28 września 2013

34. Chapter


No One POV


Wszyscy siedzieli na szpitalnym korytarzu czekając na wieści o Cassie Wilde.
Ta noc zostanie w pamięci każdego z osobna.
Madison Montana, nigdy nie zapomni tego dnia, zostanie wyryty w jej głowie na zawsze. Widok jej przyjaciółki, przytłoczył ją tak bardzo,chciała krzyczeć ile sił w płucach, chciała żeby Bóg ją ocalił,była warta tego,gdyby mogła zamieniłaby się miejscami z brunetką zrobiła by to bez wahania.
Nic nie może zrekompensować bólu który towarzyszy jej od chwili w której Cassie została porwana,nic nie może się równać z bólem który przeszła jej przyjaciółka, zostało jej tylko jedno... gorliwie modlić się do Boga aby oddał ją z powrotem.
Justin Bieber, światowej sławy muzyk, to co dzieje się w jego głowie nikt nie chce nawet wiedzieć, zatraca się w bólu,który dusi go tak bardzo że nie może oddycha,bólu który rozrywa jego klatkę piersiową.
Gdyby tamtej nocy wybiegł za nią od razu, nic by się nie wydarzyło. Jego miłość byłaby cała i zdrowa, siedzieliby pewnie w domu i oglądali jakąś komedię romantyczną... Cassie zawsze je uwielbiała.
Szatynowi napłynęły łzy do oczu ,pierwszy raz tego wieczoru pozwoli na to by jego emocje wyszły, pierwszy raz jest w kimś bezgranicznie zakochany, po raz pierwszy zdał sobie sprawę że może stracić tą miłość na zawszę i bezpowrotnie.
Nick , Xavier i James, nie potrafili dobrać słów tak aby wesprzeć brązowookiego , bo żadne słowa nie uśmierzą bólu, żadne słowa nie sprowadzą ją z powrotem. Tego wieczoru każdy z nich zrozumiał aby cieszyć się chwilą ze swoją ukochaną, bo nie wiadomo która będzie ostatnią.
Co chwilę spoglądali na szatyna siedzącego na podłodze z głową schowaną między kolanami.
Przez ciszę która panowała między nimi, mogli usłyszeć szloch 22-latka.
Ronso po raz pierwszy widział Biebera w takim stanie. Pomyślał o swojej narzeczonej która jest w 7 miesiącu ciąży, nie chciał nawet myśleć co by zrobiły gdyby to on był w takiej sytuacji. Co by zrobił gdyby jego kobieta została porwana ,brutalnie pobita... prawie martwa.Nawet nie chciał myśleć o tym aby była postrzelona, na samą myśl o tym aż gotowało się w nim.
Jedynie może sobie wyobrazić ból który przechodzi jego stary przyjaciel. Bo żaden ból nie równa się z bólem utraty ukochanej.


Justin POV

Jak to się mogło stać?. Nie powinno mnie tu być, nikogo z nas.
Cassie powinna teraz leżeć w łóżku, przytulona do mnie. Chce czuć jej ciepłe ciało, chce usłyszeć jej głos, jej piękny chichot, który jest melodią dla moich uszu. Chcę móc powiedzieć że ją Kocham, poszedłbym dla niej na koniec świata i jeszcze dalej, niech Bóg da mi tą szansę.

Jest już nowy dzień a ja nadal nie mam wieści o Cassie ..to dobrze czy źle?. Wszyscy jesteśmy zmęczeni tym czekaniem,chcę móc ją zobaczyć, pocałować. Tak bardzo mi jej brakuje.
Gdy zamykam oczy widzę sceny z wczoraj... nigdy tego nie zapomnę, widok Cass leżącej w kałuż krwi,jej ciało zmasakrowane przez tego skurwiela. Próbowałem o tym nie myśleć ale to za każdym razem wraca.
Zastępowałem te myśli dobrymi chwilami które spędziliśmy ale nawet to nie pomaga.
Odzyskałem ja po to aby ją po chwili stracić, jaki to ma sens... żaden.
Nie dopuszczam do siebie wiadomości że ona może przegra tą walkę, nasza miłość jest silna, przezwycięży wszystko,bo miłość zawsze zwycięża na końcu.
- Justin idziemy na dół do kawiarni chcesz coś. Z myśli wybił mnie głos Madison. Podniosłem głowę i spojrzałem na blondynkę.
Miała podpuchnięte oczy od płaczu zresztą ja pewnie nie wyglądam lepiej .Westchnąłem po czym przetarłem rękoma twarz.
- Nie, dzięki. Odpowiedziałem. Nie miałem ochoty na nic,chciałem tylko moją Cassie.
- Nie wyglądasz najlepiej, z resztą my wszyscy nie wyglądamy. Spojrzała na pozostałych, po chwili jej wzrok z powrotem padł na mnie. - Przyniesiemy tobie kawę i nie ma żadnych wymówek,każdemu z nas przyda się trochę kofeiny. Westchnęła.
Przeczesałem rękoma moje nieokiełznane włosy,próbując wymyślić jakąś wymówkę ale miała rację potrzebuję kawy i to w dużej ilości .
- Masz rację, przyda mi się duża dawka kofeiny. Blondynka pokiwała głową,zaczęła odchodzić w kierunku czekających na nią towarzyszy.
- Madi!  Zawołałem. Dziewczyna odwróciła się .
- Tak?. Zapytała zmniejszając odległość między nami. Dusiłem w sobie to od kilku godziny, muszę z kimś o tym porozmawiać
- Czuję że ją tracę. Szepnąłem, a łzy które powstrzymywałem od dłuższego czasu, zaczęły płynąć po moich policzkach. Zielonooka usiadła na podłodze obok mnie. Przez chwilę panowała między nami cisza,ani ja ani ona nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
- Ona jest bardzo silna. Odezwała się blondynka. Spojrzałem na nią,wzrok miała wbity w ścianę na przeciwko nas.- Zawsze była. Zaśmiała się.- Wiesz kiedy byłyśmy małe, miałyśmy chyba z 9 lat. Pewnego dnia wracałyśmy ze sklepu i szło dwóch chłopaków byli może o 2 lata starsi od nas. Zaczęli nas zaczepiać i wyzywać. Jeden z nich uderzył Cassie a ona upadła. Westchnęła.
Moje oczy były w wielkości 5-cio złotówki, Cass nigdy mi nie opowiadała o swoim dzieciństwie a ja nigdy nie pytałem. Myśl że ktoś mógł ją skrzywdzić kiedy miała za ledwie 9lat  sprawiała mnie o ból głowy a moja złość gotowała się we mnie.
Spojrzałem na dziewczynę, która mówiła dalej.
- Ale najlepsze jest to że ona wstała,otrzepała się. Podeszła do tego chłopaka i sprzedała mu prawego sierpowego. Pokręciła głową. Spojrzała na mnie - Nie uroniła ani jednej łzy ,wiesz. Jest silniejsza niż nam się wszystkim wydaje. Musimy mieć nadzieję Justin ,musimy wierzyć że wróci do nas. Powiedziała po czym wstała. Zaczęła odchodzić,kiedy spontanicznie się odwróciła do mnie:
- Twoja miłość do niej i jej miłość do ciebie, wzmocniła ją. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak zakochanej Justin. Pamiętaj nadzieja umiera ostatnia. Powiedziała odwracając się ode mnie znikając za białymi drzwiami.
'Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak zakochanej' to jedno zdanie spowodowało lekki uśmiech na mojej twarzy, ona na prawdę jest we mnie zakochana, moja bezgraniczna miłość do niej jest odwzajemniona.

Byłem tak zatracony w swoich myślach nie zważając na  lekarza stojącego obok mnie.
Szybko wstałem otrzepując swoje spodnie.
- Witam jestem Dr. Stive Jobs. Przedstawił się. -Cassie Wilde to pańska rodzina. Zapytał.
- Nie, jestem jej chłopakiem. Czy wszystko z nią w porządku, jak ona się czuję.Odpowiedziałem po czym od razu zacząłem zadawać pytania.
- Przykro mi informacje możemy podawać tylko rodzinie Panny Wilde. Odchrząknął
- Jej mama i tata nie żyją,ja jestem jej jedyną rodziną . Odpowiedziałem defensywnie.
- To zmienia kolej rzeczy. Westchnął spoglądając na papiery które trzymał w rękach - Nie mam dobrych wieści, nie będę pana zwodził panie... .Zatrzymał się
 - Bieber, Justin Bieber. Przedstawiłem się.
Mężczyzna odchrząknął. - Więc, Panie Bieber, nie mam dobrych wieści, pańska dziewczyna straciła bardzo dużo krwi, po za tym trafiał do nas z 2-ma ranami postrzałowymi, w tym jedna rana postrzałowa brzucha ,była na tyle poważna , musieliśmy natychmiast operować, po za tym liczne siaki, złamane 3 żebra,przebita śledziona, rozcięta warga- łuk brwiowy, otwarta rana na głowie, wstrząs mózgu. Mógłbym wymieniać bez końca. Jeśli chodzi o jej stan,jest stabilna ,monitorujemy ją.
Jest na intensywnej terapii, Niestety rokowania nie są po jej stronie. Westchnął. - Jeśli wyjdzie z tego, istnieje możliwość że się nie obudzi. Jej mózg został uszkodzony, nie wiemy jak wielkie są te szkody. Musimy czekać. Spojrzał na mnie. - Proszę nie tracić nadziei, ona jest silną kobietą. Powiedział dając mi blady uśmiech.
Natłok informacji spowolnił moje myślenie, jej mózg jest uszkodzony,ale przecież może się zregenerować,prawda?  Ona jest silna ,nie może mnie opuścić. Nie,nie,nie ona wróci do mnie.
Przetarłem ręką czoło,po czym spojrzałem na lekarza. Miałem jeszcze tylko jedno pytanie:

-CZY  MOGĘ JĄ ZOBACZYĆ.?




_________________________________________________________________________

 ok.  pytaliście się czy ją zabił....
                                                        **
Jak zauważyliście rozdziały są dłuższe (jestem dumna sama z siebie haa )
Nie będę się rozpisywać, niech wasza wyobraźnia działa :D

Dziękuje za 33K wyświetleń, chociaż komentarzy jest mało, wiem że dużo osób czyta :)
Po prostu jesteście za leniwi aby zostawić komentarz ( przyznaje się ja też tak mam) ale wyświetlenia mówią same za siebie xD

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  2. JEZUU ;cc mam nadzieje ze z nią bd wszystko w porządku i bd żyć

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział . Już myślałam ze to koniec ale ona żyje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Ona musi żyć bo Justin naprawdę ją kocha:) Czekam na nn i mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. KIEDY NASTĘPNY?!! kocham to! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. zakochałam się w tym opowiadaniu. ♥ czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. ;**
    PS mogłabyś usunąć weryfikacje obrazkową? z góry dzięki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział , z niecierpliwością czekam na kolejny
    Zapraszam do mnie :
    http://last-save.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń