Liebster Award
Mój blog otrzymał nominację do Liebster Award od Natalii która prowadzi bloga http://nothinglikeuandme.blogspot.com/ . Nie spodziewałam się tego! Bardzo dziękuję Słonce :*
Oto odpowiedzi na zadane pytania:
1. Kto jest Twoim autorytetem?
Ludzie którzy mimo trudność potrafili zmienić swoje życie i spełnić swoje marzenia. Mimo upadku potrafią się podnieść ,są silni i niezależni nie patrzą na innych tylko działają :)
2. Czy sądzisz, że świat zmienił się na gorsze, że ludzie się zmienili?
Tak świat zmienił się na gorsze . Ludzie zrobili się zazdrośni i zawistni . Brat zabija brata. Matka zabija swoje dziecko, nie mieści się to w głowie. Ludzie przestali być czuli na krzywdę innych.
3. Polecasz jakiś film warty obejrzenia?
''Oglądałam Igrzyska śmierci'' ten film tak mnie zafascynowała że chwyciłam za książki i przeczytałam wszystkie 3 części . Polecam :)
4. Twoje motto to?
Never Give UP
5. Twoje największe marzenie?
Od zawsze chciałam nauczyć się tańca i śpiewu. Chciałabym tak zarabiać na życie, robiąc to co kocham najbardziej .
6. Jeśli mógłbyś zmienić w sobie jedną rzecz, co by to było?
Jestem jaka jestem,ale jedno co bym zmieniła to to że jestem niepunktualna :)
7. Twoja ulubiona pora dnia?
Popołudnie .
8. Jesteś optymistą czy pesymistą?
Pesymizm u mnie przewyższa optymizm .
9. Uważasz, że polskie sądownictwo jest niesprawiedliwe?
Nie wypowiadam się na ten temat ,ponieważ nie wierze w polskie sądownictwo!
10. Chciałbyś pomagać w jakiś sposób innym?
Tak, chciałabym pomagać biedny dzieciom spełniać ich marzenia.
11. Lubisz siebie takim jakim jesteś?
Powiedzmy że toleruję siebie.
Osoby które są przeze mnie nominowane:
1. http://i-will-catch-you-if-you-fall-baby.blogspot.com/
2. http://lonelyladyrauhl3.blogspot.com/
3. http://schudniemy.blogspot.com/
4. http://tlumaczenie-danger.blogspot.com/
5.http://prawdziwamiloscjb.blogspot.com/
6.http://latershawty.blogspot.com/
7.http://over-this-world.blogspot.com/
Przepraszam tylko tyle nominacji z mojej strony
PYTANIA:
1. Co sądzisz o moim blogu?
2. Czego nie nienawidzisz u innych osób?
3. Co cenisz sobie najbardziej.
4. Jakie znaczenia ma dla ciebie miłość?
5. Kto jest twoim idolem? Za co go cenisz?
6. Czego w sobie nienawidzisz?
7. Czy nauka ma dla ciebie jakieś większe znaczenie?
8. Jak oceniasz edukacje w Polsce?
9. Czy w Polsce powinna być kara śmierci?
10. Jaka jest twoja najlepsza książka która przeczytałaś/eś?
11. Jeśli wygrałabyś 1 milion złotych co byś zrobiła?
28 lutego 2013
27 lutego 2013
18. Chapter
Cassie punkt widzenia :
Stałam i patrzałam jak Justin znika za drzwiami, tyle czasu oboje zmarnowaliśmy ,chciałabym to nadrobić.
-Cassie, Cassie .Z moich myśli wybiła mnie Jazz.
-Słucham. Spojrzałam w dół na uśmiechającą się dziewczynkę ze ślicznymi dołeczkami.
-Choć ,choć. Zaczęła mnie ciągnąć za rękę. W głośnikach zabrzmiała piosenka Justina -'Beauty and a Beat'.
Jazz słysząc ją wygłupiała się udając że jest Justinem. Zabawny widok,nie kiedy naprawdę go przypominała.
Minęło kilka godzin a ja byłam zmęczona,odzwyczaiłam się od takiego wysiłku.muszę wrócić do formy jak najszybciej. Jazz zasnęła w moich ramionach,wzięłam ją na ręce i położyła na sofę w salonie.
Weszłam do kuchni, była ogromna -wyglądała jak dwa moje pokoje.
- Dzień dobry .Przywitała się z Pattie siadając na krzesełko przy blacie.
Mama Justina patrzyła na mnie jak na ducha, poczułam się trochę niezręcznie i dziwnie.
- Jak się czujesz Cassie,wyglądasz na...zadowoloną .Zapytał stojąc przy garnku z gotujący się makaronem.
- Czuję się świetnie, dziękuję za troskę. Uśmiechałam się do Pattie a ona odwzajemniła to.
-Masz na coś ochotę?ponownie się odwróciła spoglądając na mnie.
- Nie jestem głodna,może tylko napiłabym się wody trochę zaschło mi w ustach.
-Jest w lodówce zaraz tobie podam. Chciała odejść od kuchenki,kiedy powstrzymałam Pattie.
-Proszę się nie fatygować,sama mogę ją wziąć. Podeszłam do lodówki wyciągając butelkę z wodą,odkręciłam ją wypijają prawię połowę jej zawartości. Podeszła z powrotem na swoje miejsce,tym razem nie usiadłam oparłam się łokciami, patrząc jak mama Justina krząta się po kuchni.
Poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach-momentalnie podskoczyłam.
-Nie bój się, to tylko ja. Justin szepnął mi do ucha.
- Boże, Justin nie zachodź mnie tak od tyłu, chcesz żebym padła na zawał?!zaczął się śmiać całując mnie w kark.
Obią mnie mocno w tali,nabierając powietrze oparł pod brudek o moje ramię.
- Co chciała byś dzisiaj robić,chcesz może gdzieś wyjść.
- Na dzisiaj już spasuję ,Jazz dała mi popalić.Zaczęłam się śmiać. Dodając -Po za tym wszystkie mięśnie mnie bolą.
-Wiesz jak cię bolą to mogę je wymasować. Szepnął mi cicho do ucha ,ale na tyle głośno że Pattie się odwróciła i dała piorunujące spojrzenie Justinowi. Zrobiło mi się strasznie głupio.
-Justin! Uderzyłam łokciem Justina w brzuch.
- Baby za co to?!
- Już dobrze wiesz za co!Odezwałam się podnosząc butelkę nabierając łyka.
- Jezu uwielbiam jak się tak złościsz na mnie. Ponownie szepnął mi do ucha,tym razem tak żebym tylko ja słyszała.
-Choć.Złapał mnie za rękę,zaprowadził mnie do pokoju z ogromnym telewizorem- pokój wyglądał jak mini kino. Stałam jak wryta-szczęka mi opadła.
- Cassie.Potrząsnęłam głową otrząsając się z tego.
- Tak .Spojrzałam na Justina. Na jego twarzy malowało się rozbawienie, widząc moją reakcję. Pewnie wyglądałam jak małe dziecko które po raz pierwszy poszło do Disneylandu. Nic na to nie poradzę kino to moja druga pasja.
- Chciałem z tobą spędzić trochę czasu,więc kupiłem kilka filmów,jeśli chcesz możemy je obejrzeć.
-Świetnie, uwielbiam oglądać filmy, tylko pójdę na górę się odświeżyć i przebrać,zaraz będę z powrotem.
Odwróciłam się chcą wychodzić,kiedy Justina mnie oplotły .
- Nie tak szybko skarbie. Odwrócił mnie w swoją stronę uśmiechając do mnie.Rękoma owinęłam jego szyję.
- Zapomniałeś o czymś? Zapytałam zaczepnie. Justin pochylił się.
- Tak ,tego..
Zaczęliśmy się całować,czuła jego zimne ręce na moich plecach. Przeszedł po mnie dreszcz.
Czułam się jak nastolatka która po raz pierwszy całuje się z chłopakiem.
Justin oderwał się od moich ust. Westchnął przygryzając dolną wargę.
- baby nie wiesz nawet jak bardzo cie kocham. Spojrzałam w jego oczy,widziałam w nich swoje odbicie.
Poczułam jak moje serce szybciej bije,a moje ciało zalewa fala gorąca. To nie możliwe ....zakochałam się w nim.
- Justina, ja...spojrzałam na niego -Ja idę się przebrać. chciałam mu powiedzieć- spanikowałam.Spuściłam głowę ''podziwiając dywan na podłodze''.
- Okay idź, ja tu zaczekam na ciebie. Pocałował mnie w czubek głowy uwalniając z uścisku.
Jaka ja jestem głupia, Justin na pewno wiedział co chciałam powiedzieć nie jest idiotą.
Kretynka ze mnie żeby w ostatniej chwili się wycofać. mentalnie plułam sobie w brodę wchodząc po schodach.
Weszłam do pokoju idąc prosto do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zaczęłam się ubierać. Wybrałam czarne rurki i czarną bluzkę z odkrytym ramieniem.
Zbiegłam ze schodów. Rozsunęłam drzwi od pokoju, Justin siedział na 2-osobowej skórzanej sofie.
Odwrócił się spoglądając kto wszedł.
-Już jestem. Uśmiechnęłam się podchodząc do niego.
-Jaki film chcesz obejrzeć. Zapytał podchodząc do odtwarzacza DvD .
- A jakie masz? Zapytała siadając na sofę.
- no więc mamy tak .Odwróceni Zakochani, Miasto Kości, Igrzyska Śmierć iii... To tylko Sex. Mówiąc o tym ostatnim filmie, Justin na mnie spojrzał łobuzersko się uśmiechając. Zawstydziłam się wiedząc co jemu chodzi po głowie. jeszcze niedawno sama chciałam to zrobić,teraz wiem że byłby to błąd i żałowałabym tego.
- To może 'Miasto Kości' słyszałam że to świetny film.Wskazałam na pudełko z płytą.
Justin włączył film,po czym usiadł obok mnie. Przytuliłam się do niego opierając głowę o jego ramię. Obią mnie całując w policzek.
Film leciał jakieś 30 minut a Justin zaczął się wiercić. 'Justin daj obejrzeć film ' Pomyślałam.
Coś go trapiło. - co jest? Zapytałam podnosząc głowę .Spojrzałam na Justina, mimo że było ciemno to i tak dobrze widziałam jego twarz.
- Nic mi nie jest,możemy oglądać dalej.
- Przecież widzę, nie musisz mnie zwodzić.
- Skarbie nic się nie dzieje. W jego głosie wyczułam niepewność.
Wstałam,po czym usiadłam na niego okrakiem tak żeby zasłonić mu widok na ekran.
- Baby co robisz? Był zaskoczony, ale widać było że mu się to podoba.
Justina punkt widzenia :
Cassie usiadła na mnie okrakiem,nie powiem spodobało mi się to.
Patrzyła na mnie domagając się odpowiedzi. - I jak powiesz mi o co chodzi? Położyła ręce na moich barkach spoglądając w oczy.
- Nic po prostu czułem że chcesz mi coś powiedzieć. Wzruszyłem ramionami.
-Tak, a co chciałam powiedzieć. Zaczęła się ze mną droczyć.
- no nie wiem...może Kocham cię Justin. Uśmiechnąłem się do niej zaczepnie.
- Jesteś pewien że właśnie to chciałam powiedzieć? zbliżyła się do mnie muskając swoimi ustami moje.
- Tak. Kiwałem głową. Zamknąłem oczy,czując jak jej język dotyka moich warg. Złapałem ją mocniej za biodra przyciągając do siebie,na co Cassie się uśmiechnęła.
- Pocałuj mnie. Szepnąłem do niej.
- Nie. Odpowiedziała drażniąc się ze mną.
- Baby pocałuj mnie. Ponowiłem prośbę.Nie miała zamiaru mnie posłuchać, tylko muskała moje usta co doprowadzało mnie do szaleństwa.Cassie wiedziała jak mnie do tego doprowadzić.
Chwyciłem ją za tyłek przewracając na plecy. Leżałem na niej,jej nogi oplatały moje biodra.
Złapałem jej ręce ,kładąc nad jej głową. Cassie patrzyła na mnie, jej klatka piersiowa szybko się unosiła i opadała.Powoli zbliżyłem się do jej ust,delikatnie gryząc jej dolną wargę ,po czym zacząłem językiem lizać ją prosząc o dostęp.Kiedy to nastąpiło nasze języki zaczęły ze sobą tańczyć.- Cass jękła .
Oderwałem się na chwile przerywając pocałunek. Puściłem jedną rękę żeby móc złapać brzeg bluzki Cassie,przesuwałem ją powoli do góry chcąc ją ściągnąć z niej.Spojrzałem na Cass- wiedząc że nie protestuje,zrzuciłem ją z niej odkrywając jej piersi. przygryzłem wargę widząc ją pół nagą, po czym złapałem za swoją białą koszulkę ściągając ją z siebie.
Skupiłem się na Cassie szyi- składałem mokre pocałunki, zaczynając z jednej strony kończąc na drugiej, ssąc delikatnie jej skórę- doprowadzając Cass do jęku.
- Justin. Cassie dyszała. Trzymałem jej ręce nad głową,nasze palce były splecione, naparłem na usta Cass łącząc w namiętnym pocałunku.
Moje ciało płonęło z podniecenia tak bardzo jej pragnę.
W pokoju było dość ciemno co dodawało intymności całej sytuacji, nie chciałem się śpieszyć.
Ułożyłem się między nogami Cassie tak aby było jej wygodnie -nie przerywając pocałunku.
Naparłem na nią swoją dolną częścią ciała,sprawiając u Cass ponowny jęk. Poruszałem się na niej doprowadzając nasze ciała do uniesienia. Zbliżyłem rękę do zamka spodni Cassie chcąc je odpiąć- spojrzałem na Cass czy nie ma nic przeciwko temu- po czym je odpiąłem.
Cassie pociągnęła mnie do siebie łączą nasze usta gorącym pocałunku,złapałem ją za udo ściskając je.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk rozsuwanych drzwi:
- Justin ,Cassie. Cholera to była Jazz.-Co ona tu robi- Moja siostra ma wyczucie czasu. Szybko podniosłem z podłogi bluzkę Cassie podając ją żeby się ubrała, po czym sam założyłem swoją.
Cassie punkt widzenia :
Zaczęliśmy się ubierać. Widok Justina jak próbuje szybko nałożyć koszulkę i te jego zdenerwowanie jak usłyszał Jazz. Panikował jak małe dziecko. Ułożyłam włosy i wzięłam głęboki oddech żeby się uspokoić po tym co się przed chwilą wydarzyło. Pomogłam Justinowi poprawić jego włosy -był roztargany.Pocałował mnie w usta a ja zaczęłam się śmiać z tej całej sytuacji. Jazz wiedziała kiedy dać niezapowiedzianą wizytę.
-Justin jesteście tuu... mama mówiła że oglądacie filmy ja też chcę. Zaczęłam chichotać ,Justin spojrzał się na mnie- w tym momencie nie było mu do śmiechu.
- Hej Jazz choć tutaj jesteśmy. Zawołałam ją kiwając ręką.
Nadal się śmiałam -to nie jest śmieszne Cass. Justin warknął z niezadowolenia .
- Justin daj spokój to tylko dziecko
- Musiała wejść akurat w takiej chwili. Westchnął, wiedziałam co miał na myśli.
- Jeśli powiem że cie kocham,to nie będziesz się złościł na Jazz. oplotłam rękoma jego szyję.
- A kochasz mnie?Zapytał odwracając twarz w moją stronę. Zbliżyłam się szepcząc mu do ucha
-Justin Drew Bieber Kocham cię całym swoim sercem. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Powtórz bo się chyba przesłyszałem.
- Kocham cię głupku! odpowiedziałam a moje policzki ponownie zaczęły płonąć.
- Boże Cass. Chwycił moją twarz przyciągając do siebie po czym połączył nasze usta.
Pocałunek przerwała nam Jazz - wskakując miedzy nami.
Przytuliła się do mnie -zaczęłam ją głaskać po głowie,spoglądając na Justin.
****************************************
hfdfhkhfkhd mam nadzieję że rozdział nie był za gorący :D
Nie wiedziałam jak to wszystko do końca napisać jeśli nie masz +18 to nie czytaj lol( żartuje)
Jazz jak zwykle wie co robi, przerwała im w takim momencie haha
Justin aż się pienił ,a Cassie wzięła to na spokojnie.
Może nawet dobrze że... TEGO nie zrobili. Nic się nie dzieje bez przyczyny :)
******************************
Bałam się że nie dodam rozdziału, dostałam straszne bule kręgosłupa ale udało się.
Miłego czytania:)
Jeśli się podobało zostaw komentarz, to mnie motywuje do dalszego pisania :*
Twitter :
@Evelina_F
26 lutego 2013
17.Chapter
Miałam dać rozdział dopiero jutro, ale zdążyłam się wyrobić.
Miłego czytania!!!
Cassie punkt widzenia :
*Następnego ranka:
Gdy się obudziłam byłam jakaś inna, przepełniała mnie energia. -Czułam jakbym mogła przenosić góry. Po wczorajszym dniu kiedy Jazz ze mną rozmawiała,przemyślałam wszystko, miała rację nie powinnam się zadręczać, moja mam nie chciałaby tego dla mnie. Zawsze powtarzała 'Cassie żyj pełnią życia'. Kochałam ją za to -zawsze mnie rozumiała. Po policzku zaczęły mi spływać łzy, tym razem to nie były łzy smutku tylko łzy o dobrym wspomnieniu. Postanowiłam być silna, wszystko dzięki cudownej 8-latcce.
Po chwili do pokoju w biegła Jazz wybijając mnie z myśli - tak jakby wiedziała że o niej myślę. Nie wskoczyła na łóżko jak zawsze,stała i patrzała na mnie. Wytarłam swoje mokre policzki odzywając się do niej:
- Choć tu do mnie. wyciągnęłam ręce do Jazz.
- Nie...bo obiecałaś. Powiedziała ze smutną minką
- Co obiecałam. -'Obiecałaś że nie będziesz więcej płakać'. Zrobiło mi się głupi, faktycznie obiecałam jej to.
- To nic takiego, to są łzy szczęścia, jestem szczęściarą że poznałam taką wspaniała istotkę jak ty. Uśmiechnęłam się do niej.
- Dalej choć tu do mnie. Poklepałam miejsce obok mnie. Wskoczyła bez zastanowienia tuląc się do mnie.
- Cassie. Odezwała się swoim cichym głosikiem
- Słucham cię skarbie. Pogłaskałam ją po głowie.
- Pobawisz się dziś ze mną. Spojrzałam na nią nie mogłam przecież jej odmówić ,obiecałam jej to.
- A co chcesz robić hmm? byłam bardzo ciekawa co wymyśli.
- Chce tańczyć...nauczysz mnie proszeeee!. Spojrzała na mnie robiąc maślane oczki. Zaczęłam się śmiać
- Okay tylko się ubiorę. Wstałam z łóżka,podeszłam do szafki -wyciągnęłam luźne spodnie i t-shirt z krótkim rękawkiem ,spięłam włosy w kok,po czym weszłam do łazienki- umyłam zęby.
Podeszłam do łóżka wyciągając rękę do Jazz uśmiechając się.
-Idziemy?
Jazz zeskoczyła z łóżka pełna radości.
Po raz pierwszy od ponad 3 tygodni mam zamiar wyjść z pokoju,byłam podenerwowana,czułam się dziwnie.
Zamknęłam drzwi za sobą, Jazz ciągnęła mnie za rękę,prowadząc w stronę schodów. Zeszłyśmy na dół, zaczęła prowadzić mnie przez długi hol.
Byłam tu tak długo, nie wiedząc jak piękny dom ma Justin, zapierał dech w piersiach.
Jazz wprowadziła mnie do sali z dużymi lustrami, będąc w środku zauważyłam że jest tu wszystko, jak w prawdziwym studiu tańca, nie mogłam oderwać oczu. Uświadomiłam sobie że to co kocham przestało mieć dla mnie znaczenie po śmierci mamy,teraz na nowo odnajduję siebie.
Zaczęła grać muzyka, oczywiście Jazz puściła piosenki Justina. Zaczęłyśmy się wygłupiać- Jazz skakała, robiła piruety, starała się mnie naśladować gdy pokazywałam jej kroki, poczułam że to powinnam robić uczyć tańca, moi rodzice na pewno byliby z tego dumni a ja mogłabym się dzielić z innymi tym co kocham.
Justina punkt widzenia :
Dzisiaj miałem zamiar poświęcić całe popołudnie Cassie, przez ostatnie dni zaniedbywałem ją z powodu mojej książki- miałem wyrzuty sumienia bo mnie potrzebowała .
Wracając do domu wstąpiłem do sklepu kupując Cassie ulubione lody waniliowe z bakaliami.
Lodami na pewno jakoś poprawie jej humor.
Może obejrzymy sobie jakieś filmy, brakowało mi jej obecności.
Dojechałem do domu,samochód zostawiłem w garażu, wychodząc spojrzałem na okno pokoju Cass - ciekaw co teraz może robić.
Wszedłem do domu , idąc prosto do kuchni, napotkałem w niej Mamę- przywitałem się całując Pattie w policzek po czym schowałem lody do lodówki.
Szedłem do góry po schodach zastanawiając się jakie Cassie ma dzisiaj samopoczucie, zapukałem do drzwi ale Cass się nie odezwała, otworzyłem drzwi ,nie było jej w pokoju.
Zbiegłem po schodach do kuchni wołając Pattie.
- Mamo gdzie jest Cass. Dyszałem zdenerwowany
- W swoim pokoju,a gdzie indziej może być. Spojrzała na mnie jak na głupka który zadaje dziwne pytania.
-Nie ma jej w pokoju,byłem tam. Zacząłem już wariować niewiedzą gdzie ona jest.
- Nie było jej tutaj Justin. Patti była zdezorientowana. Mieliśmy zamiar ją poszukać.
Wychodząc z kuchni usłyszeliśmy muzykę, wydobywała się z sali gdzie trenuje układy.
Spojrzałem na mamę, a ona na mnie.
-Myślisz że to ona.
- Nie wiem.Odpowiedziałem wzruszając ramionami.
Podeszliśmy do drzwi- lekko je uchyliłem.
Kamień spadł mi z serca, była tam...z Jazz. Te znikanie wchodziło dziewczyną w krew.
Śmiały się ,wygłupiały, Cass uczyła ją nawet kroków. Była pełna radości.
'Czy mnie coś ominęło' zacząłem się zastanawiać.
Patrzyłem na nią, jak się rusza ,na jej uśmiecha Jak ganiała Jazz po całej sali- wszystko widziałem w zwolnionym tempie, jakbym oglądał film.
Nie mogłem wymarzyć sobie tego dnia, stało się to czego w tej chwili najmniej się spodziewałem.
Spojrzałem za siebie - Pattie stała z ręką przyłożoną do ust a w oczach miała łzy.
- Mamo co ci jest? Zapytałem zbliżając się do niej.
- Po prostu ,tak długo czekaliśmy aż z Cassie będzie dobrze.Przytuliłem mamę uśmiechając się.
Sam nie mogłem uwierzyć w to co widzę.
Nie chciałem dłużej czekać,wszedłem do środka. Podbiegłem do Cass ,chwytając ją od tyłu podniosłem i zacząłem się z nią kręcić.
- Justin przestań ,zaraz zwymiotuję. Zaczęła krzyczeć. Postawiłem ją odwracając w swoją stronę. Uśmiechała się do mnie, rękoma otuliła moją szyję. Pochyliłem się całując ją w usta.
Cassie stanęła na palcach przyciągając mnie mocniej do siebie.
Podniosłem ją-oplotła mnie nogami,tym razem Cassie usta napierały na moje-podobał mi się sposób w jaki mnie całowała -zachłanny a jednocześnie delikatny. Zapomnieliśmy o otoczeniu liczyliśmy się tylko my.
Nagle ktoś zaczął mnie szarpać za brzeg koszulki.
-Justin...Justin. Usłyszałem głos Jazz. Przerwaliśmy naszą czuła chwilę, postawiłem Cass na nogi.
- Co jest słońce. Odezwałem się do niej lekko oszołomiony.
- Ja teraz bawie się z Cassie nie ty ..idź sobie. Skrzyżowała ręce tuptając nogą ze złości.
Spojrzałem na Cass i zaczęliśmy się śmiać .
- okay ,już sobie idę. Podniosłem ręce na znak że się poddaje.
Pocałowałem Cassie w usta na pożegnanie
- Zobaczymy się później baby.
- Dobrze. odpowiedziała - śmiejąc się.
Wyszedłem zostawiając je same. Jeszcze nie widziałem tak zazdrosnej Jazz -pokręciłem głową- to było zabawne.
****************************
Szok!
Cassie dzięki Jazz uświadomiła sobie że warto żyć dalej.
Pasja do tańca wróciła, czy Cassie zacznie uczyć tańca?
Co ich czeka dalej?
Pewnie jesteście zdziwieni że to nie Justin przyczynił się do tego że, Cassie doszła do siebie.
Nie ma się wpływu na wszystko ,chociaż by się chciało :)
**************************
Kolejny rozdział już niedługo :)
Jeśli wam się podoba opowiadanie to zachęcajcie innych do czytania :)
Miło by było pisać dla większego grona :D
Dziękuje za wsparcie :*
Miłego czytania!!!
Cassie punkt widzenia :
*Następnego ranka:
Gdy się obudziłam byłam jakaś inna, przepełniała mnie energia. -Czułam jakbym mogła przenosić góry. Po wczorajszym dniu kiedy Jazz ze mną rozmawiała,przemyślałam wszystko, miała rację nie powinnam się zadręczać, moja mam nie chciałaby tego dla mnie. Zawsze powtarzała 'Cassie żyj pełnią życia'. Kochałam ją za to -zawsze mnie rozumiała. Po policzku zaczęły mi spływać łzy, tym razem to nie były łzy smutku tylko łzy o dobrym wspomnieniu. Postanowiłam być silna, wszystko dzięki cudownej 8-latcce.
Po chwili do pokoju w biegła Jazz wybijając mnie z myśli - tak jakby wiedziała że o niej myślę. Nie wskoczyła na łóżko jak zawsze,stała i patrzała na mnie. Wytarłam swoje mokre policzki odzywając się do niej:
- Choć tu do mnie. wyciągnęłam ręce do Jazz.
- Nie...bo obiecałaś. Powiedziała ze smutną minką
- Co obiecałam. -'Obiecałaś że nie będziesz więcej płakać'. Zrobiło mi się głupi, faktycznie obiecałam jej to.
- To nic takiego, to są łzy szczęścia, jestem szczęściarą że poznałam taką wspaniała istotkę jak ty. Uśmiechnęłam się do niej.
- Dalej choć tu do mnie. Poklepałam miejsce obok mnie. Wskoczyła bez zastanowienia tuląc się do mnie.
- Cassie. Odezwała się swoim cichym głosikiem
- Słucham cię skarbie. Pogłaskałam ją po głowie.
- Pobawisz się dziś ze mną. Spojrzałam na nią nie mogłam przecież jej odmówić ,obiecałam jej to.
- A co chcesz robić hmm? byłam bardzo ciekawa co wymyśli.
- Chce tańczyć...nauczysz mnie proszeeee!. Spojrzała na mnie robiąc maślane oczki. Zaczęłam się śmiać
- Okay tylko się ubiorę. Wstałam z łóżka,podeszłam do szafki -wyciągnęłam luźne spodnie i t-shirt z krótkim rękawkiem ,spięłam włosy w kok,po czym weszłam do łazienki- umyłam zęby.
Podeszłam do łóżka wyciągając rękę do Jazz uśmiechając się.
-Idziemy?
Jazz zeskoczyła z łóżka pełna radości.
Po raz pierwszy od ponad 3 tygodni mam zamiar wyjść z pokoju,byłam podenerwowana,czułam się dziwnie.
Zamknęłam drzwi za sobą, Jazz ciągnęła mnie za rękę,prowadząc w stronę schodów. Zeszłyśmy na dół, zaczęła prowadzić mnie przez długi hol.
Byłam tu tak długo, nie wiedząc jak piękny dom ma Justin, zapierał dech w piersiach.
Jazz wprowadziła mnie do sali z dużymi lustrami, będąc w środku zauważyłam że jest tu wszystko, jak w prawdziwym studiu tańca, nie mogłam oderwać oczu. Uświadomiłam sobie że to co kocham przestało mieć dla mnie znaczenie po śmierci mamy,teraz na nowo odnajduję siebie.
Zaczęła grać muzyka, oczywiście Jazz puściła piosenki Justina. Zaczęłyśmy się wygłupiać- Jazz skakała, robiła piruety, starała się mnie naśladować gdy pokazywałam jej kroki, poczułam że to powinnam robić uczyć tańca, moi rodzice na pewno byliby z tego dumni a ja mogłabym się dzielić z innymi tym co kocham.
Justina punkt widzenia :
Dzisiaj miałem zamiar poświęcić całe popołudnie Cassie, przez ostatnie dni zaniedbywałem ją z powodu mojej książki- miałem wyrzuty sumienia bo mnie potrzebowała .
Wracając do domu wstąpiłem do sklepu kupując Cassie ulubione lody waniliowe z bakaliami.
Lodami na pewno jakoś poprawie jej humor.
Może obejrzymy sobie jakieś filmy, brakowało mi jej obecności.
Dojechałem do domu,samochód zostawiłem w garażu, wychodząc spojrzałem na okno pokoju Cass - ciekaw co teraz może robić.
Wszedłem do domu , idąc prosto do kuchni, napotkałem w niej Mamę- przywitałem się całując Pattie w policzek po czym schowałem lody do lodówki.
Szedłem do góry po schodach zastanawiając się jakie Cassie ma dzisiaj samopoczucie, zapukałem do drzwi ale Cass się nie odezwała, otworzyłem drzwi ,nie było jej w pokoju.
Zbiegłem po schodach do kuchni wołając Pattie.
- Mamo gdzie jest Cass. Dyszałem zdenerwowany
- W swoim pokoju,a gdzie indziej może być. Spojrzała na mnie jak na głupka który zadaje dziwne pytania.
-Nie ma jej w pokoju,byłem tam. Zacząłem już wariować niewiedzą gdzie ona jest.
- Nie było jej tutaj Justin. Patti była zdezorientowana. Mieliśmy zamiar ją poszukać.
Wychodząc z kuchni usłyszeliśmy muzykę, wydobywała się z sali gdzie trenuje układy.
Spojrzałem na mamę, a ona na mnie.
-Myślisz że to ona.
- Nie wiem.Odpowiedziałem wzruszając ramionami.
Podeszliśmy do drzwi- lekko je uchyliłem.
Kamień spadł mi z serca, była tam...z Jazz. Te znikanie wchodziło dziewczyną w krew.
Śmiały się ,wygłupiały, Cass uczyła ją nawet kroków. Była pełna radości.
'Czy mnie coś ominęło' zacząłem się zastanawiać.
Patrzyłem na nią, jak się rusza ,na jej uśmiecha Jak ganiała Jazz po całej sali- wszystko widziałem w zwolnionym tempie, jakbym oglądał film.
Nie mogłem wymarzyć sobie tego dnia, stało się to czego w tej chwili najmniej się spodziewałem.
Spojrzałem za siebie - Pattie stała z ręką przyłożoną do ust a w oczach miała łzy.
- Mamo co ci jest? Zapytałem zbliżając się do niej.
- Po prostu ,tak długo czekaliśmy aż z Cassie będzie dobrze.Przytuliłem mamę uśmiechając się.
Sam nie mogłem uwierzyć w to co widzę.
Nie chciałem dłużej czekać,wszedłem do środka. Podbiegłem do Cass ,chwytając ją od tyłu podniosłem i zacząłem się z nią kręcić.
- Justin przestań ,zaraz zwymiotuję. Zaczęła krzyczeć. Postawiłem ją odwracając w swoją stronę. Uśmiechała się do mnie, rękoma otuliła moją szyję. Pochyliłem się całując ją w usta.
Cassie stanęła na palcach przyciągając mnie mocniej do siebie.
Podniosłem ją-oplotła mnie nogami,tym razem Cassie usta napierały na moje-podobał mi się sposób w jaki mnie całowała -zachłanny a jednocześnie delikatny. Zapomnieliśmy o otoczeniu liczyliśmy się tylko my.
Nagle ktoś zaczął mnie szarpać za brzeg koszulki.
-Justin...Justin. Usłyszałem głos Jazz. Przerwaliśmy naszą czuła chwilę, postawiłem Cass na nogi.
- Co jest słońce. Odezwałem się do niej lekko oszołomiony.
- Ja teraz bawie się z Cassie nie ty ..idź sobie. Skrzyżowała ręce tuptając nogą ze złości.
Spojrzałem na Cass i zaczęliśmy się śmiać .
- okay ,już sobie idę. Podniosłem ręce na znak że się poddaje.
Pocałowałem Cassie w usta na pożegnanie
- Zobaczymy się później baby.
- Dobrze. odpowiedziała - śmiejąc się.
Wyszedłem zostawiając je same. Jeszcze nie widziałem tak zazdrosnej Jazz -pokręciłem głową- to było zabawne.
****************************
Szok!
Cassie dzięki Jazz uświadomiła sobie że warto żyć dalej.
Pasja do tańca wróciła, czy Cassie zacznie uczyć tańca?
Co ich czeka dalej?
Pewnie jesteście zdziwieni że to nie Justin przyczynił się do tego że, Cassie doszła do siebie.
Nie ma się wpływu na wszystko ,chociaż by się chciało :)
**************************
Kolejny rozdział już niedługo :)
Jeśli wam się podoba opowiadanie to zachęcajcie innych do czytania :)
Miło by było pisać dla większego grona :D
Dziękuje za wsparcie :*
25 lutego 2013
16. Chapter
Cassie punkt widzenia :
Minęły 3 tygodnie a ja nie mogłam normalnie funkcjonować bez środków psychotropowych. Mimo że Justin się starał, nadal czułam jakąś pustkę w sercu. Próbowałam przestać je brać, skoczyło się na koszmarach, budziłam się z krzykiem i płaczem. Przez ostatnie kilka dni Justin zostawał u mnie na noc- gdy miałam koszary zaraz mnie uspakajał. Jego dotyk był jak lek ,czułam się bezpiecznie.
Nie mogłam pozwolić żeby cały czas się mną przejmował, miał swoje sprawy na głowie, widać było zmęczenie na jego twarzy-mimo że starał się to ukryć. Z tego powodu czułam się jeszcze gorzej.
Postanowiliśmy że ponownie zacznę brać środki uspakajające, do póki nie stanę na nogi, a on nie będzie musiał się o mnie tak martwić i będzie spać spokojnie.
W domu wszyscy byli nad opiekuńczy, co chwilę ktoś wchodził do mojego pokoju sprawdzając co u mnie.
Przez te tygodnie w ogóle nie opuszczałam pokoju,często za to rozmawiałam z Pattie.
Rozmowy z Justina mamą sprawiły że się otworzyłam, potrafiłam mówić o swoich uczuciach- niektóre rozmowy były tajemnicą o której tylko my wiedziałyśmy. Mogłam jej zaufać.
Natomiast Jazz- siostra Justina to chodzące srebro, na samą myśl o tym co ostatnio zrobiła- sprawiało uśmiech na mojej twarzy.
Przyszła do mojego pokoju,wskoczyła na moje łózko- budząc mnie. Kładła się obok mnie -głaskała po głowie. Robiła to często,nikt o tym nie wiedział.
Ostatnie tygodnie był tak jakby się nie wydarzyły- pamiętam je jak przez mgłę -Może to brak świeżego powietrza albo efekt leków które brałam.
*Obudziłam się po południu, było strasznie cicho w domu, za oknem było słychać chichot małych dzieci.
Nagle do pokoju wbiegła Jazz-Jak zwykłe wskoczyła na łóżko tuląc się do mnie.
Wiedziała dlaczego taka jestem- Justin jej wszystko powiedział. Jak na 8-latkę była bardzo mądra.
Tego dnia było inaczej,Jazz tuliła się do mnie-nagle zaczęła mówić:
- Twoja mamusia jest teraz w niebie,tak? -Tak...chyba tak. Odpowiedziała.
-Jeśli jest w niebie to jest aniołkiem? - Tak'. Dodałam
- To jest teraz przy tobie bo cię kocha . Zaskoczyła mnie ,nie wiedziałam co odpowiedzieć -Chyba tak. Byłam nie pewna tej odpowiedzi.
- To jak cię kocha,to nie chce żebyś była smutna. - Tak mi się wydaję. Odpowiedziałam ponownie.
- To dlaczego jesteś smutna i płaczesz w nocy,czasami cię słyszę. Byłam totalnie zdziwiona, jeśli ona słyszała to wszyscy w domu słyszeli. Patrzyłam w jej oczki nie wiedząc co powiedzieć.
Złapała mnie swoją mała rączką za policzek mówiąc
- Nie chce żeby była smutna i płakała
- Nie będę już płakać.
- Obiecujesz? - Tak obiecuję. Uśmiechnęłam się do niej.
- A obiecasz mi że się ze mną pobawisz? dodała.
- Tak ale nie dzisiaj, dobrze? -Dobrze. Odpowiedziała kiwając głową.
- Teraz choć tu do mnie i się przytul.
Weszła pod koc- przytuliłam się do jej małych plecków.
ZASNĘŁYŚMY
Justina punkt widzenia :
Wróciłem do domu trochę później niż zamierzałem, spotkanie ze Scooterem się przedłużyło.
Wszyscy w domu byli jacyś spięci, panikowali- nie wiedziałem co się stało.
Bałem się że może chodzi o Cassie. Jeremy i Pattie byli podenerwowani, schowałem telefon do kieszeni zamykając za sobą drzwi.
- Co się stało.Zapytałem.
- Jazz...nie możemy jej znaleźć .- Jak to nie możecie jej znaleźć. Zacząłem się denerwować
- Szukaliśmy ją w cały domu. Odpowiedział Jeremy.
- Jak mogła zaginąć w domu,musi gdzieś być. Machałem rękoma z niedowierzania.
- Wszystko sprawdziliście? Może jest na sali albo na ogródku.
-Nie ma jej tam Justin. Pattie zaczęła panikować.
- Mamo uspokój się, znajdziemy ją nie mogła przecież wyjść z domu niezauważona.
Uspokoiłem Pattie. Skierowałem się w stronę schodów które prowadziły na górę.
-A ty gdzie idziesz? -Zapytała
- Idę sprawdzisz jeszcze raz u góry i przy okazji zobaczyć się z Cassie. Odwróciłem się i ruszyłem dalej.
Sprawdziłem wszystkie pokoje,włączając łazienki i garderoby-'Choler nigdzie jej nie było'.
Zatrzymałem się przy drzwiach Cass , zastanawiałem się czy śpi-otworzyłem delikatnie drzwi.
Zobaczyłem śpiącą Cassie i w tuloną w nią....Jazz, co ona tu robi?
Wszyscy ją szukają,a ona cały czas tu była.
Byłem trochę zły, nie powinna była przeszkadzać Cass,jednak po chwili mi przeszło, widok który zobaczyłem sprawił na mojej twarzy uśmiech i jak tu być złym na coś takiego.
Mój telefon zaczął dzwonić budząc przy tym Jazz i Cassie- 'Cholera' szybko odebrałem.
-Znalazłem ją,jest okay. Rozłączyłem się.
-Co się stało.Odezwała się Cass ziewając i przecierając oczy.
-Szukaliśmy Jazz,wszyscy panikowali bo nigdzie nie mogli jej znaleźć.
- Ohh,ona była tu ze mną cały czas. Spojrzała na Jazz z czułością.
Jazz zaczęła skakać po łóżku,ciesząc się na mój widok.Wziąłem ją na ręce.
-Jazz nie powinnaś była tutaj wchodzić i przeszkadzać Cassie. Skarciłem ją.
- Justin!Zostaw ją ,to jest w porządku cieszę się że tu przychodzi.
-Jak przychodzi? Zdziwiłem się.
Cass usiadła uśmiechając się do Jazz. -Od kilku dni przychodzi,to była nasza słodka tajemnica,nie złość się na nią. Spojrzała na mnie potępiając moje zachowanie.
-Ok,jeśli tobie to nie przeszkadza,nie mam zamiaru nic z tym robić.
Pocałowałem Jazz w policzek na znak że się nie gniewam. Postawiłem ją na na podłogę- wskoczyła z powrotem na łóżko tuląc się do Cass.
- Choć Jazz idziemy do mamy i taty. Wyciągnąłem do niej rękę- pocałowała Cassie w policzek, po czym złapała mnie za rękę. Zaczęliśmy się śmiać to był rozkoszny widok.
Do zobaczenia później zwróciłem się do Cass i wyszedłem z pokoju.
*********************************
Hahaha Jeremy i Pattie o mało zawału nie dostali.
Czyż ona nie jest słodka?
Dzięki Jazz ,Cassie częściej się uśmiecha ..to dobry znak?
Czytajcie kolejne rozdziały.
************
Podobał się rozdział ? Mam nadzieję że tak :)
Twitter : @Evelina_F
Następny rozdział za 2 dni :)
Minęły 3 tygodnie a ja nie mogłam normalnie funkcjonować bez środków psychotropowych. Mimo że Justin się starał, nadal czułam jakąś pustkę w sercu. Próbowałam przestać je brać, skoczyło się na koszmarach, budziłam się z krzykiem i płaczem. Przez ostatnie kilka dni Justin zostawał u mnie na noc- gdy miałam koszary zaraz mnie uspakajał. Jego dotyk był jak lek ,czułam się bezpiecznie.
Nie mogłam pozwolić żeby cały czas się mną przejmował, miał swoje sprawy na głowie, widać było zmęczenie na jego twarzy-mimo że starał się to ukryć. Z tego powodu czułam się jeszcze gorzej.
Postanowiliśmy że ponownie zacznę brać środki uspakajające, do póki nie stanę na nogi, a on nie będzie musiał się o mnie tak martwić i będzie spać spokojnie.
W domu wszyscy byli nad opiekuńczy, co chwilę ktoś wchodził do mojego pokoju sprawdzając co u mnie.
Przez te tygodnie w ogóle nie opuszczałam pokoju,często za to rozmawiałam z Pattie.
Rozmowy z Justina mamą sprawiły że się otworzyłam, potrafiłam mówić o swoich uczuciach- niektóre rozmowy były tajemnicą o której tylko my wiedziałyśmy. Mogłam jej zaufać.
Natomiast Jazz- siostra Justina to chodzące srebro, na samą myśl o tym co ostatnio zrobiła- sprawiało uśmiech na mojej twarzy.
Przyszła do mojego pokoju,wskoczyła na moje łózko- budząc mnie. Kładła się obok mnie -głaskała po głowie. Robiła to często,nikt o tym nie wiedział.
Ostatnie tygodnie był tak jakby się nie wydarzyły- pamiętam je jak przez mgłę -Może to brak świeżego powietrza albo efekt leków które brałam.
*Obudziłam się po południu, było strasznie cicho w domu, za oknem było słychać chichot małych dzieci.
Nagle do pokoju wbiegła Jazz-Jak zwykłe wskoczyła na łóżko tuląc się do mnie.
Wiedziała dlaczego taka jestem- Justin jej wszystko powiedział. Jak na 8-latkę była bardzo mądra.
Tego dnia było inaczej,Jazz tuliła się do mnie-nagle zaczęła mówić:
- Twoja mamusia jest teraz w niebie,tak? -Tak...chyba tak. Odpowiedziała.
-Jeśli jest w niebie to jest aniołkiem? - Tak'. Dodałam
- To jest teraz przy tobie bo cię kocha . Zaskoczyła mnie ,nie wiedziałam co odpowiedzieć -Chyba tak. Byłam nie pewna tej odpowiedzi.
- To jak cię kocha,to nie chce żebyś była smutna. - Tak mi się wydaję. Odpowiedziałam ponownie.
- To dlaczego jesteś smutna i płaczesz w nocy,czasami cię słyszę. Byłam totalnie zdziwiona, jeśli ona słyszała to wszyscy w domu słyszeli. Patrzyłam w jej oczki nie wiedząc co powiedzieć.
Złapała mnie swoją mała rączką za policzek mówiąc
- Nie chce żeby była smutna i płakała
- Nie będę już płakać.
- Obiecujesz? - Tak obiecuję. Uśmiechnęłam się do niej.
- A obiecasz mi że się ze mną pobawisz? dodała.
- Tak ale nie dzisiaj, dobrze? -Dobrze. Odpowiedziała kiwając głową.
- Teraz choć tu do mnie i się przytul.
Weszła pod koc- przytuliłam się do jej małych plecków.
ZASNĘŁYŚMY
Justina punkt widzenia :
Wróciłem do domu trochę później niż zamierzałem, spotkanie ze Scooterem się przedłużyło.
Wszyscy w domu byli jacyś spięci, panikowali- nie wiedziałem co się stało.
Bałem się że może chodzi o Cassie. Jeremy i Pattie byli podenerwowani, schowałem telefon do kieszeni zamykając za sobą drzwi.
- Co się stało.Zapytałem.
- Jazz...nie możemy jej znaleźć .- Jak to nie możecie jej znaleźć. Zacząłem się denerwować
- Szukaliśmy ją w cały domu. Odpowiedział Jeremy.
- Jak mogła zaginąć w domu,musi gdzieś być. Machałem rękoma z niedowierzania.
- Wszystko sprawdziliście? Może jest na sali albo na ogródku.
-Nie ma jej tam Justin. Pattie zaczęła panikować.
- Mamo uspokój się, znajdziemy ją nie mogła przecież wyjść z domu niezauważona.
Uspokoiłem Pattie. Skierowałem się w stronę schodów które prowadziły na górę.
-A ty gdzie idziesz? -Zapytała
- Idę sprawdzisz jeszcze raz u góry i przy okazji zobaczyć się z Cassie. Odwróciłem się i ruszyłem dalej.
Sprawdziłem wszystkie pokoje,włączając łazienki i garderoby-'Choler nigdzie jej nie było'.
Zatrzymałem się przy drzwiach Cass , zastanawiałem się czy śpi-otworzyłem delikatnie drzwi.
Zobaczyłem śpiącą Cassie i w tuloną w nią....Jazz, co ona tu robi?
Wszyscy ją szukają,a ona cały czas tu była.
Byłem trochę zły, nie powinna była przeszkadzać Cass,jednak po chwili mi przeszło, widok który zobaczyłem sprawił na mojej twarzy uśmiech i jak tu być złym na coś takiego.
Mój telefon zaczął dzwonić budząc przy tym Jazz i Cassie- 'Cholera' szybko odebrałem.
-Znalazłem ją,jest okay. Rozłączyłem się.
-Co się stało.Odezwała się Cass ziewając i przecierając oczy.
-Szukaliśmy Jazz,wszyscy panikowali bo nigdzie nie mogli jej znaleźć.
- Ohh,ona była tu ze mną cały czas. Spojrzała na Jazz z czułością.
Jazz zaczęła skakać po łóżku,ciesząc się na mój widok.Wziąłem ją na ręce.
-Jazz nie powinnaś była tutaj wchodzić i przeszkadzać Cassie. Skarciłem ją.
- Justin!Zostaw ją ,to jest w porządku cieszę się że tu przychodzi.
-Jak przychodzi? Zdziwiłem się.
Cass usiadła uśmiechając się do Jazz. -Od kilku dni przychodzi,to była nasza słodka tajemnica,nie złość się na nią. Spojrzała na mnie potępiając moje zachowanie.
-Ok,jeśli tobie to nie przeszkadza,nie mam zamiaru nic z tym robić.
Pocałowałem Jazz w policzek na znak że się nie gniewam. Postawiłem ją na na podłogę- wskoczyła z powrotem na łóżko tuląc się do Cass.
- Choć Jazz idziemy do mamy i taty. Wyciągnąłem do niej rękę- pocałowała Cassie w policzek, po czym złapała mnie za rękę. Zaczęliśmy się śmiać to był rozkoszny widok.
Do zobaczenia później zwróciłem się do Cass i wyszedłem z pokoju.
*********************************
Hahaha Jeremy i Pattie o mało zawału nie dostali.
Czyż ona nie jest słodka?
Dzięki Jazz ,Cassie częściej się uśmiecha ..to dobry znak?
Czytajcie kolejne rozdziały.
************
Podobał się rozdział ? Mam nadzieję że tak :)
Twitter : @Evelina_F
Następny rozdział za 2 dni :)
24 lutego 2013
15. Chapter
Cassie punkt widzenia ;
Justin wyszedł z pokoju, a ja w końcu mogłam wziąć prysznic. Ściągnęłam z siebie rzeczy, weszłam pod prysznic- odkręciłam ciepłą wodę- uwielbiam te uczucie kiedy gorąca woda spływa po moim ciele,od razu się rozluźniłam .
Sięgnęłam po szampon który leżał w koszyczku, nagle zorientowałam się że Justin zaopatrzył moją łazienkę we wszystkie niezbędne kosmetyki - to było urocze ,nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy.
Zaczęłam myć włosy-szampon miał słodki zapach truskawek, spłukałam pianę z włosów, po czym zaczęłam myć całe ciało.
Wychodząc z pod prysznica czułam się jak nowo narodzona,owinęłam się ręcznikiem, chciałam się ubrać, zorientowałam się że nie wzięłam do łazienki rzeczy na przebranie .
Otworzyłam drzwi,na wprost mnie stał Justin z tacką ze śniadaniem.
Stał i patrzył na mnie,nawet nie drgnął, złapałam ręcznik- mocniej przypierając do piersi w obawie że może mi spaść- 'ostatnią rzeczą jaką bym chciała to, to żeby Justin zobaczył mnie teraz nagą'.
-Justin nie patrz się tak na mnie. Spuściłam głowę byłam kompletnie zawstydzona tą sytuacją a on nie spuszczał ze mnie wzroku. Położył śniadanie na łóżku, zaczął iść w moją stronę...
- Baby, na co dzień nie mam takich widoków, ty....w samy ręczniki, aż ma się ochotę go z ciebie zrzucić.
Zawstydziłam się i to było widać,czułam jak moje policzki płonęły.
- Nie chciałem cię zawstydzić. Zaczął się śmiać ,po czym rozejrzał się po pokoju.
Podszedł do komody wyciągając moje ulubione szorty i pod koszulek z napisem I ♥ NY, byłam zaskoczona,wiedział co lubię a bynajmniej tak mi się wydawało.
Zbliżył się do mnie podając ciuchy, uśmiechając się do mnie.
- Ubierz się, nie chcę żebyś się przeziębiła skarbie. Pocałował mnie w usta.
Odwrócił się idąc w stronę drzwi;
- Gdzie idziesz? Zapytałam lekko zakłopotana.
- Wyjdę żebyś mogła się ubrać,chcę żebyś się czułą tu komfortowo.
- Dziękuje. Uśmiechnęłam się do niego- Justin znikł za drzwiami a ja szybko wślizgnęłam się w szorty i pod koszulek.
Spojrzałam na tackę z jedzeniem momentalnie zaczęło mi burczeć w brzuchu 'jaka ja jestem głodna' czułam jakbym nie jadła z tydzień. Chwyciłam za naleśnika - był polany czekolada, pochłonęłam go chyba w kilka sekund, zabierałam się już za drugiego kiedy do pokoju wszedł Justin, w ręku trzymał pudełko.
-Widzę że zaczęłaś beze mnie. Usiadł na łóżku obok mnie,kiedy nagle zaczął się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? Byłam zdziwiona,nie wiedziałam o co mu może chodzić ,kiedy naglę Justin się zbliżył:
- Masz coś na ustach...czy to czekolada? Zbliżył się jeszcze bardziej, oblizując moje usta.
- Tak to czekolada. Zachichotał.- Ale wiesz i bez tego jesteś słodka, spojrzał na mnie swoim słynny wzrokiem uwodziciela.
Nie powiem żeby mi to przeszkadzało ,wręcz przeciwnie zaczęło mi się to podobać, jak Justin zabiega i troszczy się o mnie.
W końcu po za nim i Madison...nie mam nikogo.
Justina punkt widzenia :
Wszedłem do pokoju, Cassie siedziała już na łóżku, usiadłem koło niej- od razu rzuciły mi się w oczy jej usta ...ubrudzone od czekolady. Zacząłem się śmiać, wyglądała tak słodko.
- co cię tak śmiesz? Nie wiedziała że jest brudna, musiałem ją uświadomić:
- Masz coś na ustach czy to czekolada....tak czekolada. Oblizałem jej usta,Cassie policzki się zarumieniły .
-Mam coś dla ciebie. Wyciągnąłem z za siebie karton,podając go Cassie.
- Co to jest Justin.Spojrzała na mnie,jej oczy błyszczały.
- To telefon,chciałbym tobie przypomnieć że twój nie przeżył zderzenia ze ścianą.Wiedziałem że sobie przypomniała tą sytuacje-jej twarz momentalnie posmutniała.
Otworzyła karton -Justin oszalałeś! Wpadła w złość,nie miałem pojęcia o co jej chodzi:
- Co ja zrobiłem. Miałem zdziwioną minę.
- Iphone 5, naprawdę? Wyciągnęła telefon ,pokazując mi go.
- Nie podoba się ? zapytałem lekko poirytowany.
- Nie chodzi o to że mi się nie podoba, nie chcę żebyś tracił na mnie swoje pieniądze. Westchneła
- Cass to dla mnie nic wielkiego.
- Ale dla mnie to dużo ,nie chce twoich pieniędzy, a ten telefon nie należy do tanich. Odłożyła go z powrotem do kartonu -przesuwając w moją stronę.
- Jesteś moją dziewczyną i chce mieć z tobą kontakt weźmiesz ten telefon choć bym miał siłą włożyć ci go do kieszeni, nie mam zamiaru się z tobą o to kłócić. Zdenerwowałem się, nie obchodziło mnie w tym momencie zdanie Cass,chciałem jej zrobić przyjemną niespodziankę a ona to odrzuca.
Cassie spojrzała na mnie , była w szoku.
- Przepraszam nie chciałam cię zdenerwować. W jej oczach pojawiły się łzy, nie chciałem żeby prze zemnie płakała. Przytuliłem ją.
- To ja przepraszam nie powinienem był się unosić, mogłem najpierw skonsultować się z tobą.Chciałem jakoś poprawić twoje samopoczucie, myślałem że kupując telefon tak będzie...myliłem się.
Trzymałem ją w swoich ramionach- mentalne pukałem się w czoło.
- Cassie spójrz na mnie. Chwyciłem ją za podbródek tak żebym mógł spojrzeć w jej oczy.
Jej oczy był czerwone od płaczu, a moje serce nie mogło tego znieść. Zbliżyłem się do Cass
- Kocham cię ,nie płacz. Chciałbym to cofnąć.
Cassie złapała moją rękę przykładając do swojego policzka zamknęła oczy, po czym je otworzyła.
- Jest w porządku Justin, naprawdę nie martw się.
Wytarłem jej ostatnią łzę która spływała po jej policzku
- Na pewno?.- 'Tak' - jej usta lekko ułożyły się w uśmiech.
- Dziękuje za telefon,jednak pamiętaj na przyszłość nie rób mi takich drogich prezentów okay? Spojrzała na mnie pytająco.
- Dla ciebie wszystko baby. Zacząłem ją całować przewracając na łóżku.
' Kocham cię' szepnąłem jej do ucha, z powrotem napierając na Cassie usta.
*Siedzieliśmy i kończyliśmy śniadanie po czym Cass się położyła.
Nadal była słaba ,cały czas boryka się ze śmiercią swojej matki, nie chciałem jej zostawiać samej, ale musiałem obowiązki wzywały.
- Zobaczymy się wieczorem... jak coś to dzwoń ok? Pochyliłem się całując Cass w usta.
- Dobrze. Odpowiedziała sennym głosem-środki uspakajające zaczęły działać.
******************************
Pierwsza sprzeczka w związku.
Czy Justin dobrze zrobił nie konsultując kupna drogiego telefony?
Czy reakcja Cassie była słuszna ?
Co ich czeka...?
Czytajcie kolejne rozdziały :)
********
Dziękuje za miłe komentarze ,to dla mnie wiele znaczy i doceniam to :)
Mam nadzieję że rozdział się podobał.
Znajdziecie mnie na twtterze :
@Evelina_F
Justin wyszedł z pokoju, a ja w końcu mogłam wziąć prysznic. Ściągnęłam z siebie rzeczy, weszłam pod prysznic- odkręciłam ciepłą wodę- uwielbiam te uczucie kiedy gorąca woda spływa po moim ciele,od razu się rozluźniłam .
Sięgnęłam po szampon który leżał w koszyczku, nagle zorientowałam się że Justin zaopatrzył moją łazienkę we wszystkie niezbędne kosmetyki - to było urocze ,nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy.
Zaczęłam myć włosy-szampon miał słodki zapach truskawek, spłukałam pianę z włosów, po czym zaczęłam myć całe ciało.
Wychodząc z pod prysznica czułam się jak nowo narodzona,owinęłam się ręcznikiem, chciałam się ubrać, zorientowałam się że nie wzięłam do łazienki rzeczy na przebranie .
Otworzyłam drzwi,na wprost mnie stał Justin z tacką ze śniadaniem.
Stał i patrzył na mnie,nawet nie drgnął, złapałam ręcznik- mocniej przypierając do piersi w obawie że może mi spaść- 'ostatnią rzeczą jaką bym chciała to, to żeby Justin zobaczył mnie teraz nagą'.
-Justin nie patrz się tak na mnie. Spuściłam głowę byłam kompletnie zawstydzona tą sytuacją a on nie spuszczał ze mnie wzroku. Położył śniadanie na łóżku, zaczął iść w moją stronę...
- Baby, na co dzień nie mam takich widoków, ty....w samy ręczniki, aż ma się ochotę go z ciebie zrzucić.
Zawstydziłam się i to było widać,czułam jak moje policzki płonęły.
- Nie chciałem cię zawstydzić. Zaczął się śmiać ,po czym rozejrzał się po pokoju.
Podszedł do komody wyciągając moje ulubione szorty i pod koszulek z napisem I ♥ NY, byłam zaskoczona,wiedział co lubię a bynajmniej tak mi się wydawało.
Zbliżył się do mnie podając ciuchy, uśmiechając się do mnie.
- Ubierz się, nie chcę żebyś się przeziębiła skarbie. Pocałował mnie w usta.
Odwrócił się idąc w stronę drzwi;
- Gdzie idziesz? Zapytałam lekko zakłopotana.
- Wyjdę żebyś mogła się ubrać,chcę żebyś się czułą tu komfortowo.
- Dziękuje. Uśmiechnęłam się do niego- Justin znikł za drzwiami a ja szybko wślizgnęłam się w szorty i pod koszulek.
Spojrzałam na tackę z jedzeniem momentalnie zaczęło mi burczeć w brzuchu 'jaka ja jestem głodna' czułam jakbym nie jadła z tydzień. Chwyciłam za naleśnika - był polany czekolada, pochłonęłam go chyba w kilka sekund, zabierałam się już za drugiego kiedy do pokoju wszedł Justin, w ręku trzymał pudełko.
-Widzę że zaczęłaś beze mnie. Usiadł na łóżku obok mnie,kiedy nagle zaczął się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? Byłam zdziwiona,nie wiedziałam o co mu może chodzić ,kiedy naglę Justin się zbliżył:
- Masz coś na ustach...czy to czekolada? Zbliżył się jeszcze bardziej, oblizując moje usta.
- Tak to czekolada. Zachichotał.- Ale wiesz i bez tego jesteś słodka, spojrzał na mnie swoim słynny wzrokiem uwodziciela.
Nie powiem żeby mi to przeszkadzało ,wręcz przeciwnie zaczęło mi się to podobać, jak Justin zabiega i troszczy się o mnie.
W końcu po za nim i Madison...nie mam nikogo.
Justina punkt widzenia :
Wszedłem do pokoju, Cassie siedziała już na łóżku, usiadłem koło niej- od razu rzuciły mi się w oczy jej usta ...ubrudzone od czekolady. Zacząłem się śmiać, wyglądała tak słodko.
- co cię tak śmiesz? Nie wiedziała że jest brudna, musiałem ją uświadomić:
- Masz coś na ustach czy to czekolada....tak czekolada. Oblizałem jej usta,Cassie policzki się zarumieniły .
-Mam coś dla ciebie. Wyciągnąłem z za siebie karton,podając go Cassie.
- Co to jest Justin.Spojrzała na mnie,jej oczy błyszczały.
- To telefon,chciałbym tobie przypomnieć że twój nie przeżył zderzenia ze ścianą.Wiedziałem że sobie przypomniała tą sytuacje-jej twarz momentalnie posmutniała.
Otworzyła karton -Justin oszalałeś! Wpadła w złość,nie miałem pojęcia o co jej chodzi:
- Co ja zrobiłem. Miałem zdziwioną minę.
- Iphone 5, naprawdę? Wyciągnęła telefon ,pokazując mi go.
- Nie podoba się ? zapytałem lekko poirytowany.
- Nie chodzi o to że mi się nie podoba, nie chcę żebyś tracił na mnie swoje pieniądze. Westchneła
- Cass to dla mnie nic wielkiego.
- Ale dla mnie to dużo ,nie chce twoich pieniędzy, a ten telefon nie należy do tanich. Odłożyła go z powrotem do kartonu -przesuwając w moją stronę.
- Jesteś moją dziewczyną i chce mieć z tobą kontakt weźmiesz ten telefon choć bym miał siłą włożyć ci go do kieszeni, nie mam zamiaru się z tobą o to kłócić. Zdenerwowałem się, nie obchodziło mnie w tym momencie zdanie Cass,chciałem jej zrobić przyjemną niespodziankę a ona to odrzuca.
Cassie spojrzała na mnie , była w szoku.
- Przepraszam nie chciałam cię zdenerwować. W jej oczach pojawiły się łzy, nie chciałem żeby prze zemnie płakała. Przytuliłem ją.
- To ja przepraszam nie powinienem był się unosić, mogłem najpierw skonsultować się z tobą.Chciałem jakoś poprawić twoje samopoczucie, myślałem że kupując telefon tak będzie...myliłem się.
Trzymałem ją w swoich ramionach- mentalne pukałem się w czoło.
- Cassie spójrz na mnie. Chwyciłem ją za podbródek tak żebym mógł spojrzeć w jej oczy.
Jej oczy był czerwone od płaczu, a moje serce nie mogło tego znieść. Zbliżyłem się do Cass
- Kocham cię ,nie płacz. Chciałbym to cofnąć.
Cassie złapała moją rękę przykładając do swojego policzka zamknęła oczy, po czym je otworzyła.
- Jest w porządku Justin, naprawdę nie martw się.
Wytarłem jej ostatnią łzę która spływała po jej policzku
- Na pewno?.- 'Tak' - jej usta lekko ułożyły się w uśmiech.
- Dziękuje za telefon,jednak pamiętaj na przyszłość nie rób mi takich drogich prezentów okay? Spojrzała na mnie pytająco.
- Dla ciebie wszystko baby. Zacząłem ją całować przewracając na łóżku.
' Kocham cię' szepnąłem jej do ucha, z powrotem napierając na Cassie usta.
*Siedzieliśmy i kończyliśmy śniadanie po czym Cass się położyła.
Nadal była słaba ,cały czas boryka się ze śmiercią swojej matki, nie chciałem jej zostawiać samej, ale musiałem obowiązki wzywały.
- Zobaczymy się wieczorem... jak coś to dzwoń ok? Pochyliłem się całując Cass w usta.
- Dobrze. Odpowiedziała sennym głosem-środki uspakajające zaczęły działać.
******************************
Pierwsza sprzeczka w związku.
Czy Justin dobrze zrobił nie konsultując kupna drogiego telefony?
Czy reakcja Cassie była słuszna ?
Co ich czeka...?
Czytajcie kolejne rozdziały :)
********
Dziękuje za miłe komentarze ,to dla mnie wiele znaczy i doceniam to :)
Mam nadzieję że rozdział się podobał.
Znajdziecie mnie na twtterze :
@Evelina_F
22 lutego 2013
14.Chapter
Cassie punkt widzenia :
Co Justin chciał mi powiedzie-, bałam się tego, w moim żołądku zaczęło się przewracać. Siedziałam na rogu łóżka wpatrując się w niego z ciekawością, naglę przykucnął trzymając moją rękę, spojrzał mi głęboko w oczy nic nie mówiąc, poczułam że moje policzki płoną.
Spuściłam głowę, bawiłam się Justina palcami, ta cisza mnie dobijała.
Odezwałam się do niego, jeśli chce mnie zostawić to niech to lepiej powie teraz i nie przeciąga tego.
-Justin co chcesz mi powiedzieć, mów nie torturuj mnie tą ciszą jeśli chcesz się wycofać,to droga wolna. Spojrzałam na niego, na jego twarzy pojawił się uśmiech, tak jakbym powiedziała coś zabawnego.
- Nie głuptasie, nie mam zamiaru z ciebie rezygnować a wiesz dlaczego? Przybliżył się do mnie.
- Dlaczego? Zapytałam, przygryzając dolną wargę.
- Bo ja... Justin znowu się zaciął
- Wykrztuś to z siebie w końcu. Byłam lekko poirytowana, przecież nie mamy po 5 lat. Justin chwycił mnie za drugą rękę biorąc głęboki oddech.
- Cassie Wilde KOCHAM CIĘ całym swoim sercem i duszą.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, ręce zaczęły mi się pocić, a ja sama denerwować -Coś czuję do Justina, ale nie byłam pewna czy to miłość miałam mętlik w głowie.
Co teraz- zastanawiałam się,wolałaby tego nie usłyszeć nie teraz.
- Justin jaa..jaa nie wiem co mam powiedzieć,nie spodziewałam się tego. Spuściłam głowę chowając kosmyk włosów za ucho. Justin wstał trzymając mnie za ręce- podniósł z łóżka.
- Nic nie mów ,po prostu mnie pocałuj. Pochylił się całując mnie w usta, moje kolana były jak z waty, rozpływałam się pod wpływem jego warg.
Justina punkt widzenia :
Wiedziałem że to za wcześnie i nie liczyłem na to że Cassie odpowie mi tym samym. Chciałem tylko żeby wiedziała,że moje uczucie do niej jest w 100% prawdziwe.
Jedyne co chciałem to ją trzymać w swoich ramionach i całować jej słodkie usta.
Staliśmy tak objęci,nie chciałem jej wypuścić, Cassie podniosła głowę spoglądając na mnie, po czym się odezwała;
- Gdzie moje naleśniki, jestem głodna.Zacząłem się śmiać a ona razem ze mną.
- baby czasami jesteś jak małe dziecko, to takie słodkie. Powiedziałem całując ją w czoło
- I kto to mówi,dorosły się odezwał pff. Zakpiła sobie, po czym zaczęła się śmiać.
- Uwielbiam twój śmiech, nie masz pojęcia jak bardzo.Zbliżyłem się do niej łącząc nasze usta w pocałunku.
Cassie odsunęłam mnie od siebie pokazując na drzwi:
-Idź po śniadanie ja muszę wziąć prysznic. Znów się uśmiechnęła,chowając kosmyk włosów za ucho.
- ok. idę zaraz będę z powrotem, poczekaj na mnie to może razem się umyjemy. Uśmiechnąłem się zaczepnie puszczają oko do Cass.
- Nie ma mowy Justin...idź już. Widać było że się zawstydziła na myśl o nas obojgu nagich pod prysznicem.
Mi ta myśl się spodobała... nawet bardzo .Chwyciłem Cass za biodra przyciągnąłem ją do siebie szepcząc do ucha:
-Jesteś pewna kochanie- może umyłby tobie plecy. Zacząłem składać pocałunki na jej szyi-czułem jak jej ciało pod ich wpływem zadrgało,na mojej twarzy pojawił się uśmiech bo taki był mój zamierzony cel.
- Justin - dyszała - przestań proszę. Spojrzałem na nią,miała zamknięte oczy ,przygryzała swoją dolną wargę,ponownie skupiłem się na jej ustach. Zacząłem na nie napierać,Cassie jęknęła dając mi dostęp do środka.
Oparłem Cass o drzwi od łazienki, złapałem ją z za tyłek podnosząc-jej nogi był owinięte w okół mojego pasa, przyparłem mocniej do niej nie przerywając pocałunku. Jej ręce owinięte na mojej szyi ,czułem jak napiera na mnie.
Przerwałem biorąc oddech- pozwalając na to także Cassie ,jej klatka szybko się unosiła i opadał -postawiłem ją na nogi.
- Idę po naleśniki, chyba że wolisz coś innego. Spojrzałem na Cass ,z ledwością mogła łapać kolejny oddech.
- Nie.. naleśniki mogą być. Odpowiedziała uśmiechając się do mnie.
Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z pokoju pozwalając jej wziąć prysznic.
*************************
Justin ją tak kocha awww
Cass ma mętlik w głowie.....czy go kocha?
Czy Cassie odwzajemni tak wielkie uczucie ,którym Justin ją darzy ?
Czytajcie kolejne rozdziały :)
Było trochę namiętnych scen... mam nadzieje że się podobało :D
Jak czytałaś/łeś , zostaw po sobie komentarz
Uwagi ? piszcie na tt : @Evelina_F
Co Justin chciał mi powiedzie-, bałam się tego, w moim żołądku zaczęło się przewracać. Siedziałam na rogu łóżka wpatrując się w niego z ciekawością, naglę przykucnął trzymając moją rękę, spojrzał mi głęboko w oczy nic nie mówiąc, poczułam że moje policzki płoną.
Spuściłam głowę, bawiłam się Justina palcami, ta cisza mnie dobijała.
Odezwałam się do niego, jeśli chce mnie zostawić to niech to lepiej powie teraz i nie przeciąga tego.
-Justin co chcesz mi powiedzieć, mów nie torturuj mnie tą ciszą jeśli chcesz się wycofać,to droga wolna. Spojrzałam na niego, na jego twarzy pojawił się uśmiech, tak jakbym powiedziała coś zabawnego.
- Nie głuptasie, nie mam zamiaru z ciebie rezygnować a wiesz dlaczego? Przybliżył się do mnie.
- Dlaczego? Zapytałam, przygryzając dolną wargę.
- Bo ja... Justin znowu się zaciął
- Wykrztuś to z siebie w końcu. Byłam lekko poirytowana, przecież nie mamy po 5 lat. Justin chwycił mnie za drugą rękę biorąc głęboki oddech.
- Cassie Wilde KOCHAM CIĘ całym swoim sercem i duszą.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, ręce zaczęły mi się pocić, a ja sama denerwować -Coś czuję do Justina, ale nie byłam pewna czy to miłość miałam mętlik w głowie.
Co teraz- zastanawiałam się,wolałaby tego nie usłyszeć nie teraz.
- Justin jaa..jaa nie wiem co mam powiedzieć,nie spodziewałam się tego. Spuściłam głowę chowając kosmyk włosów za ucho. Justin wstał trzymając mnie za ręce- podniósł z łóżka.
- Nic nie mów ,po prostu mnie pocałuj. Pochylił się całując mnie w usta, moje kolana były jak z waty, rozpływałam się pod wpływem jego warg.
Justina punkt widzenia :
Wiedziałem że to za wcześnie i nie liczyłem na to że Cassie odpowie mi tym samym. Chciałem tylko żeby wiedziała,że moje uczucie do niej jest w 100% prawdziwe.
Jedyne co chciałem to ją trzymać w swoich ramionach i całować jej słodkie usta.
Staliśmy tak objęci,nie chciałem jej wypuścić, Cassie podniosła głowę spoglądając na mnie, po czym się odezwała;
- Gdzie moje naleśniki, jestem głodna.Zacząłem się śmiać a ona razem ze mną.
- baby czasami jesteś jak małe dziecko, to takie słodkie. Powiedziałem całując ją w czoło
- I kto to mówi,dorosły się odezwał pff. Zakpiła sobie, po czym zaczęła się śmiać.
- Uwielbiam twój śmiech, nie masz pojęcia jak bardzo.Zbliżyłem się do niej łącząc nasze usta w pocałunku.
Cassie odsunęłam mnie od siebie pokazując na drzwi:
-Idź po śniadanie ja muszę wziąć prysznic. Znów się uśmiechnęła,chowając kosmyk włosów za ucho.
- ok. idę zaraz będę z powrotem, poczekaj na mnie to może razem się umyjemy. Uśmiechnąłem się zaczepnie puszczają oko do Cass.
- Nie ma mowy Justin...idź już. Widać było że się zawstydziła na myśl o nas obojgu nagich pod prysznicem.
Mi ta myśl się spodobała... nawet bardzo .Chwyciłem Cass za biodra przyciągnąłem ją do siebie szepcząc do ucha:
-Jesteś pewna kochanie- może umyłby tobie plecy. Zacząłem składać pocałunki na jej szyi-czułem jak jej ciało pod ich wpływem zadrgało,na mojej twarzy pojawił się uśmiech bo taki był mój zamierzony cel.
- Justin - dyszała - przestań proszę. Spojrzałem na nią,miała zamknięte oczy ,przygryzała swoją dolną wargę,ponownie skupiłem się na jej ustach. Zacząłem na nie napierać,Cassie jęknęła dając mi dostęp do środka.
Oparłem Cass o drzwi od łazienki, złapałem ją z za tyłek podnosząc-jej nogi był owinięte w okół mojego pasa, przyparłem mocniej do niej nie przerywając pocałunku. Jej ręce owinięte na mojej szyi ,czułem jak napiera na mnie.
Przerwałem biorąc oddech- pozwalając na to także Cassie ,jej klatka szybko się unosiła i opadał -postawiłem ją na nogi.
- Idę po naleśniki, chyba że wolisz coś innego. Spojrzałem na Cass ,z ledwością mogła łapać kolejny oddech.
- Nie.. naleśniki mogą być. Odpowiedziała uśmiechając się do mnie.
Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z pokoju pozwalając jej wziąć prysznic.
*************************
Justin ją tak kocha awww
Cass ma mętlik w głowie.....czy go kocha?
Czy Cassie odwzajemni tak wielkie uczucie ,którym Justin ją darzy ?
Czytajcie kolejne rozdziały :)
Było trochę namiętnych scen... mam nadzieje że się podobało :D
Jak czytałaś/łeś , zostaw po sobie komentarz
Uwagi ? piszcie na tt : @Evelina_F
20 lutego 2013
13. Chapter
Cassie punkt widzenia :
Siedziałam z tyłu samochodu z podkulonymi nogami wpatrywałam się za okno,moje oczy co chwile się zamykały,walczyłam żeby nie zasnąć - byłam na środkach uspokajających. Zaczęłam myśleć nad moim życiem... już nie będzie takie same, nie będę mogła zadzwonić do mamy po radę, nie usłyszę jej śmiechu ani słowa 'dobranoc'. Czasami czułam że to się nie dzieje naprawdę, jednak po chwili to wracało do mnie, to cholerne uczucie- nie chce go czuć ,niech zniknie.
Ile jeszcze muszę wycierpieć żeby w końcu zaznać szczęścia.
Spojrzałam na siedzącego obok Justina -podpierał się o drzwi-spoglądał za okno, o czymś myślał i to intensywnie bo przecierał ręką brodę. Pewnie miał dość i się zastanawiał jak się mnie pozbyć, nie dziwie mu się...nikt mnie nie kocha, jestem sama... nie mam dla kogo żyć.
Moje powieki robiły się ciężkie, nie potrafiłam już utrzymać otwartych oczu.
Poczułam że ktoś mnie podnosi z siedzenia, widocznie środki nadal działały bo musiałam usnąć, czasami miałam przebłyski, widziałam że wchodzę do dużego domu, po chwili byłam już na schodach a potem leżałam na łóżku, w końcu mogłam zobaczyć kto mnie niósł na rękach - to był Justin. -Wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.
Kiedy się obudziłam był już nowy dzień- bynajmniej mi się tak wydawało.
Poczułam zapach naleśników...ten sam zapach kojarzył mi się z moją mama i jej pysznymi naleśnikami.
Nie miałam siły wstać- co ja będę się oszukiwać nie miałam ochoty w ogóle wstawać, chociaż w brzuchu mi burczało, miałam to gdzieś-mogłam nawet umrzeć z głodu było mi wszystko jedno. Leżałam na boku wpatrując się w światło które wbijało się do pokoju przez duże zasłony, zastanawiałam się czy moja mama jest teraz przy mnie, czasami czułam jej obecność-albo po prostu zwariowałam . Nagle usłyszałam jak drzwi zaczęły się otwierać,zamknęłam oczy udając że śpię -nie chciałam z nikim rozmawiać.
- Justin dlaczego ona cały czas tak leży, co jej się stało. Usłyszałam głos małej dziewczynki.
- Jazz ciii ,bo obudzisz Cassie , później opowiem teraz zejdź na dół i powiedz że jeszcze śpi, ja tu zostanę. Jego głos był łagodny i delikatny, mówił do niej z czułością.
Jazz.... nie mogłam sobie skojarzyć tego imienia- po chwili sobie przypomniałam to była jego młodsza siostra-opowiadał o niej że jest słodka i kochana.
Mała musiała posłuchać bo już jej nie słyszałam, poczułam jak Justin wchodzi na łóżko przybliżając się do mnie, jego ręce dotykały moich włosów,delikatnie odgarniał je z mojej twarzy.
Otworzyłam oczy i się odwróciłam do Justina, patrzył na mnie z taką czułością troską jak nigdy wcześniej ;
-Hej baby. Odezwał się do mnie całując w czubek nosa.
Nic nie odpowiedziałam- wtuliłam się w niego mocno, słysząc bicie jego serca.
- Wszystko w porządku,to znaczy wiem ze nie jest w porządku,chciałem zapytać czy tobie nic nie jest. Nie potrzebujesz niczego?
- Nie nic mi nie jest, po prostu mnie nie puszczaj..dobrze. odpowiedziałam szeptem.
Czułam jak Justina ramiona lekko się rozluźniają.
Leżałam z nim tak chyba z godzinę, Justin zaczął się wiercić a mnie zaczęło to drażnić:
- Coś się stało. Zapytałam, dając mu do zrozumienia że mi to przeszkadza.
-Nie nic...tylko może jesteś głodna,bo wiesz na dole czekają na nas pyszne naleśniki. Podnosząc głowę spojrzałam na niego, był znowu spięty, tak jakby bał się że jakieś słowo które wypowie mnie zaboli.
Podniosłam się , byłam na wysokości twarzy Justina ,zbliżyłam się do jego ust całując go.
Justin był lekko zszokowany- w dobrym znaczeniu, widać było że się tego nie spodziewał,a ja tak bardzo teraz potrzebowałam jego bliskości.
Justina punkt widzenia :
Czułem jej usta,tak bardzo mi ich brakowało.
Przewróciłem Cassie na poduszkę, opierając ręce po obu stronach jej głowy, zacząłem powoli się pochylać,trąciłem nosem jej nos,zamknąłem oczy całując ją w usta ,nie musiałem długo czekać, Cassie rozchyliła lekko usta próbując złapać oddech, wykorzystałem moment i naparłem na jej usta, poczułem jej język- zacząłem się nim bawić- Cass jękła ,wiedziałem że jej się to podoba. Jej ręce wędrowały po moich plecach powodując gęsią skórkę na moim ciele.
Po chwili leżałem na Cass ,jej nogi owinięte w okół mnie, nie przestawałem jej całować. Zjechałem powoli do jej szyi, zacząłem składać na niej pocałunki,lekko przygryzając jej skórę doprowadzając ją do jęku ,wróciłem z powrotem do jej ust, nasze języki znowu się spotkały.
Zacząłem ocierać się o jej ciało ,nie kontrolowałem tego -byłem tak podniecony a Cass nawet nie protestowała chciałem więcej ale coś w mojej głowie mówiło-' żebym przestał że to jeszcze nie czas na to'.
Osunąłem się gwałtownie od Cassie- jeszcze trochę i nie mógł bym się powstrzymać.
Cass spojrzała na mnie z niedowierzaniem,chciała to ze mną zrobić -a ja nie mogłem na to pozwolić, straciła matkę potrzebowała bliskości..ale może nie takiej o jakiej myślała -nie chciałem jej krzywdzić.
-Przepraszam, nie mogę nie teraz. .
- Nie chce mnie, już nic do mnie nie czujesz. Powiedziała spuszczając głowę, wiedziałem że zrobiło jej się głupi.
- Nie masz pojęcia jak bardzo chciałbym to zrobić, ale wierz mi to nie jest dobry czas.
Powiedziałem do niej łapiąc ja za policzek- zbliżyłem się do niej całując w usta.
Cass kiwnęła głową na znak że mi wierzy, usiadła na łóżku patrząc na okno.
Podszedłem do niej, złapałem za ręce i przyciągnąłem do siebie mówiąc:
- Ale możemy robić to .Zapałem ją za tyłek zacząłem ją namiętnie całować, na co Cass wypowiedziała moje imię i się uśmiechnęła.
Nie mogłem się od niej oderwać, przyciągała mnie jak magnes i jeszcze jej piękne ciało, nie mogłem przestać jej dotykać.
Od sunąłem się od Cassie - spoglądając na nią. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce a ona sama dyszała próbując ochłonąć po moich pocałunkach.
Najlepiej rzuciłbym ją na łóżko i zrzucił z niej wszystkie rzeczy ,ale musiałem postąpić słusznie.
- Idziemy na dół coś zjeść, czy mam przynieś śniadanie.
Spojrzałem na nią,chwilę się zastanawiała:
- Nie chcę wychodzić z pokoju, nie mam ochoty stąd wychodzić. Spuściła głowę a jej włosy zakrywały twarz
-Cassie, spójrz na mnie, nikt do niczego ciebie nie namawia, jak będziesz gotowa sama wyjdziesz. Cass na mnie spojrzała w jej oczach pojawiły się łzy,po czym przytuliła mnie mocno mówiąc:
-Dziękuję...dziękuję że jesteś.
Wziąłem jej twarz w ręce tak żeby spojrzał mi prosto w oczy.
- To ja dziękuję że jesteś, że pozwalasz mi być przy tobie, Cass muszę ci coś powiedzieć...
Posadziłem ją na łóżku kontynuują:
-Cassie ja....
*************************
Co Justin chce powiedzieć Cassie....
Wszystko idzie w dobrym kierunku, Cass przy Justinie szybko odzyskuje siły po stracie matki, czy to co Justin chce jej powiedzieć może zaprzepaścić wszystko....
Czytajcie dalsze rozdziały :)
Mam nadzieje że rozdział się podobał :)
był gorący #Jassie moment.
Jeśli się podobało komentujcie
Twitter : @Evelina_F
PS .Jeśli macie jakieś propozycje żeby ich inaczej nazwać niż #Jassie piszcie ;)
19 lutego 2013
12. Chapter
Cassie punkt widzenia :
Nie chciałam się obudzić,nie chciałam otwierać oczu...chce pozostać w śnie w którym jestem.
Mój umysł mnie nie słuchał,w końcu otworzyłam oczy. Byłam w jakimś pokoju,był biały ,taki jasny-czy ja umarłam?
Poczułam że ktoś mnie trzyma z rękę-spojrzałam w lewą stronę - to był Justin spał oparty o łóżka - 'gdzie ja do cholery jestem'? Chciałam się podnieść nie budząc go- gdy to zrobiłam zauważyłam leżącą na sofie Madison. Co tu się dzieje co ona tu robi ,co się w ogóle stało -jedyna co pamiętałam to, to że byłam w swoim pokoju.
Po chwili wszystko wróciło- moja mam nie żyje, moje ciało ogarnęło znowu to uczucie,zaczęłam płakać budząc przy tym Justina i Madison. Odwróciłam się na bok -nie chce na nich patrzeć ,nie chce nikogo widzieć.Chcę zniknąć i nie cierpieć.
Leżałam na boku ,ściskałam w dłoniach poduszkę ,wpadłam w histerię - Justin próbował mnie uspokoić
- Cassie, już dobrze ,jestem przy tobie .- Usiadał na łóżko ,podnosząc mnie i przyciskając do swojej piersi, pocałował w głowę głaszcząc ją.
- Moja mama Juuustin....!- płakałam, nie mogłam przestać.... czułam jakby moje ciało było rozrywane.
Po chwili weszła pielęgniarka -teraz już wiedziałam gdzie jestem. Podeszła do mnie, Justin nadal mnie trzymał w swoich ramionach, poczułam ukucie w ramię. Nagle cały ból zaczął opuszczać moje ciało, a ja zapadłam w sen...
Dziwne wszystko słyszałam co się w okół mnie dzieje. Słyszałam Madison tak wyraźnie widocznie musiała stać przy moim łóżku -płakała .
Justina nie było ,za to była jakaś kobieta, nie mogłam rozpoznać głosu dopóki Madi się do niej nie odezwała - Ja muszę iść się przebrać i za raz jestem z powrotem.
- Nie śpiesz się, Justin zaraz będzie, mój syn i ja zajmiemy się Cassie nie martw się.-Odezwała się nieznajoma- byłam zaskoczona... to była mama Justina, co ona tu robi nie mam zamiaru z nikim rozmawiać o swoim bólu. Niech się wszyscy wyniosą i dadzą święty spokój.
Madison poszła ,a ja leżałam na łóżku bez ruch, nie mogąc otworzyć oczu....-usłyszałam kroki-ktoś wszedł do pokoju, czułam jak dotyka mojego policzka, naglę zaczął mi szeptać do ucha ' już jestem skarbie' ten głos.... - JUSTIN
Poczułam jego usta na moich, po czym pocałował mnie w czoło.
'Hallo ja wszystko słyszę'- chciałam im wykrzyczeć, słysząc ich rozmowę. Rozmawiali o mnie - Justin powiedział o nas, teraz wiedziałam dlaczego Pattie tu jest -martwiła się o mnie ,ale ja nie potrzebuje niczyjej litości...potrzebowałam tylko zobaczyć swoją mamę, potrzebowałam nie czuć tej pustki w sercu.
Justina punkt widzenia:
Ze snu wybił mnie czyjś szloch ,to była Cassie - obudziła się. Moje serce wypełniła radość, która nie trwała długo, Cass wpadła w szał, płakała - przytuliłem ja do swojej piersi, nic to nie dało.
Pielęgniarka musiał to usłyszeć, bo się nie obejrzeliśmy jak był ze strzykawką w ręce - podała Cassie środek uspakajający. Nie chciałem żeby to robiła,ale twierdziła że to będzie najlepsze dla niej w tym momencie.
Płacz ucichł ,Cassie zasnęła w moich ramionach. Położyłem ją z powrotem na poduszkę wycierając spływającą po jej policzku łzę.
Nie mogę patrzeć jak się męczy, chce jej pomóc...tak bardzo chce jej pomóc, przynieść jej ulgę ale nie wiem jak...czułem się bezradny.
Madison pojechała trochę odpocząć ,ja miałem zamiar zostać, nie chciałem jej opuszczać chociażby na chwile.dzwoniłem do Pattie -musiał wiedzieć dlaczego mnie nie było przez całą noc...musiała się dowiedzieć co się stał.
Zgodziłem się opuścić Cassie na chwilę tylko po to żeby się odświeżyć i wrócić do niej, ale był jeden warunek ktoś musiał być przy niej. Moja mama zgodziła się bez wahania, byłem pewien że nic się nie stanie.
*Godzinę później byłem już z powrotem, Cassie nadal spała. Przywitałem się z nią całując w usta i czule całując w czoło. Po czym zacząłem rozmawiać z mama :
- Był lekarz ? zapytałem
- Tak był.
- I co powiedział, mogę ją zabrać do domu , szpital nie nie zbyt dobre miejsce dla Cassie - Zacząłem się martwić.
- Justin spokojnie, pamiętaj że dla niej już nic nie będzie takie same, trzeba jej pomóc aby się z tym pogodziła, musimy ją wspierać a ty... najbardziej. Pattie podeszła głaszcząc mnie po ramieniu-pocieszając.
Wiedziałem że zawsze mogę liczyć na swoją mamę, Cassie też będzie mogła na nią liczyć.
Usłyszałem szept,ktoś mnie wołał -odwróciłem się -Cassie patrzyła na mnie. Podeszłemu do łóżka łapiąc ja za rękę.
- Hej piękna. Odezwałem się ,uśmiechając lekko. Cieszyłem się że w końcu się obudziła, Cass otworzyła usta mówiąc cicho:
- Justin przytul mnie mocno i nie wypuszczaj. Jej słowa -takie nagłe ,uderzyły w moje serce a w oczach pojawiły się łzy.
Nie miałem zamiaru jej wypuścić nigdy...prze nigdy. Trzymałem ją mocno,spoglądając na stojącą na przeciwko Pattie- wiedziałem że zaraz się rozpłacze- wyszła zostawiając nas samych.
- Wszystko słyszałam...waszą rozmowę.- Odezwała się po chwili .
Nie wiedziałem co mam powiedzieć;
- ooh - tylko to potrafiłem wykrztusić.
- Masz rację nie chce tu zostać ,zabierz mnie stąd...Proszę- mówiła wtulając się w moje ramiona, czułem jej ciepły oddech.
Chciałem ją jak najszybciej stąd zabrać i to jeszcze dzisiaj, Cassie będzie przy mnie a ja przy niej w dzień i w nocy.
- Zabiorę cię do domu obiecuję.Odpowiedziałem całując Cass w skroń .
Szpital przypominał jej o matce, była bardziej przybita ,odcinała się od świata.
Tak jak powiedział ,tak zrobiłem ,choć lekarze nie mieli zamiaru jej wypuścić w obawie że sobie coś zrobi.
Spakowałem wszystkie jej rzeczy, czekając aż Cassie wyjdzie z łazienki.- w końcu wyszła...znowu płakała -widać było to po niej. Ubrana w zwykły dres i niechlujny kok- mimo wszystko pięknie wyglądała.
Podszedłem obejmując ją w tali, pocałowałem ją w usta.
- Choć idziemy ,samochód czeka. Powiedziałem spokojnym głosem -ponownie całując Cass.
**********************************
Takie tam smutasy :(
Pattie to dobra kobieta, martwi się o Cassie i Justina.
Czy Cass dojdzie do siebie w domu Justina.
Ile jej to zajmie.....
Mam nadzieję że się podobało, ostatnio nie miałam czasu na pisanie :/
Liczę na jakieś komentarze :)
Macie pytania piszcie na tt : @Evelina_F
17 lutego 2013
11. Chapter
Justina punkt widzenia :
Światło wbijało się przez zasłony budzą mnie, spałem krótko, jednak czułem że jestem wyspany.
Pierwsze co zrobiłem , to spojrzałem na zegarek ,było jeszcze dość wcześnie-pomyślałem 'No Scooter bracie nie będziesz na mnie wściekły' po czym sam do siebie się zaśmiałem.
Wstałem z łóżka przeczesują ręką swoje włosy, najlepiej spotkałbym się teraz z Cassie i dał jej buziaka na dzień dobry niestety musiałbym ją obudzić - wytrzymam do spotkania w końcu dzisiaj ćwiczymy nowy układ na koncert, Cassie na pewno będzie...nie mogłoby jej nie być, byłą tym podekscytowana .
Godzinę później, byłem już na sali wszyscy już byli..prawie wszyscy- Gdzie jest Cassie.
- Widział ktoś Cassie? zapytałem, jednak wszyscy kiwali głową że nie, czułem że coś musiało się stać. Nagle zauważyłem przyjaciółkę Cass, Madison - były jak siostry na pewno będzie wiedziała co z nią. Podszedłem do niej ,nie byłem pewien czy ona wie już o nas , zaryzykuje w końcu będę musiał jej zaufać.
- Hej Madison, gdzie jest Cassie? Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Czemu mnie pytasz o Cass? zapytała podejrzliwie, nie było czasu na pogawędki.
- Później pogadamy, nie wiesz co się z nią dzieje? Byłem lekko niecierpliwy.
- Zdziwiłam się że jej nie ma,byłyśmy tu umówione ,dzwoniłam do niej chyba ze 100 razy ale nie odbiera, zaczynam się martwić zawsze odbierała jak dzwoniłam. Widziałem że Madison zaczęła się nad tym zastanawiać.
- Ja spróbuję zadzwonić, może odbierze. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, nie musiałem szukać numeru Cass, miałem ją na szybkim wybieraniu- był sygnał ale nikt nie odbierał, po chwili spróbowałem jeszcze razy- tym razem nie było sygnały- Cassie była niedostępna 'cholera coś jest nie tak'. Spojrzałem na Madison z niepokojem, dziewczyna stała i się we mnie wpatrywała
- I co? Zapytała-nie wiedziała co się dzieje.
Musiałem coś zrobić żeby to sprawdzić. spojrzałem ponownie na Madison:
- Madison pojedziesz ze mną zobaczyć co się stało ?
-okey. Madison kiwnęła że się zgadza ,po czym ruszyliśmy w stronę parkingu.
*20 minut później, byliśmy już na miejscu- zaparkowałem samochód i ruszyłem z Madisona w stronę drzwi ,szliśmy tak szybo że już byliśmy przy windzie a po chwili już na piętrze gdzie był pokój Cass.
Zacząłem pukać do drzwi, niestety nikt nie otwierał, coraz bardziej byłem sfrustrowany tym że nie mogę tam wejść. Zacząłem dzwonić do obsługi hotelu, aż w końcu portier przyszedł z zapasowym klucze.
Ogarnął mnie strach,bałem się wejść..bałem się tego co mogę zobaczyć- Boże jeśli ktoś zrobił jej krzywdę zabiję!
Otworzyłem drzwi...moje serce zamarło na widok Cassie.
- Madison szybko pomóż mi- zacząłem wołać dziewczynę.
Kiedy wbiegła do pokoju ,momentalnie zastygła ,jej oczy były wbite w leżącą na podłodze Cassie.
- O mój Bożeee , Cassie ,Cassie!- Zaczęła panikować.
- Madison opanuj się i wezwij pogotowie . Odezwałem się opanowanym głosem-chociaż sam w środku czułem że się rozpadam.
Dziewczyna momentalnie otrzeźwiała, wzięła telefon - wykręcają numer.
Podniosłem Cassie z podłogi i położyłem na łóżko. Jej ciało było bez życia, na szczęście wyczuwałem puls. Poczułem ulgę ' Dzięki Bogu żyje'. Patrzyłem na nią, wyglądała jakby spała.
Nagle ogarnęło mnie to uczucie że mógłbym ją stracić...nie wytrzymałbym tego. Nie wiem co bym ze sobą zrobił..nie mogłem teraz o tym myśleć, liczyła się teraz tylko Cassie
Podszedłem do łóżka chcąc usiąść, przydepnąłem coś- spojrzałem na podłogę...to było zdjęcie.
-Madison kto to jest? Zapytałem podnosząc zdjęcie z podłogi.
- To rodzice Cassie. Odpowiedział,dodając:
- Jej tata zmarł 3 lata temu ,tylko mama jej została,to smutne Cass bardzo przeżyła śmierć ojca, nie wyobrażam sobie jak by teraz coś stało się jej mamie,pewnie by się załamała.
Po chwili Madison mnie zawołała, chcą mi coś pokazać:
- Justin spójrz to jej telefon. Z przerażeniem spojrzała na mnie pokazując rozwaloną komórę.
- Co tu się stało,dlaczego Cass rzuciła swoim telefonem,to dziwne. Zacząłem się głębiej na tym zastanawiać. Odezwałem się:
- Masz numer do jej mamy, zadzwoń do niej,powinna wiedzieć o Cassie.
- Mam, zaraz zadzwonię.
Spoglądałem na Dziewczynę.
Madison nagle pobladła ,wiedziałem że z kimś rozmawia przez telefon ale nie byłem pewien czy to była mama Cassie.
- Hej wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. Stała w osłupieniu ze spojrzeniem wrytym we mnie.
- Justin mama Cassie.....jej mama, to nie możliwe.
Zaczęła chodzić w kółko trzymając się za głowę. Podszedłem do niej żeby ją uspokoić i w końcu się czegoś dowiedzieć.
- Madison co z jej mama? Zatrzymałem ją.
- NIE ŻYJE. Zaczęła płakać.
Przytuliłem Madison, prosząc o to żeby była silna dla Cassie. Sam też musiałem być dla niej silny.
* Godzinę później...
Nie wiem ile czasu minęło ,Madison zasnęła na sofie , Cassie leżała bez ruchu na szpitalnym łóżku, a ja czułem się nic nie warty nie mogąc jej pomóc.
Usiadłem na krzesełku przy łóżku, złapałem Cass za rękę - trzymałem ją tak, patrząc czy otworzy oczy...
Tak bardzo chciałbym zobaczyć jej piękne brązowe oczy, pocałowałem ją w rękę ,zacząłem płakać ' Kocham cię Cass, a ty nawet o tym nie wiesz'.
Szeptałem do siebie, 'tak bardzo chciałbym ci to powiedzieć'
***********
Rozdział z Madison i Justinem
Czy On pomoże Cassie otrząsnąć się z tej tragedii?
Powie swojej dziewczynie że ją kocha?
Mam dużo pomysłów na nowe rozdziały,nie wiem czy dalej pisać, nie wiem czy to się opłaca,
jeżeli nikt nie czyta...
To moje 'first' opowiadanie, nie liczę na wiele, dużo pracuje nad rozdziałami, z czasem będę coraz lepsza i rozdziały także.
:)
Fajnie by było zobaczyć kilka komentarzy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)