zasłużyła? Czy jest jeszcze na tym świecie jakaś sprawiedliwość ,czy dobry człowiek nie zasługuje na szczęście?

Siedzę na  skórzanej sofie zamknięta we  własnym świecie,nie wiedząc co się wokół mnie dzieje tak jakbym była zamknięta w mydlanej bańce widzę jak Justin,Nick i reszta rozmawiają ale ich nie słyszę, czy ja oszalałam?
Czy macie czasami takie uczucie że chcecie coś zrobić ,tak bardzo tego pragniecie ale jakaś siła nie pozwala wam na to? Bo ja tak się czuję tylko to jest o dwa razy silniejsze.
Poczułam jak ciepłe łzy lecą po moim policzku ,ta bezradność zabija mnie od środka.
Nie mogę być przy Cassie teraz kiedy najbardziej na świecie mnie potrzebuje.



Justina POV



Przysięgam jeśli ona położy łapy na mojej dziewczynie zabiję go gołymi rękami.
Mój cały świat ,moja najjaśniejsza gwiazda,osoba która zawładnęła całym moim sercem jest w niebezpieczeństwie a to tylko i wyłącznie moja wina. Jestem idiotą który nie potrafi ochronić własną kobietę,
nie zasługuję na nią ,nie zasługuję na jej miłość ale jestem egoistą i nie potrafię z niej zrezygnować ,nie potrafię wyprzeć się tej miłości choćbym nie wiem jak próbował.
Ona tam na mnie czeka aż po nią przyjdę,czeka aż ją uratuję i nie spieprzę tego, nie tym razem.

- Justin, Justin. Z myśli wybił mnie głos Xaviera.
- Co jest? Odwróciłem się w jego stronę.
- Dzwoniłem do James'a, pamiętasz go. Zapytał
Tak jakbym mógł o nim zapomnieć. James Jonas lider gangu ''Black Angels''. Pewnie myślicie że kawał chuja z niego ,ale tu się mylicie.
Otóż James ze wszystkiego na świecie szanuję rodzinę tzn . rodzinną wieź. 
Jeśli musi zabić wroga robi to,nie ma skrupułów, jest bez litosny ,zimny.
Dla rodziny jest miękki i współczujący -tak jakby miał dwie osobowości.
Czego najbardziej  nienawidził to tego jak facet postępuje z kobietą.
Śmieszne co nie? Gangster który nie lubi jak mężczyzna traktuję kobietę jak szmatę. Ale tu jest właśnie haczyk jego matka została kiedyś zgwałcona wie przez co kobieta w takiej sytuacji przechodzi.
- Tak co z nim? Zapytałem, nie wiedzą co dokładnie chce mi powiedzieć i po co rozmawiał z James'em.
- Jak już mówiłem wcześniej gang się tu przeniósł z Kanady a James nadal jest liderem, więc wie gdzie jest ten opuszczony budynek bo on należy do niego,zapoznałem go z całą sytuacją i będzie tam na nas czekał. Dodał
- To na co czekamy. Warknąłem 
Każda minuta jest cenna, każda minuta oddala mnie od Cassie, chcę już trzymać moją dziewczynę w swoich ramionach, chcę czuć jej miękką skórę i jej słodki zapach.
Chwyciłem za kluczyki od mojego Rang Rovera i odwróciłem się w stronę chłopaków.
- Będziecie tak stać jak kołki czy ruszycie tyłki. Po czym podszedłem do Madison która siedziała na sofie o dziwo w ogóle się nie odzywała ,tak jakby była w innym świecie.
Usiadłem obok niej i potrząsłem nią aby się otrząsneła.

-Madison,Madison.Powtórzyłem - Potrząsnęła głową, po chwili spojrzała na mnie.
-C-co. Wyjąkała wycierając kolejną łzę z policzka.
- Zostajesz w domu, jedziemy po Cassie, wszystko będzie w porządku sprowadzę ją do domu.
- Nie Justin  jadę z wami, ja- ja nie mogę tu siedzieć bezczynnie i czekać,muszę tam być dla niej proszę pozwól mi z wami jechać proszę . Błagała a w oczach pojawił się kolejne łzy które kolejno zalewały jej czerwone policzki.
 Spojrzałem na chłopaków i z powrotem na blondynkę.
Przetarłem rękoma twarz po czym westchnąłem.
- Dobra ale siedzisz w samochodzie i pod żadnym pozorem z niego nie wychodzisz,rozumiesz?
Dziewczyna wstając z sofy pokiwała twierdząco głową.
Wszyscy skierowaliśmy się w stronę drzwi.
Cassie idę po ciebie.
  
Wszyscy siedzieli w milczeniu,nikt nie odważył się powiedzieć choć jedne słowo.
Podróż wlekła się jak popieprzony ślimak, bynajmniej tak to odczuwałem, chcę jak najszybciej być już na miejscu i dopaść tego sukinsyna którego uważałem za przyjaciela .

**45 min później**

W końcu na miejscu nie obchodzi mnie że wielokrotnie przekroczyłem prędkości i wielokrotnie  przejeżdżałem na czerwonym świetleć,liczy się czas a czas to Cassie.

Tak jak Powiedział Xavier James czeka na nas przy starym budynku, oparty o swojego czarnego pickup'a.
Wziąłem głęboki oddech, spojrzeliśmy wszyscy na siebie po czym wyszliśmy z samochodu.
Jonas wyszedł nam na przeciw z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Miło was widzieć chłopcy. Odezwał się spoglądając na mnie i na Xaviera.
Po chwili chwycił nas w niedźwiedzim uścisku, serio koleś? Już nie mam 15 lat.
Odsunął się i spojrzał na mnie.
- Co jest młody. Kiwnął głową.
- James dobrze wiesz co jest ,gdzie jest ten kutas ma moją dziewczynę. Warknąłem
Zacząłem się niecierpliwić tak jak powiedziałem ''czas to Cassie''.
- Słuchaj Justin nie mam nic w spólnego z porwaniem twojej dziewczyny serio, nie wiem co wstąpiło w tego dzieciaka,mamy przez niego przesrane u policji . Dzisiaj przerwał granicę, biorąc niewinną dziewczynę która jakby nie patrzeć należy do rodziny bo jest twoją kobietą mimo że nie jesteś już w naszej drużynie cały czas jesteś dla mnie rodziną tak samo ty Xavier. Spojrzał na chłopaka.- Randy jest wypisany z niej na dobre ,nie toleruję niesubordynacji, nie lubię bezmyślności a najbardziej nienawidzę braku szacunku. Dodał
Wypisanie z rodziny oznacza śmierć, każdy kto był w gangu to wie , jego chwile są policzone.
Spojrzałem na stary opuszczony budynek. Był 3 piętrowy ,okna był zabite dechami, a ze ścian sypał się tynk.
- Ilu ich tam jest . Zapytałem nie owijają w bawełnę. Odraz dostałem odpowiedź
- 4 razem z Randy'm. Wiedziałem że będzie ze swoimi przydupasami, śmieszne teraz to dopiero dostrzegłem jaka z niego gnida.Kurwa a ja nazywałem go swoim przyjacielem.
- Słuchaj dzieciaku, ja idę pierwszy mam broń ,nie może nic się tobie stać pop star. Powiedział po czym mrugnął do mnie. Serio mrugnąłeś do mnie? Co tu kurwa jakiś kiepski film?. 'Justin uspokój się niedługo się to skończy a James się tylko z tobą droczy'. Ugh 
 Weszliśmy wszyscy do budynku pozostawiając Madison w samochodzie.

Reszta potoczyła się bardzo szybko, to co zobaczyłem złamało moje serce...


                                                                      **** 

Co zobaczył Justin?

________________________________________________________________

Bardzoooooo przepraszam że nie dawałam tak długo rozdziału ale stwierdziłam że odpocznę  od pisania. Wiem że te ostatnie nie były najlepsze :/
Mam nadzieję że jeszcze ktoś czyta i czekał z niecierpliwością na nowy rozdział.

Jakie wrażenia po przeczytaniu ?

Czytasz = komentujesz
( wiecie że motywujecie mnie do pisania! Nie? to teraz już wiecie ) :D

Buziaki i do następnego!
P.S
Przepraszam za błędy!!

4 komentarze:

  1. Rozdział taki sobie, za dużo się nie dzieje. Mam nadzieję, że teraz nn będą pojawiały się regularnie.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial do konca nie powala ale sie i tak ciesze ze jest dodany tylko szkoda , ze tak pozno no ale mam nadzieje ze teraz nn beda pojawialy sie szybko :)
    Kocham to i czekam na nn loffki <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super <333 czekamy na nn *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. swietny czekam nn ;*

    OdpowiedzUsuń